Moedernegotie czyli holenderska matka handlu z Polską
Historycy uczą nas wydarzeń, imion królów i dat bitew. Widzimy drzewa ale nie widzimy lasu. Umyka zupełnie to co w historii zawsze było i jest najważniejsze: korzyść, zysk, pieniądz. Zysk był i jest motorem rozwoju i historycznych wydarzeń, także w Polsce, od początku jej istnienia.
Chleba i desek było potrzeba
Do rozwoju cywilizacji potrzebne jest zabezpieczenie dwóch podstawowych warunków życia: dachu nad głową i chleba do ust.
- Aby mieć dach nad głową trzeba dysponować dobrym budulcem do budowy dobrego, trwałego domu.
- Aby mieć zapewniony nasz chleb powszedni trzeba zadbać o spichlerz pełen zboża.
To właśnie były podstawy dobrych interesów jakie Holendrzy robili już we wczesnym średniowieczu w Polsce: drewno i zboże.

Woda była Holandii wrogiem i sojusznikiem
Woda jest odwiecznym wrogiem Holandii. Woda zawsze stoi "pod progiem" holenderskiego domu czyhając tylko na okazję aby rozmyć i zniszczyć ludzką prace. Ale także woda przynosiła i nadal przynosi Holandii dobrobyt. Woda jest idealnym środkiem transportowym. Najpierw była woda z... Wijsel czyli po holendersku Wisła - która przynosiła towary do Gdańska.
Wisła i jej dorzecze była tradycyjnie krajem Polaków, lub raczej własnością potężnych feudalnych magnatów mający ten kraj w rękach. Ich zamożność gwarantował eksport na Zachód produktów rolnych i drewna z ich latyfundiów. Feudałowie dobrze zarabiali i holenderscy kupcy jeszcze lepiej.

Wisła
Wijsel, bo tak zwą Holendrzy Wisłę wraz ze swoim dorzeczem stanowiła niegdyś idealną drogę transportową ze tego spichlerza Europy. Z olbrzymiego obszaru środkowej i wschodniej Europy spławiano towary do morza. Od Krakowa do Gdańska flisacy spławiali Wisłą poszukiwane na Zachodzie towary. W Gdańsku czekały już holenderskie żaglowce na towar. [przeczytaj: "Gdy Gdańsk był holenderskim Danswijk"]

Matka handlu
Bałtycki handel Holendrzy zwali "Moedernegotie", czyli Matka Handlu. Bo Bałtyk dał początki świetności Niderlandów i nauczył Amsterdamczyków robić interesy za morzem.
Stosunkowo tanie surowce z bałtyckich portów od Gdańska do Rygi, transportowały holenderskie żaglowce na zachód i sprzedawały z wielkim zyskiem w portach Zachodniej Europy a później z jeszcze większym zyskiem w basenie Morza Śródziemnego do Genui.

Także Dania zawdzięcza swój dobrobyt m.in. holenderskiej Moedrenegotie: od roku 1429 każdy żaglowiec płacił słone myto aby mógł przepłynąć przez wąską (4,5 km szerokości) cieśninę Sund (ned. De Sont) z Bałtyku na Morze Północne. Cieśnina strzeżona jest do dzisiaj przez fortece duńskiego zamku Kronborg i szwedzkiego Helsingborg (od roku 2000 wisi most rozpięty nad tą cieśniną).

Kogi - średniowieczne TIR-y
W północno-zachodniej Europie już w XII wieku handel międzynarodowy osiągnął tak duże rozmiary, że powstało zapotrzebowanie na duże statki handlowe do transportowania towarów z krajów nadbałtyckich. Średniowieczna unia hanzeatycka była więc czymś na podobieństwo współczesnej europejskiej wspólnoty gospodarczej. Miasta zrzeszone w Hanzie korzystały najbardziej z gospodarczego rozwoju Europy.

W regionach od Danii do Niderlandów zaczęto budować kogi - duże statki o holenderskiej i niemieckiej nazwie kogge (ang.: cog, pol.: koga) o konstrukcji bazującej na żaglowcach Wikingów. Statki te miały rozmiary ok. 25 x 8 m i mogły transportować ok. 100 ton towarów. Z czasem budowano coraz większe z ładownością do 250 ton. Burty kogi były tak wysokie (4-6 m), że z czasem dobudowano podwyższenie (mostek kapitański) aby sternik widział wodę.

Bałtyckie żaglowce z "gwizdem"
Fluitschip, po polsku fluita (lata 1580-1700) był kolejnym specjalnym żaglowcem zaprojektowanym właśnie do handlu bałtyckiego. Trójmasztowy statek z "grubym" gruszkowatym brzuchem powiększającym ładowność o długości od 35 metrów. Fluita miała ładowność od 200 do 400 ton, była szybka, stabilna i wymagała wyjątkowo małej ilości załogi (9-10 osób). Poza tym fluita była "pękata" i miała stosunkowo niewielki pokład - co było ważne - jako, że Duńczycy w Sundzie pobierali myto od powierzchni pokładu.
W 1670 r. całkowita ładowność holenderskiej floty wynosiła niemal 600 tys. ton - to była połowa wszystkich europejskich flot tego okresu.

Przeczytaj także tematy powiązane:
- Z Gdańska do Amsterdamu płynął dobrobyt
- Gdy Gdańsk był holenderskim
- Jak polskie zboże wzbogaciło Holandię
- Historia kontaktów polsko-holenderskich
- 1000 lat kontaktów polsko-holenderskich oczami Holendra
- Słynni Gdańszczanie z holenderskim pokrewieństwem
- Drewno - od wieków polski towar eksportowy
- Kto zboże posiada...
- Hans Vredeman de Vries - artystyczny influencer
- Holenderscy kupcy i polscy magnaci
- Historia toruńskich pierników
- Duńskie archiwum uczy historii Polski