Herald miejski - wymarłe zawody
Tego zawodu ani jego nazwy nie ma w języku polskim. Po angielsku "town crier" czyli krzykacz miejski. Herald to jeden z najstarszych zawodów na świecie i choć już dawno nie istnieje w pierwotnej formie to jego holenderska nazwa "omroeper" funkcjonuje nadal dla prezentera i pracownika publicznego radia i telewizji.
Herald lub obwoływacz - omroeper
Znowu mam problem z przetłumaczeniem tego starego jak świat zawodu. Wiele zawodów w tej serii omawianych pochodzi jeszcze z średniowiecza lub jeszcze wcześniej i które w wiejskiej Polsce nie istniały lub jeśli istniały to w kilku starych miastach których pierwotnych mieszkańców już nie ma lub słowa popadły w niepamięć.
Herald więc, był publicznym posłaniec; wysłannikiem lokalnej władzy; "obwoływaczem" który ogłaszał mieszkańcom wiadomości. W Anglii omroeper zwał się najczęściej town crier - czyli dosłownie miejski krzykacz.
Większość z zanikłych już zawodów nierozerwalnie związana jest z rozwojem miast w Zachodniej Europie a my Polacy, społeczeństwo o agrarnym pochodzeniu i naszej wiejskiej historii, niewiele mieliśmy wspólnego z miejskimi obyczajami które były lub nawet nadal są tak popularne w mieszczańskiej Holandii.
Nam raczej obce są zawody jak np.:
bierdrager - rozwoziciel tragarz piwa
blauwverver - farbiarz idygo
bezembinder - producent mioteł
delver - kopacz przy robotach ziemnych
factoor - kupiec z faktorii
ijsdrager - tragarz lodu
ketellapper - naprawiacz garnków
kolenboer - tragarz węgla
kruidenier - właściciel sklepiku spożywczego
lantaarnopsteker - zapalacz lamp ulicznych
leidekker - dekarz łupków
molenaar - właściciel wiatraka, młynarz
olieslager - wytłaczarz oleju
omroeper - herald obwieszczający wiadomości
parlevinker - sprzedawca sklepiku na łodzi
piskruier - woziciel moczu (wybielacz tkanin)
porder - człowiek-budzik miejski
potgieter - odlewnik naczyń cynowych
puttjesschepper - wybieracz szamba
raddraaier - kręcił kołem do splatania lin
scharensliep - ostrzący noże i nożyczki
schillenboer - zbieracz obierek ziemniaków
trekschuit jager - burłak ciągnący łodzie
touwslager - producent lin i sznurów
veerman - przewoźnik promem
voddenman - handlarz starzyzną
...i wiele innych do których wytłumaczenia potrzeba nieraz całej opowieści.
Nieznana nazwa
Tak jest i w tym wypadku z tym "omroper". Wikipedia przetłumaczyła to dosłownie z angielskiego gdzie omroeper to town crier przetłumaczone krzykacz miejski lub herold (z niemieckiego) - choć herold był raczej mistrzem ceremonii rycerskich. Po francusku crieur public czyli dosłownie krzykacz publiczny ale może być także woźny sądowy lub obwoływacz. Ja najchętniej nazwałbym go obwoływaczem publicznym.
W czasach, gdy nie było jeszcze gazet ani radia a tym bardziej telewizji, istniał zawód obwoływacza miejskiego który obchodził miasto (wówczas zwał się stadsomroeper) lub wieś (dorpsomroeper) i robiąc dużo hałasu aby przyciągnąć uwagę; a to waląc w tamburyn, patelnię a to trąbiąc na trąbce ale najczęściej dzwoniąc dzwonkiem i wygłaszając donośnym głosem komunikaty i obwieszczenia.
Zawód taki znany już był w starożytnej Grecji i Rzymie gdzie na forum (agora) ogłaszano publice nowe wiadomości. Był to rodzaj ówczesnego rzecznika prasowego.
Nazwa omroeper przejęta została (w latach 20-tych, XX wieku) wraz z rozpowszechnianiem się w Holandii radia dla pracowników radiu a później także w telewizji. Do dzisiaj publiczne stacje radiowe i telewizyjne nazywają się omroepen.
Megafony
W początkach XX w. zawód przestawał być potrzebny w miarę rozwoju radia i telefonu.
W niektórych krajach zaczęto montować na słupach tuby megafonów. Wbrew pozorom takie głośniki na ulicach które można spotkać jeszcze na Czechach i Słowacji nie mają wiele wspólnego z komunizmem. W czasach gdy nie było wielu możliwości przekazu informacji a także z powodu, że wielu ludzi nie umiało czytać; w pierwszej połowie XX wieku, bywało, że w miastach i wsiach Europy montowano głośniki dla informowania (lub propagandy) mieszkańców o tym i owym.
Szczególnie nazistowskie Niemcy używały w czasie okupacji tubowe głośniki publiczne (w Warszawie zamontowane od 1940 r. i popularnie zwane "szczekaczki").
W czasach okupacji, także w Polsce, montowano głośniki (megafony) wieszane na palach na rynkach miast i bardziej centralnych punktach. Megafony spełniały rolę heralda miejskiego. W Warszawie zwane były "szczekaczki" jako, że wprowadzone przez okupanta dla ogłaszania komunikatów okupanta. Takie głośniki nadające muzykę lub lokalne reklamy spotkać jeszcze można w miasteczkach niektórych krajów Wschodniej Europy.
Przypominam sobie, że w Polsce zaraz po II wojnie światowej, nowa władza ludowa instalowała po domach instalacje nagłaśniające których celem było szybkie rozpowszechnianie wiadomości - w tamtych czasach w dużej części propagandowych. Była to skrzyneczka zawierająca tylko głośnik i wyłącznik, podwieszana gdzieś w rogu pokoju i zwana popularnie "kołchoźnik". Centralna stacja nadawcza przekazywała bodajże pierwszy program Polskiego Radia składający się wówczas głównie z wiadomości, komunikatów, pieśni patriotycznych i ludowych. Podobne kablowe "kołchoźniki" instalowane były w Holandii już w latach 20-tych (XX wieku) i zwane były draadomroep - czyli radio kablowe. Po wojnie od 1958 montowano w domach głośniki poczty państwowej PTT (tzw. draadomroep) funkcjonując do końca lat 60.
Zapomniane zawody... Bednarz Budzik miejski Burłak Celnik Flisak Górnik Handlarz wędrowny Herald Latarnik uliczny Listonosz Mleczarz |
Nakręcacz zegara |