Holenderskie malarstwo od Rembrandta do IKEA

W XVII wieku w Holandii namalowano miliony obrazów. Znakomita większość tych niderlandzkich artystów pozostała anonimowa. To byli galernicy malarstwa.

w pracowni malarza
Do pracowni malarza przyszedł potencjalny nabywca obrazu. Otrzymał wino i zagrała mu muzyka. Trzeba dbać o klienta z grubym portfelem. Obraz Joosa van Craesbeeck (1606-1660).

Mieszczańska moda na obrazek

XVII wiek był wiekiem największej prosperity Niderlandów. W stosunkowo krótkim czasie zamorski handel przysporzył fortuny licznym kupcom. Bogaciło się całe społeczeństwo, budowano pyszne mieszczańskie pałace-kamienice i szybko rósł popyt na drogocenne przedmioty sztuki użytkowej; meble, porcelana, srebro i obrazy. Popyt był nie do zaspokojenia.

Od zwykłego rzemieślnika po arystokratę - każdy chciał mieć ściany zawieszone obrazami. Pamiętać należy, że w tych czasach kolorowy obraz olejny był czymś niezwykłym i niespotykanym. W tym czasie wyrosły takie sławy jak: Rubens, Hals, van Dyck, Rembrandt, Vermeer i setki innych malarzy niderlandzkich. Ale oprócz tej plejady wyśmienitych mistrzów pędzla namnożyły się tysiące bezimiennych malarzy malujących niemal taśmowo obrazki zaspakajając popyt u mniej zamożnych mieszczan.

W XVII wieku w Niderlandach wyprodukowano miliony obrazów, jak odkryła holenderska historyczka sztuki Angela Jager. Podobnie jak dzisiaj w milionach domów wiszą obrazki z IKEA tak w XVII wieku armia czeladników produkowała za kilka guldenów "flamandzkie obrazki" dla piekarza, rzeźnika, cieśli. Te niepodpisane obrazy niderlandzkich rzemieślników pędzla, warte są dzisiaj kilkaset do kilku tysięcy euro.

zapotrzebowanie na portrety
Każda mniej lub bardziej znacząca osoba wynajmowała malarza aby ją sportretował. Wśród portrecistów byli także partacze.

Obraz dla każdego

W okolicy Nowego Rynku (Nieuwmarkt) w Amsterdamie swoją siedzibę miał cech malarzy i tam też znajdowało się centrum produkcji obrazów. Obrazy malowali wyrobnicy na zamówienie handlarzy sztuką. W ich galeriach znajdowało się na raz nawet pięćset świeżutkich obrazów bezimiennych malarzy. Malarze dostawali groszową zapłatę a handlarze zbijali fortuny na wielkim popycie na takie atrybuty bogactwa.

Malarze byli młodzi i bez wielkiego talentu. Pracowali na strychach handlarzy, w szybkim tempie produkując sceny biblijne, na zamówienie handlarza. Malowali czasami i siedem takich samych obrazów, czasami wstawiając inne figury w krajobraz. Obrazy różnej wielkości od miniatur po metr na półtora. Używano szablonów, przerysowywano figury, kolorowano kontury.

autoportrety malarzy
Z lewej autoportret Aerta Schoumana (z paletą) oraz siedzącego Cornelisa van Lilli i jego wnuka, z lewej autoportret malarki Judith Leyster, Amsterdam 1630.

Obraz za dniówkę

Jednym słowem obrazy były dość prymitywne i nieudolnie malowane ale zadowalające niższą klasę średnią która płaciła za nie jeden do trzech guldenów. W tym czasie dniówka robotnika wynosiła jeden gulden, czyli obraz tani nie był ale można było sobie na niego pozwolić. Malarze formatu Rembrandta czy Vermeera byli drodzy, tylko dla elit. Z pogardą nazywali tych wyrobników "galernikami malarstwa".

Ponieważ Holendrzy byli protestantami popytem cieszyły się biblijne treści obrazów, ze Starego i Nowego Testamentu. Nie było tam miejsca na katolicką Marię z dzieciątkiem lub świętych. Ulubionym tematem były sceny z Mojżeszem przyglądającym się zagładzie wojsk faraona, ofiara Jefty lub Jezus z upadłą kobietą.

opowieść biblijna namalowana w stylu Rubensa
Samson i Dalila, Antona van Dycka z 1630 r. - opowieść biblijna namalowana w stylu Rubensa.

Sławni i bogaci

Ludzkie gusty i upodobania są kapryśne. Są artyści którzy za życia dorabiają się fortuny stając się bożyszczem milionów jak np. Andy Warchoł lub Damien Hirst i są malarze którzy w życiu sprzedali tylko jeden obrazek za marne pieniądze jak np. van Gogh. Sława geniuszy przychodzi często po śmierci. Ale tak nie było u malarza Van Mierisa.

Frans van Mieris (1635 - 1681) malarz ery baroku - był w swoim czasie szalenie modny i ceniony w Europie. Za jego obrazy płacono fortuny, znacznie więcej niż za obrazy Rembrandta. Van Meris malował na zamówienia bogatych mieszczan z Lejdy i jego sława jako malarza z fotograficznym odzwierciedleniem rzeczywistości sięgała daleko poza granice Holandii. Obrazy u Van Mierisa zamawiał i słono płacił m.in. wielki florencki książę Cosimo de' Medici (Kosma Medyceusz).

małe a drogie
Wyżej "Kawaler w sklepie z suknami" - Frans van Mieris, 1660 a niżej najsłynniejszy obraz Rembrandta "Straż Nocna".

Niemiecki arcyksiążę Leopold Wilhelm zapłacił w roku 1660 za obrazek artysty (reprodukcja powyżej) "Sklep z suknem" aż 2000 guldenów - to było więcej niż ile wynosiło honorarium Rembrandta za jego najsłynniejszy i olbrzymi obraz "Straż Nocna".

Obraz obrazowi nie równy: za "Straż Nocną" o wymiarach prawie 5 x 4 metrów Rembrandt otrzymał 1600 guldenów gdy tymczasem Van Mieris zarobił 2000 guldenów za ten obrazek obok o wielkości zaledwie 55 x 43 cm!

  • Warto dodać, że w czasie powstawania tych obrazów, w XVII wieku, za 2000 guldenów można było nabyć w Holandii dwa domy!

Przeczytaj także: