Chorowanie w Holandii

Polakom chorować w Holandii nie polecam. Dlaczego? W oczach holenderskiego lekarza (niemal) każdy Polak jest hipochondrykiem! W oczach wielu Polaków przywykłych polskiej służby zdrowia, holenderski lekarz jest ignorantem i partaczem.

Według statystyk CBS (2017) na sto dni roboczych w Holandii, kobiety są 4,3 dnia na chorobowym, mężczyźni 2,2 dnia. Różnica płci jest największa w wieku 25-35 lat.

Rok liczy ok. 260 dni roboczych, czyli holenderskie kobiety są 11-12 dni na chorobowym rocznie. W Polsce średnia dla obu płci wynosi 12 dni "na L4" (2016).

Chorowanie w Holandii

Ile jest w nas hipochondrii?

Hipochondria czyli choroba z urojenia jest kłopotliwa zarówno dla pacjenta jak i dla lekarza. Dominującą cechą hipochondryka jest stałe nieuzasadnione przekonanie o posiadaniu co najmniej jednej poważnej i postępującej choroby. Doświadczony lekarz znający swoich pacjentów potrafi z reguły odróżnić pacjenta z prawdziwą chorobą czy urojoną. Tymczasem hipochondryk przy najdrobniejszych nieprawidłowościach funkcjonowania organizmy wpada w panikę i strach przed chorobą zagrażającą jego życiu. Wszyscy jesteśmy w mniejszym lub większym stopniu hipochondrykami. To nasz naturalny strach przed śmiercią. Na szczęście większość ludzi potrafi dobrze relatywizować i tylko prawdziwi hipochondrycy lecą z każdą dolegliwością do lekarza. 
  

Porady holenderskiego lekarza pierwszego kontaktu.
Porady holenderskiego lekarza rodzinnego, jakie znaleźć można w folderze w jego poczekalni.

Z holenderskiej perspektywy i kulturowych uwarunkowań niemal każdy polski pacjent jest hipochondrykiem, wpadającym  w panikę przy każdej podwyższonej dziesiątej części stopnia Celsjusza. Polacy potrafią za gorączkę uważać temperaturę 37°C gdy dla holenderskiego lekarza gorączka rozpoczyna się powyżej 38°C a i to nie jest powodem aby go niepokoić. Gorączka nie jest zagrożeniem, to objaw zwalczania choroby. Gorączki nie należy zwalczać, wystarczy dużo pić i odchorować.

Chorowanie w Holandii

Człowiek najbardziej cierpi na cierpienie którego się obawia

Według tego holenderskiego przysłowia żyje prawdziwy hipochondryk. Hipochondryk przychodzi do lekarza z całą listą wygooglowanych bolączek na które on akurat wszystkie cierpi. Niestety nie zawsze lekarz postawi właściwą diagnozę dlatego też na grobie hipochondryka widnieje napis "A nie mówiłem!?"

Mottem prawdziwego hipochondryka są słowa Jezusa Chrystusa: "szukajcie, a znajdziecie"

Polak u holenderskiego lekarza rodzinnego

Gdy w Polsce do dziecka z gorączką (38,5ºC) potrafi przyjechać pogotowie to w Holandii lekarz rodzinny telefonicznie (huisarts) i lakonicznie poleci spanikowanej matce podać aspirynę i przyjść z dzieckiem ewentualnie następnego dnia do jego gabinetu.

Na grypę i zaziębienie nie wynaleziono jeszcze lekarstwa i holenderski lekarz nie przepisuje na takie dolegliwości żadnych leków, a już na pewno nie antybiotyków. Lekarze domowi kierują się zasadą, że choroba sama przejdzie gdyż tak też jest w 90% przypadków. To oszczędza służbie zdrowia masę pieniędzy i czasu. Niestety Polacy w Niderlandach mają z reguły uczucie, że znajdują się w tej pozostałej 10-procentowej części.

Służba zdrowia to także część kultury narodu. I w tym Holendrzy bardzo się różnią od Polaków 

Chorowanie w Holandii

Holenderski lekarz nie cacka się z pacjentem

Na wszystkie choroby; od czyraków po egzemy, leżą w poczekalni foldery które cię uświadomią, że wyzdrowiejesz sam gdy tylko będziesz uprawiał sport, jadł dużo warzyw, pił mleko i nosił czyste skarpetki.

1. Antybiotyki są przepisywane jedynie w wypadku postępującej gangreny.

2. Skierowanie do specjalisty dostajesz tylko w wypadkach beznadziejnych.

3. Ze złamaną nogą udajesz się samemu na pogotowie i siedzisz kilka godzin w poczekalni między innymi ciężko rannymi czekając na zmiłowanie.

4. Kobieta w zaawansowanej ciąży może tu śmiało jeździć na rowerze - w innym kraju lekarz by ją za to mocno skrzyczał, ale nie w Holandii.

5. Gdy się skarżysz na bezsenność - lekarz radzi więcej świeżego powietrza i wysiłku fizycznego.

6. Z najbardziej błahą dolegliwością musisz się wysiedzieć w poczekalni do lekarza domowego, bo bez jego recepty nie dostaniesz żadnego lekarstwa oprócz: aspiryny, paracetamolu (APAP) i kropli do nosa. Bez skierowania lekarza domowego nie wejdziesz do specjalisty, nie pójdziesz na badania.

7. Główną rolą holenderskiego lekarza domowego jest zapobieganie aby pacjent trafił do drogiego specjalisty, który powinien zajmować się poważnymi chorobami a nie popularnymi dolegliwościami jakie nam najczęściej dokuczają.

Faktycznie taka pragmatyczna służba zdrowia ma jak najbardziej sens; gdy masz za duże ciśnienie, cukier lub cholesterol - nie żryj tyle, nie pal, ruszaj się więcej! Ale my tego nie chcemy słyszeć. Wolimy lekarza który nam przepisze dobre, "mocne" lekarstwa.

Chorowanie w Holandii

Jak jest w innych krajach?

W porównaniu do lekarzy rodzinnych w krajach Europy Zachodniej, holenderski lekarz ma relatywnie wysokie dochody i stosunkowo dużą ilość pacjentów. Belgijscy lekarze rodzinni wykonują najwięcej wizyt domowych a niemieccy przyjmują największą liczbę pacjentów dziennie. Czas pracy z pacjentami wynosi od 60 godzin w Irlandii do 30 godzin w Szwecji. W Holandii średnio 51 godzin w tygodniu. Holenderscy lekarze rodzinni niechętnie przepisują leki, wnioski o rozpoznanie laboratoryjne i skierowania do specjalisty. Holenderscy lekarze rodzinni mają szeroki pakiet zadań. Jednak w przeciwieństwie do swoich europejskich kolegów nie pisują świadectw chorobowych pracowników. 

Po upadku na schodach, moją holenderską sąsiadkę z otwartym złamaniem nogi mąż zawiózł (w 2007 r.) najpierw do lekarza domowego po skierowanie do pogotowia. Holender nie jest przyzwyczajony zawracać głowę Panu Doktorowi błahostkami.

Przeczytaj także:

[update z roku 2007]