Jak polskie zboże wzbogaciło Holandię

Aby mogła rozwijać się cywilizacja, naród muszi mieć zabezpieczone dwa podstawowe warunki życia: dach nad głową i chleb do ust. Aby mieć zapewniony chleb powszedni trzeba zadbać o spichlerz pełen zboża. Gdy polski chłop przymierał z głodu, Holender zbijał kapitał na polskim zbożu.

Mapa Polski
Fragment mapy Polski ze słynnego atlasu holenderskiego kartografa Blaeu z połowy XVII wieku. Snopek zboża był wówczas symbolem Polski w Holandii.

W średniowiecznej Europie zaczynała się już specjalizacja: Anglia produkowała i eksportowała wełnę, Francja wino a Portugalia oliwę ale w Europie brakowało chleba. Holenderskie talenty handlowe nierozerwalnie związane są z rozwojem żeglugi szybko odpowiedziały na rosnące zapotrzebowanie na chleb.

Gdy Polska była spichlerzem Europy

Dorzecze Wisły było średniowiecznym spichlerzem Europy. To bogactwo produktów rolnych jakie niosły niegdyś wody Wisły można jeszcze dobrze zauważyć odwiedzając wszystkie miasta jakie na jej brzegu leżą, rozpoczynając od Krakowa, poprzez Sandomierz, Kazimierz Dolny, Warszawę, Płock, Włocławek, Toruń, Bydgoszcz, Grudziądz, Tczew i koronę Wisły: sam Gdańsk.

Szybko rosnące zapotrzebowanie na zboże w zachodniej Europie i jego niedobory zmusiły holenderskich kupców do szukania nowych producentów. Przy tym muszę dodać, że pisząc w uproszczeniu o "holenderskich kupcach" mam także na myśli także kupców fryzyjskich, flamandzkich i zelandzkich. Dorzecze Wisły było tym nowym producentem już od XIV wieku, kiedy to statki były na tyle dobre, że opłacało się wieźć zboże z Gdańska do Amsterdamu.

gospodarka średniowiecznej Europy
Główne trasy handlowe średniowiecznej Europy i produktów którymi handlowano w unii hanzeatyckiej.

Z Gdańska do Amsterdamu

Mare Balticum lub Oostzee czyli Morze Wschodnie jak w krajach germańskich zwany jest Bałtyk stał się opłacalnym celem wypraw po zboże. Od początku XV wieku setki statków rocznie zawijało do Gdańska i innych bałtyckich portów po zboże. Ziarno z Polski było bardzo tanie (polscy handlarze nie wiedzieli ile warte było na Zachodzie) i interes szedłby świetnie gdyby nie zawiść konkurentów.

Grupie hanzeatyckich miast bałtyckich (tzw. wówczas wendowskie miasta) Prus i Inflantów (Elbląg, Kłajpeda, Riga. Hamburg, Lubeck, Rostock, Wismar i Stralsund) nie podobał się ten masowy napływ handlowców znad Morza Północnego i dochodziło często do starć na morzu aż doszło do regularnej wojny w której "wąskie gardło" jakim była cieśnina duńska Sund (ned. Sont) odgrywało kluczową rolę. Między rokiem 1438 i 1544 toczyli Holendrzy cztery wojny zwane w Holandii Sontoorlogen. W końcowym rezultacie Holendrzy tą wojnę o bałtycki handel wygrali i od tej pory Amsterdam stał się światowym centrum handlu zbożem.

W połowie XVI wieku sprowadzano z bałtyckich portów ilość zboża wystarczającą do wykarmienia 650 tys. ludzi, czyli więcej niż liczyła mieszkańców sama Holandia. W XVII wieku do Amsterdamu sprowadzano głównie z Gdańska około 150 tys. ton zboża rocznie. Gdańskie zboże dawało w Amsterdamie 40-50% zysku. Gdy sprzedawano je dalej, na południu Europy można było liczyć na jeszcze większy zysk. Gdy pod koniec XVI wieku nastał we Włoszech wielki nieurodzaj - holenderskie fluity ciągnęły zboże do Genui, śrubując ceny i  podwajając zyski.

Do spichlerzy w Tarnowie, Lubartowie i miast na Wołyniu dowożono nieraz z odległości 300 km żyto i pszenicę, skąd zboże płynęło naturalnym biegiem rzek do Bałtyku. Czasami zboże pochodziło z regionu położonego o 1000 km od Gdańska. W pierwszej połowie XVI wieku Wisłą płynęło około 1000 statków lub barek rocznie. Dwieście lat później, w roku 1751 było to dokładnie 2222 barek.

Staroświeckie jak na tamte czasy - feudalne stosunki społeczne w Polsce znakomicie ułatwiały Holendrom handel. Olbrzymie obszary kraju były jeszcze w rękach małej garstki feudałów - co upraszczało porozumienia handlowe. Czytam w holenderskim piśmie historycznym: "De leenheren waren over het algemeen kapitaalkrachtig, zodat aanpassingen in het productieproces eenvoudig te realiseren waren en het surplus aan graan – voor de handel – gegarandeerd kon worden. De sociale verhoudingen bleven nagenoeg onveranderd gedurende de bloeitijd van de Baltische graanhandel." (Feudałowie dysponowali z reguły dużym kapitałem co ułatwiało realizację zmian w procesie produkcji a nadwyżki zboża zabezpieczały kontynuację handlu. Takie stosunki społeczne nie zmieniły się w całym okresie handlu zbożem).

