Sprzedawca nafty - wymarłe zawody
Tą serię artykułów poświęcam popularnych niegdyś w Holandii zawodach, które już dawno wymarły lub są na wymarciu. Wiele z tych zawodów funkcjonowało jeszcze do połowy XX wieku, więc starsi je pamiętają.
- Przy niektórych specyficznych zawodach mam czasami problem z przetłumaczeniem ich nazwy. Większość z zanikłych już zawodów nierozerwalnie związana jest z rozwojem miast na Zachodzie a my Polacy, społeczeństwo o agrarnym pochodzeniu - niewiele mieliśmy wspólnego z miejskimi obyczajami do połowy XX wieku.
Sprzedawca nafty - de olieman
Olieman (dosłownie: olejarz) był w czasach gdy w miastach nie było jeszcze elektryczności, ulicznym sprzedawcą nafty do lamp naftowych, kuchenek i piecyków olejowych. Naftę zwie się w Holandii petroleum która to jeszcze do połowy XX wieku królowała w holenderskim gospodarstwie domowym, do czasu kiedy odkryto w tym kraju ogromne złoża gazu ziemnego w 1959 r. po czym gaz ziemny podłączano do każdego domu nafta przestała być używana.
![sprzedawcy nafty](/sites/default/files/2022-11/nafta-opalowa-1.jpg)
Nafta oprócz do oświetlenia była jeszcze długo powszechnie używana do naftowych kuchenek które do niedawna można było znaleźć w 'bijkeuken" (przy-kuchni) starszych ludzi lub w sklepie ze starociami. Taka kuchenka naftowa (ned. petroleumstel) świetnie nadaje się do długiego duszenia gulaszu (ned. stoofvlees) na bardzo wolnym ogniu.
Kuchenki olejowe lub naftowe znane były także przed wojna w Polsce pod nazwą Primus, używane były także w armii. Dzisiaj Primus jest do kupienia w lepszych sklepach sportowych jako wyposażenie prawdziwego wędrowcy. Ja sam w podróży z namiotem używam taką zmodyfikowaną kuchenkę (dzisiaj benzynową) od 40 lat z dużym zadowoleniem.
![sprzedawca nafty](/sites/default/files/2022-11/nafta-opalowa.jpg)
Olieman był także zawodem w żegludze i przemyśle; wszędzie tam gdzie pracowały duże maszyny potrzebujące regularnego oliwienia. Zawód ten już także wymarł.
Po naszym warszawskim podwórku czasami chodzili sezonowi sprzedawcy jagód (lub borówek), chłopki sprzedające mleko i nabiał, regularnie przychodził waląc głośno w żelazo "chłop" ostrzący noże i nożyczki, chłop skupujący butelki, szmaty i rzadziej muzykanci czyli kapele podwórkowe. Z mazowieckiej wsi lat sześćdziesiątych, pamiętam jeszcze cygana (lub żyda?) który przejeżdżał przez wieś ze swoją furą obładowaną po brzegi wszelkiego rodzaju dobrem przemysłowym; od wyrobów pasmanteryjnych po patelnie i grabie - którą w handlu wymiennym chłop kupował za swoje produkty rolne jak masło, jajka, warzywa, owies itp.