Gdy Polacy Bredę wyzwolili i ją pokochali
Wszelkie działania mężczyzn motywowane są popędem seksualnym. Natura, czy raczej ewolucja karze mężczyznom rozsiewać nasienie gdzie się da. Ewolucyjny przymus wymiany genów. Nie po nic zarówno kobiety jak i mężczyźni chętnie wskakują do łóżka z nawet przelotnie napotkanymi osobnikami płci przeciwnej. Wojna podnieca, erotyzuje, otwiera nowe możliwości.
Krew nie woda, majtki nie pokrzywy
Ucząc się historii wojny, uczymy się o polach bitew, mężnych bohaterach ginących za ojczyznę, o patriotyzmie i oddaniu dla sprawy. Nie uczymy się ani nawet nie chcemy uczyć o takich przyziemnych i trywialnych sprawach jak stosunki płciowe żołnierza-okupanta z kobietami podbitych narodów.
Za mundurem panny sznurem
Nie jest tajemnicą, że mężczyźni w mundurach podbijający lub wyzwalający jakiś kraj działają niezwykle podniecająco na miejscowe kobiety. Żołnierz jest synonimem władzy, mocy, energii, przywództwa, czyli tego co podnieca kobiety.
We wszystkich krajach okupowanej Europy dziewczyny podniecali eleganccy niemieccy rycerze, panowie życia i śmierci, władcy świata. Kobiety padały chętnie w ramiona żołnierza z dalekiego kraju. Gdy losy wojny się odwróciły kobiety te musiały czasami zapłacić ciężka karę za to "puszczanie się" z wrogiem. W Holandii takim kobietom ścinano włosy i z tabliczką "szwabska dziwka" ciągnięto ją przez miasto wzdłuż zgromadzonych, złorzeczących i opluwających ją tłumów.
Po wyzwoleniu Holandii historia stosunków męsko-damskich w zasadzie się powtórzyła, tylko, że tym razem rycerzami, panami życia i śmierci, władcami świata byli alianci z armii amerykańskiej, kanadyjskiej i... Polacy.
Polacy Bredę wyzwolili i panny wydupczyli
W październiku 1944 roku polska dywizja pancerna wyzwoliła Bredę i okolice. Ponieważ front się "zaciął" na linii Renu a Niemcy w Ardenach postawili mocny opór, więc polscy żołnierze przezimowali w Bredzie. Zostali zakwaterowani wśród holenderskich mieszkańców miasta.
Przybyli ułani pod okienko...
Moc przyciągająca dziewczyny do żołnierskiego munduru była wielka. Polscy żołnierze mieli do czynienia z pięknymi dziewczynami podnieconymi "jak masło" - jak to Holendrzy mówią. Niemal pół roku pobytu Polaków w Bredzie było jedną orgią seksualną wygłodzonych dziewczyn i chłopaków.
Jeden z mieszkańców Bredy napisał o tym taki wierszyk:
Breda is door de Polen bevrijd en bevreeën
maar gelukkig heeft onze stad er weinig onder geleeën
(Polacy Bredę wyzwolili i bzyknęli ale na szczęście nasze miasto na tym mało ucierpiało).
Kaputka
Alianccy żołnierze - wyzwoliciele Holandii - dysponowali wieloma bardzo atrakcyjnymi towarami jak np. czekoladą i amerykańskimi papierosami ale też... kondonami które były w powszechnym użyciu i należały do żołnierskiego "niezbędnika". Niestety kondony były tak kiepskiej jakości że holenderskie dziewczyny zaczęły je zwać "kapotjes" czyli kaputki lub psójki. Nazwa kapotje pozostała popularną nazwą kondonów do dzisiaj.
Patriotyzm czy erotyka?
Oficjalna wersja historii mówi o tysiącach polskich żołnierzy na Zachodzie którzy przelewali krew "za naszą i waszą" wolność z nadzieją na wolną ojczyznę. Polska jednak wpadła w łapy Sowietów więc do Polski wrócić nie mogli pozostając na Zachodzie. To jest wersja oficjalna, którą sami weterani całe życie podtrzymywali zbierając co roku nowe medale od różnych dygnitarzy.
Ja dzisiaj wiem, że wielu z tych żołnierzy wróciło do ojczyzny, ci co chcieli wrócić. Dla sporej części prawdziwym motywem pozostania na Zachodzie było to samo co powstrzymuje i dzisiaj tysiące Polaków do powrotu do ojczyzny: mało atrakcyjna perspektywa powrotu do biednej chałupy z dodatkową olbrzymią motywacją: ta holenderska dziewczyna była wciąż rozochocona!
Rozczarowanie czasem pokoju
Ale przyszedł czas pokoju w Europie. Polscy rycerze, bohaterowie noszeni na rękach przez kuszące dziewczyny musieli zdjąć lśniące zbroje i złożyć miecze. Pobrali się z Holenderkami i teściowie znaleźli im pracę. Taką pracę jaką Polak bez wykształcenia i bez języka może robić. Żmudną i znojną.
Holenderskie przysłowie mówi "het bloed kruipt waar het niet gaan kan" (swej natury się nie wyprzesz) i takie były dalsze losy polskich weteranów wojny. Mieszczańskie życie i praca w fabryce wychodziło im uszami. Najchętniej w grupce kolegów oddawali się piciu wódki i pracy na roli... czyli w ogródkach działkowych. Niemal każdy Polak posiadał swój volkstuintje (ogródek działkowy) na których chętnie, samotnie przebywał. U jednego z nich nic ziemia nie rodziła. Nic dziwnego, zamiast siać zakopywał w niej puste butelki po wódce.
Przeczytaj także:
- Historia Polonii w Bredzie 1944-2020
- Nieoficjalna historia żołnierza - wyzwoliciela Holandii
- Historie dzieci polskich emigrantów
- Gdy Polacy wkroczyli do Bredy
- Breda - perła Brabancji z polskim akcentem
- Rocznica wyzwolenia Bredy
- Muzeum generała Maczka w Bredzie
- Rocznica wyzwolenia Bredy i rosnąca potrzeba ceremonii
- Polacy w holenderskiej Limburgii