Przesadna dbałość o zdrowie ma odwrotny skutek
Polscy mężczyźni są strasznymi mięczakami. Troszeczkę chłodno to on już naciąga grube skarpetki, cieplutki sweterek, szaliczek, czapeczka i wychodzi z domu... 8 metrów do samochodu.
On się coś się źle czuje, coś go drapie w gardle, dostał chrypkę, może będzie miał gorączkę - już wziął profilaktycznie tabletki. Zaraz pójdzie do lekarza. Zrobi sobie badania. Mocz, krew USG i co tam jeszcze. Zdaje się, że bez antybiotyków Polaków już dawno by nie było. Wymarli by na przeziębienie.
- Wśród Polaków (najczęściej Polek) obserwuję często zachowanie zwane naukowo "zespołem Münchhausena". To już krok dalej niż hipochondria. Jest to zespół zaburzeń psychicznych, w którym pacjent stale chodzi po lekarzach z wyimaginowanymi dolegliwościami, aby uzyskać opiekę, uwagę i litość otoczenia. Od 2013 r. stan ten nazywany jest zaburzeniem pozorowanym. Co gorsza, czasami takie kobiety przerzucają swoją "chorobę" na własne dzieci.

Poszedłem do lekarza po mocne antybiotyki
Największy macho facet z bicepsami jak bochny reaguje na najlżejszy wiaterek jak osika i szybko leci po sweterek aby się nie przeziębić.
Na w razie czego łyknie sobie też „magnez” musujący w szklance - to jest, nie wiedzie czemu, tajemniczy polski lek na wszystko. Nie jestem nawet w stanie wymienić tych "leków" jakimi się Polacy "leczą" na co dzień. Przeciętny Polak jest w stanie wymienić kilkadziesiąt nazw pudełek z pigułkami na wszystkie dolegliwości. Polski pacjent u holenderskiego lekarza jest geniuszem farmakologii.

Lekarstwa są, obok alkoholu, najbardziej powszechnym elementem polskiego krajobrazu. Domowa apteczka rodzinna umieszczona zazwyczaj w centralnej szafce w kuchni ma zawartość większą niż holenderska apteki średniej wielkości. Polska telewizja istnieje już tylko dzięki firmom farmaceutycznym reklamującym pigułki na wszystkie polskie choroby. Pigułki z cudownym działaniem zwalczającym wszystkie możliwe i niemożliwe choróbska, krostki, nerwice, pryszcze, alergie, wykwity, zaskórniki, trądziki, leki od głowy bolenia i "kuśki stojenia" a także przeciw gradom i "bydłu uczarowanemu".
Polskie chucherko pożera rekordową w świecie ilość środków z tak zwanej grupy leków OTC (over the counter), czyli leków bez recepty typu; przeciwkaszlowe, przeciw-przeziębieniowe, przeciwbólowe itp. zbędne lub wręcz szamańskie preparaty.

Dbałość o zdrowie nie wychodzi Polakom na zdrowie
Nie, nie są Polacy bardziej zdrowi niż przeciętny mieszkaniec naszej planety. Konsumpcja leków przepisywanych na receptę jest w Polsce statystycznie dość średnia dla Europy. Mierniki zdrowia narodów także nie wskazują aby polska dbałość o zdrowie wychodziła Polakom na zdrowie. Większość narodów europejskich jest zdrowsza od Polaków poza narodami Bałkanów i Słowacją.
- Hipochondria to stan, w którym osoba nadmiernie i niesłusznie martwi się o poważną chorobę. Hipochondrycy stają się niesłusznie zaniepokojeni wszelkimi objawami fizycznymi lub psychicznymi, które zauważą, bez względu na to, jak nieznaczne one mogą być i są przekonani, że mają lub zostaną zdiagnozowani z poważną chorobą.

Narodowa hipochondria
Polską chorobą narodową jest hipochondria. Hipochondria wymyka się precyzyjnej definicji, odkąd Hipokrates po raz pierwszy użył tego terminu w V wieku p.n.e., choć etymologia jest jasna: „chondria” pochodzi od greckiego khondros, oznaczającego chrząstkę mostka. Wierzono, że spod mostka wyłania się skłonność do melancholii.
Trzy wieki później grecki lekarz Galen nawiązał do „osobliwego” stanu, który pojawił się wyłącznie w umyśle, ale był odczuwalny w ciele. Z biegiem czasu ten stan ducha zbliżył się do kruchości ciała: osoby cierpiące wyobrażały sobie, że są zrobione z kruchej gliny. W XIV wieku glina ustąpiła miejsca szkłu. Niektórzy ludzie czuli, że pod skórą zamienili się w szklane lampy oliwne lub słoiki. Król francuski Karol VI (panował w latach 1380–1422), najwybitniejszy przedstawiciel tak zwanych „szklanych ludzi”, kazał wzmocnić swoje ubranie żelaznymi prętami, bo był przekonany, że może się rozbić. Żadne z tych schorzeń i przekonań nie nosiło określenia „hipochondria”, jak współcześnie nazywamy depresję hipochondryczną.
Na hipochondrię cierpi niemal cały polski naród, zarówno pacjenci jak i ich lekarze.
Słyszę, że polska matka pojechała do Polski z dzieckiem które akurat dostało pryszczy wokół ust (tzw. choroba jamy ustnej). W Polsce dziecko zamknięto na trzy dni w szpitalu! Tymczasem w Holandii, moja żona wyszła po trzech dniach ze szpitala po otwartej operacji serca.
Wikipedia: Choroba dłoni, stóp i jamy ustnej jest ostrą chorobą wirusową, stosunkowo nieszkodliwą i krótkotrwałą. Miejscowe ogniska choroby czasami występują u dzieci, zwłaszcza latem. Ponieważ choroba jest bardzo zaraźliwa, typowymi miejscami, w których może nagle się pojawić masowo, są szkoły i przedszkola.
[Aktualizacja 2019]
Przeczytaj także:
- Chorowanie w Holandii
- Polskie bolączki u holenderskiego lekarza
- Z Polski wyjechał ale Polska z niego nie wyjechała
- Grypa, przeziębienie i antybiotyki
- Grypa - fakty znane nauce
- Szczepionka przeciw grypie w Holandii
- Aspiryna ® - czyli przeziębienie w Holandii
- Zbawienny Paracetamol
- Wszechpotężny przemysł farmaceutyczny
- Lista polskich zabobonów i przesądów
- Dlaczego wolę żyć w "Cywilizacji Śmierci"?
[Aktualizacja z 2010]