Jeden cent - oszczędność w drobiazgach

O skąpstwo posądzamy wszystkich wokół nas tylko nie siebie. W samej Polsce Warszawiacy nazywają Krakowiaków "centusie". Mieszkałem kiedyś w Austrii i Polacy mówili o tubylcach: "oni znają tylko trzy słowa: sparen, sparen und sparen". Za skąpców uważamy Amerykanów i Hiszpanów, Francuzów i Szkotów. Tylko my nie jesteśmy skąpi?

jeden centTaka wyrabiamy sobie opinie o narodzie z którym jakiś czas mieszkamy. Holendrzy stoją wysoko na liście skąpców. Sami zresztą to wiedzą i pokpiwają sobie z tej międzynarodowej opinii sknery. Za takich są zresztą uważani także przez swych bezpośrednich sąsiadów; Niemców i Belgów. „Kijken, kijken – niks kopen!” – tymi słowami (patrzy, patrzy a nic nie kupuje!) żegna Turek lub Arab holenderskiego turystę wychodzącego z jego sklepu bez zakupu niczego.

  • Bardzo znanym jest kawał, że jakoby Holendrzy są potomkami Szkotów których wypędzono ze Szkocji za... skąpstwo. Humor ten powtarzają chętnie sami Holendrzy, nie mają z tego powodu kompleksów. Polacy zresztą znają ten kawał zamieniając w każdym kraju „Holendrów” na dowolny inny naród.

Czy Holendrzy są skąpi?

Porównując ich sposób wydawania pieniędzy do naszego - są w jednym skąpi ale za to w innym rozrzutni. Ich priorytety wydawania pieniędzyinne niż nasze.

• Holender z łatwością wyda sporo pieniędzy na restauracje, kawiarnie i inne pozadomowe rozrywki, gdy Polakom szkoda będzie 2 euro na szklankę herbaty w kawiarni lub 200 euro na wykwintny obiad w restauracji. Polacy nie oszczędzą za to grosza na domową biesiadę.

• Holender wyda rokrocznie setki guldenów na konserwacje i renowacje swego domu gdy Polakowi nie przyjdzie do głowy pomalować swój dom, futryny i drzwi chociażby raz na 10 lat.

• Holender będzie regularnie odnawiał swe mieszkanie, modernizował swój ogródek, kuchnie, łazienkę i na to zapożyczał się w banku - z czego korzyść maja zresztą tysiące polskich "klusjesmannen" w tym kraju. Historyjka z zeszłego tygodnia przy kasie w supermarkecie Albert Heijn:

Klientka podchodzi do kasy z jednym tylko artykułem; jakimś czasopismem kosztującym 1,03 euro. W większości holenderskich sklepów, także w AH ceny są zaokrąglane do pełnych 5 centów (o czym informacja widnieje przy wejściu do marketu). Kasjerka wybija na kasie 1,03 i kasa ukazuje sumę 1,05 do zapłacenia. Klientka wyjęła z portmonetki jedna monetę euro i dwa miedziaki dwucentówek, czyli 1,04. Kasjerka poprosiła ja o 1 cent na co klientka zaprotestowała, twierdząc, że i tak już zapłaciła centa więcej niż wartość artykułu. Spor trwał tak długo dopóki nie przywołano menadżera który pozwolił kasjerce machnąć ręką na tego 1 centa. Kasjerka zawołała jeszcze za odchodząca i rozzłoszczoną klientka czy chce paragon.

Dwie Holenderki "biły się" o centa. Obie go strąciły.

  • Drugi bardzo popularny kawał opowiada o tym, że Holendrzy wynaleźli drut miedziany. Przypadkowo. Gdy to dwóch Holendrów biło się o centa i każdy ciągnął go w swoja stronę.

Obserwuje czasami jak Polak z nonszalancja macha ręką na resztę w holenderskim supermarkecie mówiąc „keep the chanage”. To jest ten rzadki przypadek kiedy Polak gardzi pieniądzem, skwapliwie przyjmowanym przez Holendra który nigdy nie mówi kasjerce „laat maar zitten”. Cent to jest cent. Euro składa się z centów. Zamożność Holendrów budowana jest na zbieraniu tych centów.