Żaglowiec kompanii VOC z XVII wieku
Historia Holandii to historia światowej żeglugi i handlu. Holandia nie byłaby tym czym jest gdyby nie jej flota opływająca wszystkie morza świata w poszukiwaniu intratnego handlu. Swą świetność Holandia zawdzięcza głównie XVII-wiecznym żaglowcom typu Indiaman czyli uzbrojonym po zęby trzymasztowcem pływającym do Indii.
Oczywiście "do Indii" nazywało się 400 lat temu wszystko co leżało na wschód od Afryki. Współcześnie musimy myśleć o wszystkich krajach leżących nad Oceanem Indyjskim i Pacyfikiem.

Co trzeci tonął
Holendrzy nazwali ten typ żaglowca, specjalnie zaprojektowanego na misje handlowe do Azji, spiegelretourschip co dosłownie znaczyło Lusterkowy Statek Powrotny.
Lusterkowy, bo tył żaglowca przypominał formą ówczesne lusterka. Anglicy używali nazwy East Indiaman.
Powrotny bo założeniem było, że wróci z rejsu do Indii i będzie częściej na tej trasie kursował - na co nikt gwarancji nie dawał. Wyprawa taką łupinką dookoła świata była bardzo ryzykowna. Z ponad 2000 żaglowców VOC (Kompanii Wschodnioindyjskiej) zatonęło około 700.

Typowy żaglowiec holenderskiej kompanii wschodnioindyjskiej VOC w XVII wieku był trzymasztowcem i miał średnio 40 m długości.

Budowa żaglowca
Budowa żaglowca trwała 8 miesięcy. Dwa miesiące trwała budowa kadłuba na pochylni i jeszcze 6 miesięcy reszta prac wykończeniowych po zwodowaniu.
Do budowy jednego żaglowca tego typu zużywano 1000 drzew; 400-600 dębów i 300-400 sosen. Drewno pochodziło głownie z Polski i Norwegii.
Na żaglowcu znajdowało się 21 km lin oraz 50-60 armat, wiele muszkietów i solidny zapas prochu. Ten zapas prochu był bardzo czułym punktem; raz, że nie mógł zawilgotnieć a dwa, że łatwo było zaprószyć ogień (z lamp olejowych lub świec) z fatalnym skutkiem.

Załoga
Załoga składała się z 200 do 300 ludzi. Około jednej trzeciej części załogi stanowili żołnierze, do 20 pasażerów, reszta marynarzy, kilku oficerów, kucharz, bottelier (rodzaj zaopatrzeniowca odpowiedzialnego za racje żywnościowe i trunki) oraz paru rzemieślników; cieśla, krawiec, kowal i cyrulik.
W okresie największej prosperity XVII wieku Holandia posiadała flotę 20 tys. jednostek pływających o ładowności od 50 do 600 ton.

Rejs
Rejs trwał co najmniej 8 miesięcy. Opływano Afrykę, Ocean Indyjski zmierzając do portów Dalekiego Wschodu. Statki opływały cały region kupując i sprzedając po drodze to co było korzystne w danym regionie [więcej na ten temat >>>].
Te kilkaset osób załogi ściśnięte na tak małej powierzchni statku utrzymywana była w żelaznej dyscyplinie. Każda niesubordynacja karana była śmiercią gdyż nie można było sobie pozwolić na nic co mogłoby zagrażać bezpieczeństwu statku i załogi.
Około 15% załogi umierała podczas rejsu na różne choroby (m.in. szkorbut) lub ginęła w walce z tubylcami, konkurentami i piratami. Chociaż "piraci" było w tych czasach pojęciem względnym, często piratem był po prostu konkurent angielski lub portugalski.

Świat należał do odważnych
Zresztą między statkiem handlowym a pirackim istniała wówczas bardzo cienka granica albo jej nawet nie było. Każdy statek zbrojony był po zęby. Konkurujący ze sobą o panowanie nad światem Anglicy, Holendrzy, Hiszpanie i Portugalczycy byli w zasadzie permanentnie na "wojennej ścieżce" ze sobą. W okresach wojen z Anglikami po morzach pływało 20 tys. uzbrojonych holenderskich statków, co na ten czas było olbrzymią siłą.
Zapraszam do zwiedzenia arcyciekawego muzeum żeglugi w Amsterdamie gdzie m.in. można się przespacerować po XVII-wiecznym żaglowcu "Amsterdam". A jak będziesz miał szczęście popróbujesz marynarskiej strawy z tego okresu