Historia kontaktów polsko-holenderskich
Historia kontaktów polsko-holenderskich liczy oficjalnie już ponad 700 lat. Historia kontaktów które nadal tłumaczą wizerunek i pozycję Polski w współczesnym świecie.

Kontakty polsko-holenderskie sięgają już co najmniej 700 lat wstecz i ich historia jest tak długa i bogata jak historia polskich kontaktów z Krzyżakami i Prusakami. Ba! Powiedziałbym nawet, że do dzisiaj w tych polsko-holenderskich stosunkach, w pewnym sensie, niewiele się zmieniło.
Aby lepiej zrozumieć charakter tych kontaktów należy wpierw zrozumieć charakter Polaków i Holendrów, zasadnicze różnice rozwoju obu narodów na przestrzeni wieków.

Byt określa świadomość
Ta stara prawda potwierdza się także w rozwoju charakteru narodów. Historycznie polski i holenderski naród rozwijał się w zupełnie innych warunkach, choćby nawet w innych warunkach klimatycznych.
Polski naród rozwijał się przez wieki w stosunkach głęboko feudalnych, żyjąc wyłącznie z roli, indywidualistycznie, z daleka od miast, z daleka od wpływów Zachodniej Europy (reformacji) i jego jedynym stałym autorytetem był i nadal jest kościół katolicki. [tutaj rozwinięcie tematu >>>]
Holenderski naród zawsze musiał walczyć z żywiołem wody (z żywiołem nie można walczyć w pojedynkę tylko kolektywnie), żył z morza i delty Renu, mieszkał głównie w miastach, był kupcem i odrzucił już dawno dogmaty kościoła katolickiego stając się protestantami. [tutaj rozwinięcie tematu >>>]

Spichlerz Holandii
Od 700 lat kwitł hanzeatycki Gdańsk gdzie holenderscy kupcy dorabiali się fortun, żyli dostatnio, stawiali przepyszne kamienice, rozwijała się kultura, sztuka i nauka. U podstawy tego dobrobytu leżała... Wisła. To Wisła i jej dorzecza stanowiły rdzennie polskie ziemie. Nasi magnaci, obszarnicy ziemscy spławiali Wisłą wszelkie płody ziemi które Holendrzy z wielokrotnym zyskiem sprzedawali poprzez Gdańsk dalej w całej Zachodniej Europie [zobacz "Wisła", "Zboże", "Drewno" i "Matka Handlu"].
Gdańsk i bogactwo z niego płynące leżał u podstaw rozkwitu Holandii tworząc w kolejnych wiekach jej światową potęgą morską i gospodarczą.
W XV-XVII wieku nad Bałtykiem leżało wiele ważnych portów i centrów handlowych ówczesnej Europy. Gdańsk był największym z nich i w pewnym okresie nawet największym portem świata.

Współczesne pojęcie przynależności narodowej nie miało do XIX wieku znaczenia. Nie miało znaczenia czy Gdańsk był polski, niemiecki czy holenderski. Był po trosze brandenburski, polski, krzyżacki, pruski, duński i holenderski. Liczył się międzynarodowy handel i zysk. Owszem, do Gdańska polscy flisacy spławiali Wisłą wiele atrakcyjnych towarów; zboże, drewno, skóry, sól i inne dobra natury na których bogacili się polscy feudalni magnaci oraz Holendrzy. Polski towar Holendrzy sprzedawali dalej z olbrzymim zyskiem w zachodniej i południowej Europie. Na tym gdańskim handlu powstało wiele holenderskich fortun i ten dorobek stał się podwaliną późniejszego holenderskiego imperium handlowego.
To holenderscy kupcy rozpraszali się po całym świecie (tak jak i dziś nadal to robią) na swoich wyśmienitych żaglowcach i handlowali z wszystkimi i wszędzie według prostej zasady; tanio kupić i drogo sprzedać. Tak też czynili przez wieki i czynią nadal także w Polsce (zobacz: Philips, UPC, Heineken, Unilever, ING, Akzo, DAF). Holandia przez wiele lat (w pierwszej dekadzie XXI wieku) zajmowała pierwszą pozycję na liście krajów – największych zagranicznych inwestorów - w Polsce (przed Niemcami, Francją i USA!). Gdy tylko w roku 1990 Polska wyszła z Bloku Wschodniego, holenderscy biznesmeni przejmowali wszystko co im się opłacało z kraju kompletnie pozbawionego rodzimej przedsiębiorczości.

Drewno za cegłę
Maszty holenderskich żaglowców pochodziły m.in. z polskich puszcz a amsterdamskie kamienice stoją do dziś na dębowych palach z tychże polskich puszcz.
Za to czerwona cegła holenderska dała początek pruskiego „cegielnianego gotyku" tak do dzisiaj bogato reprezentowanego na Pomorzu i Mazurach. Statki płynęły z Gdańska pełne towarów i aby nie wracać na pusto, jako balast, przywoziły cegłę wypalaną w Holandii - kraju obfitującego w glinę i najlepszej jakości cegłę. Podwójny zysk.

Holendrzy nad Wisłą
Około 400 lat temu duże grupy holenderskich Menonitów (fundamentalny odłamu protestantów) zakładały kolonie wzdłuż dużych polskich rzek; Wisły i Bugu. Tam gdzie bagna i rozlewiska odstraszały miejscową ludność – tam osiedlali się Holendrzy, świetnie dający sobie radę z melioracją. Nawet warszawska podmokła Saska Kępa była osadą holenderską [zobacz niezwykłe ciekawostki polsko-holenderskie].

Już od 1297 roku istniało piękne miasto Pruska Holandia (Preussisch Holland - Pasłęk) założone w krzyżackich Prusach. Tam też i w okolicach ujścia Wisły osiedlali się prześladowani w czasach kontrreformacji protestanci z Holandii. W dziewiczych i bagnistych terenach Żuław najlepiej mogli wykorzystać swoje doświadczenie jak z bagna stworzyć najbardziej urodzajny kraj co było zresztą miejscowej władzy na rękę, bo osuszaniem bagien nikt inny się nie imał. W 1945 roku już zgermanizowani potomkowie tych uciekinierów sami uciekli z tych ziem, także z Pasłęka wraz z resztą Prusaków w trwodze przed nadciągającą Armią Czerwoną. Ślady po nich są coraz bardziej zatarte, choć wciąż widoczne.

Wrogie stereotypy przetrwały wieki
Dobrych stosunków z polską ludnością Holenderscy osadnicy nie mieli, różniąc się zasadniczo od polskiego pańszczyźnianego chłopstwa rozwojem cywilizacyjnym. Przykładem tego jest holenderska nazwa kołduna - po holendersku nazywa się "polski warkocz" (Poolse vlecht). Holendrzy czuli się lepsi od Polaków o których mówili, że "śpią w słomie na klepisku, jedzą drewnianą łyżką z jednego garnca i nie noszą bielizny". Ponadto osadnicy nękani byli pogromami dzikich hord tatarskich ze stepów, co religijni Menonici przyjmowali jako wolę Bożą ale osadnictwa i rozwoju to nie stymulowało.
W roku 1831, po powstaniu listopadowym prasa holenderska pisała o Polakach: “Woelziek, ondankbaar en immatuur” (”Wichrzyciele, niewdzięcznicy i niedojrzali”).
Jedyne przysłowie związane z Polska, które do dzisiaj funkcjonuje w języku holenderskim to “Poolse landdag” (”polski sejmik”) - tym mianem określa się imprezy kończące się totalnym chaosem.
Śladem kontaktów polsko-holenderskich w samej Holandii jest dość popularne w Amsterdamie nazwisko... Polak (lub Polack) najprawdopodobniej pochodzące od polskich Żydów osiedlających się w Holandii.
Kto wie jak dzisiaj Holendrzy postrzegają Polaków? Pomijam tu wypowiedzi poprawne politycznie.
Polskie kontakty z Holandią
Jakie były kontakty Polaków z Holandią?
Owszem, garstka dzieci polskich magnatów studiowały na Zachodzie w tym także w Holandii.
Owszem, jeden Polak pomagał Holendrom kolonizować Brazylię (Arciszewski).
Owszem żołnierze gen. Sosabowskiego i Maczka ginęli podczas wyzwalania Holandii w 1944 roku.
Owszem, dzisiaj holenderskie rolnictwo, budownictwo i inne proste a ciężkie zawody opierają się na polskiej sile roboczej.
Ale czy te wszystkie fakty maja nas napawać dumą?
Fundamentem nierówności i historycznego zacofania jest, moim zdaniem, trwający w Polsce niezwykle długo feudalizm, dyskryminujący polski naród - zobacz: "prawa miejskie" i "dlaczego Kraków zbudowali". Sam fakt, że niewolnictwo zniesiono w Polsce zaledwie 150 lat temu - później niż w Stanach Zjednoczonych - mówi jakie opóźnienie mamy do przebycia.
Przeczytaj także tematy powiązane:
- Z Gdańska do Amsterdamu płynął dobrobyt
- Gdy Gdańsk był holenderskim
- Moedernegotie czyli holenderska matka handlu z Polską
- Jak polskie zboże wzbogaciło Holandię
- 1000 lat kontaktów polsko-holenderskich oczami Holendra
- Słynni Gdańszczanie z holenderskim pokrewieństwem
- Drewno - od wieków polski towar eksportowy
- Kto zboże posiada...
- Hans Vredeman de Vries - artystyczny influencer
- Holenderscy kupcy i polscy magnaci
- Historia toruńskich pierników
- Duńskie archiwum uczy historii Polski