  • Feudalizm w Polsce - w rosyjskiej części cesarstwa - zniósł car Aleksander II oficjalnie w roku 1861 co nie znaczy, że z dnia na dzień zniknęło poddaństwo chłopa, podobnie jak ze zniesieniem niewolnictwa w Ameryce nie poprawił się żywot murzynów.
Gdańsk w XVII wieku
Obraz flamandzkiego malarza wiszący w gdańskim ratuszu przedstawia kwintesencję Gdańska. Przed Dworem Artusa umawiają się kupcy (polski szlachcic dobija targu z holenderskim kupcem) a w tle spławiane są towary do Gdańska.

Towary wymieniane w Amsterdamskich Księgach Notarialnych, wysyłanych z gdańskiego portu, dzielą się na kilka grup:

  1. Artykuły spożywcze (sól, żyto, pszenica, jęczmień, owies, groch, śliwki, cebula, tłuszcz, masło, cukier, ryby, przyprawy)
  2. Towary (len, konopie i ich odmiany, pakuły, łyko, liny, maszty, wiosła)
  3. Różne towary (pierze, wełna, metale, smoła, łój, wosk do wyrobu świec, skórki, różne chemikalia, takie jak proch strzelniczy, saletra, barwniki, ałun, popiół i potaż do robienia ubrań, mydła i szkła). 

Im większy dochód szlachta czerpała z produkcji i sprzedaży popiołu i potażu, tym większym problemem zaczynały być kończące się polskie zasoby drewna, jak pisał w XVIII wieku Ignacy Krasicki:
"Gdyby nie było potażu
Nie byłoby ekwipażu;
Skarb to nie dosyć wielbiony
Z popiołu mamy galony"

Z lasów i pól spławiane Wisłą

W początkach wiślanego handlu, do spływu używano prymitywne tratwy zwane plenice lub pletnice; razem powiązane belki lub pnie bez żagla i steru sprzedawane w całości - nie musiały wracać - jako, że drewno było najbardziej cenione a zboże było dodatkowym zarobkiem. Do kierowania służyły żerdzie zwane laskami. Przy dłuższej podróży flisacy budowali na plenicy szałas i gotowali sobie w piecyku z kamieni. W miarę jak w XVI wieku rósł handel zbożowy powstały tratwy ze skrzyniową obudową zwane kokoszki. Jak one wyglądały możemy obejrzeć w muzeum w gdańskim ratuszu na obrazie gdańskiego malarza Izaka van der Blocke, który w roku 1608 namalował obraz "Apoteoza Gdańska". Na obrazie widzimy łuk triumfalny z panoramą miasta strzeżonego przez Boga, dworem Artusa u stóp i chmarą kupców robiących interesy, a wszystko opływa Wisła pełna barek z towarem.

Z czasem budowano coraz większe i sprawniejsze statki jak np. kamięgi, szkuty, dubasy, lichtany, galary, wiciny, byki i kozy. XVIII-wieczne statki na Wiśle miały wymiary około 18 m długości, 8 m szerokości i mogły przewieźć jednorazowo ok. 30-70 ton zboża.

flisacy spławiają do Gdańska
Fragment "Apoteozy Gdańska" z łodziami transportującymi towar Wisłą.

Mocarne miasto Gdańsk

W roku 1600 Gdańsk był jednym ze świetniejszych miast Europy. Liczył 50 tys. mieszkańców to jest 5 razy więcej niż ówczesna Warszawa i 3 razy więcej niż Kraków lub Poznań. Miasto było w praktyce autonomiczną republiką, z własnym budżetem, z własną monetą, własnym wojskiem i nawet do 1640 roku własnymi okrętami wojennymi. W XVII wieku 75% handlu zagranicznego Rzeczypospolitej znajdowało się w rękach gdańszczan.

Gdańszczanie i fluity bałtyckie
Polski szlachcic dobija targu z holenderskim kupcem a po prawej typowy żaglowiec o nazwie fluita do transportu towarów z Bałtyku do Holandii.

Zboże i drewno w zamian za luksusy z Zachodu

Holenderskie żaglowce przybywały do Gdańska po zboże na wiosnę. Po drewno mogły pływać cały rok. Czasami miały w ładowniach tylko balast (którym mogły być dobre holenderskie czerwone cegły) ale najczęściej był to ładunek soli, śledzi i wina, czasem masło i ser a w późniejszym okresie także sukno i przyprawy. Wracały do Amsterdamu ze zbożem.

Tak wyjątkowy sukces w światowym handlu zawdzięczali Holendrzy kilku wynalazkom i usprawnieniom technicznym znacznie obniżającym koszty budowy żaglowca. Poza tym cwani Holendrzy budowali żaglowce tak aby płacić najmniejsze podatki tranzytowe w cieśninie duńskiej. Duńczycy naliczali podatek od wielkości powierzchni pokładu statku. Dlatego też typowy żaglowiec bałtycki (fluitschip) miał pękata formę; duża ładowność ale wąski pokład - konkurenci płacili znacznie więcej. Ten typ żaglowca znalazł później naśladowców w Niemczech (Fleute) i Anglii (fly-boat).

Na dnie Bałtyku leży wiele fluit które zatonęły w sztormach a kilka z nich o wdzięcznych nazwach jak Anna Maria, Ghostwreck, Leeuwenwraak, Scheer i Scheurrak zlokalizowano. 

Moedernegotie czyli holenderska matka handlu z Gdańska dawała wspaniałe zyski do roku 1660. W tym czasie szybko zaczęła rosnąć produkcja zboża w innych częściach Europy gdy liczba ludności Europy nie rosła. Ceny zboża spadły i handel bałtycki przestał być tak opłacalny. Gdańsk powoli tracił znaczenie pierwszego portu w Europie, choć handel zbożem trwał jeszcze przez wieki.

Dla Holandii rozpoczął się jeszcze bardziej intratny handel z Azją i Ameryką.

Przeczytaj także tematy powiązane: