Holenderskie zapotrzebowanie na luksusowe gadżety z Chin

Najlepsza porcelana z Chin, misternie rzeźbione statuetki z Cejlonu, srebrne wyrobu z Indonezji, hinduskie kobierce, japońskie suknie, perłowe muszle z egzotycznych oceanów - możni amsterdamscy kupcy szaleli za tymi wyrobami. Wszystko czym się dało zaimponować... 400 lat temu.

chińska porcelana

Chińskie imitacje

Popyt na luksusowe artykuły z Dalekiego Wschodu znacznie przewyższał podaż. Szybko powstał holenderski przemysł kopiujący "markowe" wyroby ze Wschodu. Kopie były gorsze ale... jak i dzisiaj nie jeden pan chodzi chętniej z podrabianym Rolexem a pani z podrabianą torebką LV niż niemodnej marki. Instytucji patentowych jeszcze nie wynaleźli. Najpowszechniej holenderskimi kopiami chińskiej porcelany są znane wszystkim fajanse z Delft (Delfts blauw), z których dwa dzbany uświetniają nawet zamek na Wawelu. Na europejski wynalazek prawdziwej porcelany mogącą się równać z chińską musiała Europa czekać jeszcze dobre sto lat. Poza tym kopiowano w XVII-wiecznej Holandii wszystko; kość słoniową, ebonit, masę perłową i lakę.

holenderska podróbka Azji

Efekciarze XVI wieku

W krótkim czasie amsterdamscy kupcy dorabiali się fortun i zapotrzebowanie na drogie i unikalne produkty było nie do ugaszenia. Cena nie grała roli. Za modne artykuły płacono idiotycznie wysokie sumy, jak np. za jedną modną cebulkę tulipana płacono równowartość 35 tys. euro lub inaczej licząc; sześcioletni dochód dobrego rzemieślnika. Niebotycznie drogie były wschodnie przyprawy; pieprz, gałka muszkatołowa i goździki. Gospodarz mógł zaimponować gościom potrawami z unikalnym smakiem.

Meble z hebanu, porcelanowe i srebrne zastawy, egzotyczna sztuka, misterne wyroby z japońskiej laki, filigranowa biżuteria, jedwab, diamenty, masa perłowa, egzotyczne zwierzęta (papugi, małpy) - wszytko ku własnej chwale.

Kto uraczył gości chińską herbatą z chińskiego porcelanowego czajniczka do chińskich porcelanowych filiżanek, na japońskim stoliku lakowym - ten był już naprawdę kimś w mieszczańskim świecie. Wiele tych obiektów jak i cech charakteru mieszkańców zaobserwować można jeszcze dzisiaj w zamożnych holenderskich domach.

portret kupca

Potrzebne selfie!

człowiek sukcesu

Ten wielki dobrobyt należało uwiecznić.

Nie przypadkowo bogate niderlandzkie miasta zasłynęły z tak wielkiej liczby wspaniałych malarzy. Portreciarze byli w cenie.

Kupcy płacili dobrze za portrety z atrybutami ich bogactwa. Holenderscy malarze malowali na zamówienie portrety mieszczan i ich "martwą naturę" uwieczniającą dobrobyt; egzotyczne owoce, ostrygi i srebrną zastawę. 

 

Przeczytaj także: