Katastrofalna powódź w Holandii z 1953 roku

Największa od kilkuset lat katastrofalna powódź jaka dotknęła Holandię miała miejsce 1 lutego 1953 r. Fatalny zbieg okoliczności był jej powodem.
Największa od kilkuset lat katastrofalna powódź jaka dotknęła Holandię miała miejsce 1 lutego 1953 r. Fatalny zbieg okoliczności był jej powodem.
Już niemal 100 lat istnieje popularna w Holandii sieć domów towarowych HEMA. Niegdyś przyzwoitej gospodyni dbającej o reputację nie wypadało wejść do tego sklepu który z racji niskich cen miał reputację sklepu dla proletariatu i biedaków jak powiedzmy dzisiaj ten status ma Primark, Zeeman czy Biedronka.
Współczesne korporacje jak Apple lub Microsoft to pikuś w proporcjach do Holenderskiej Zjednoczonej Kompanii Wschodnioindyjskiej sprzed czterech wieków. Kompania ta (po holendersku w skrócie VOC) powstała w roku 1602 i była pierwszą ponadnarodową kompanią w świecie przysparzającą Holandii świetności i dobrobytu, tworząc z niewielkiego państewka światowe mocarstwo XVII wieku.
W latach sześćdziesiątych XX wieku, na ulicy Bednarskiej miał swój warsztacik szewc. Był weteranem wojennym bez nogi. Chodził po ulicy o drewnianych kulach i miał reputację największego moczymordy Mariensztatu. Zapach skóry i butaprenu czuć było już przed drzwiami do jego warsztaciku.
Ojciec Abraham przez 50 lat śpiewał piosenki łatwo wpadające w ucho. Jego "Mała kawiarenka w porcie" z 1975 r. stała się znanym światowym przebojem w wykonaniu Mireille Mathieu, Joe Dassin (F), Peter Alexander (D), Audrey Landers (USA), Demis Roussos, Engelbert Humperdinck, także James Last i André Rieu mieli ją w swoim repertuarze.
Od lat toczy się dyskusja na temat nowych, odnawianych źródeł energii. Od roku 2005 sprywatyzowane zakłady energetyczne sprzedają tzw. "zielony prąd" - czyli prąd mający być przyjaznym środowisku naturalnemu.
Także Holendrzy z sentymentem wspominają dawne czasy; jak to kiedyś było... i już nigdy nie wróci. Choć poniżej opisany obraz Holandii, z małymi wyjątkami, nie istnieje już co najmniej 40 lat to w narodowej pamięci i kulturze jest żywe.
Haga zagra 31. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Podczas tegorocznego Finału kwestujemy, bo chcemy wygrać z sepsą! Gramy dla małych i dużych.
W roku 2011 gmina Utrecht ściągnęła polską organizację charytatywną Fundacja Barka nie dając sobie rady z zalewem polskich włóczęgów w tym mieści. Barka wspiera imigrantów w Holandii w ramach programu ponownego powrotu do domu dla bezdomnych lub potrzebujących pomocy.
Mieszkając całe życie wśród Holendrów dostrzegam swoje słabe stroni i ich mocne. Może najważniejszą cechą czyniącą Holendrów tak fortunnym narodem jest determinacja w działaniu. Są w trudnych warunkach znacznie łatwiej panami sytuacji.
Szedł po miasteczku i pukał kijem w szybę sypialni - człowiek-budzik. Zwał się porder - czyli szturchacz po polsku.
W kraju tak niezwykle gęstej sieci rzek i kanałów, podróżowanie drogami lądowymi było mało praktyczne a nawet często niemożliwe. Brak mostów i bagniste torfowiska utrudniały ruch lądowy. Znacznie łatwiej i taniej było i jest nadal przewodzić towary drogami wodnymi.
Ilu ludzi ma poczucie, że pożytecznie spędzają czas w pracy? Że twoja praca daje jakiś pożytek innym?
W języku holenderskim ilość słów jest nieskończona ponieważ słowa można łączyć w nieskończoną ilość kombinacji. Co roku powstają nowe słowa których jeszcze nie było. Są odbiciem ducha minionego roku.
Zawód celnika - w jego klasycznym znaczeniu osoby kontrolującej na granicy przewożone towary - już nie istnieje, z wyjątkiem lotnisk i innych specjalnych funkcji przy przekraczaniu granic Unii Europejskiej.
Szpulka nici, guzik, garnek, szczotka, łyżka, szare mydło... Czyli 1001 drobiazgów sprzedawał wędrowny handlarz przemierzając cały kraj.
Pierwszy kontakt Polaka z holenderską służbą zdrowia ujawnia jak duże są różnice kulturowe między tymi narodami. Polska służba zdrowia po 45 latach komunizmu stała się także proletariacka, "lekarz stał w służbie robotnika" - status doktora był równy robotnikowi.
Eskimosi mają czterdzieści słów na określenie śniegu. Polacy maja co najmniej tyle samo słów na określenie stanu nietrzeźwości. Holendrzy mają czterdzieści słów dla nazwy "kieliszka jenever" (gin).
Tego zawodu ani jego nazwy nie ma w języku polskim. Po angielsku "town crier" czyli krzykacz miejski. Herald to jeden z najstarszych zawodów na świecie i choć już dawno nie istnieje w pierwotnej formie to jego holenderska nazwa "omroeper" funkcjonuje nadal dla prezentera i pracownika publicznego radia i telewizji.
Idący drogą rolnik chwieje się na nogach, dziady z sinymi twarzami na ławce w parku, studencka młodzież przy ognisku nad jeziorem, trzech menadżerów na delegacji, ekipa polskiej telewizji w plenerze, profesor historii z ministrem kultury. Łączy ich wszystkich jedno: kieliszek.