Pozdrowienia z Ameryki

W Stanach Zjednoczonych w 1997 roku Internet buł już popularny, ale Polaków na necie była jeszcze garstka. Polacy w USA kontaktowali się e-mailem lub komunikatorem ICQ.  Poniższe maile z 1997 r. przetrwały w moim komputerze. Dość reprezentacyjny dokument polonijnych losów. Jak się wiodło polskim emigrantom w "Stejc" pod koniec XX wieku?

Poniższe listy są typowym przykładem reakcji polskich emigrantów na emigrację na Zachód, w latach 1980-2000. W czasach pre-internetowych kontakt z ojczyzną był rzadki lub żaden. Z listu krzyczy tęsknota za Polską, polskim językiem, polską kulturą, oraz ciężka praca i jej kompensata atrybutami dobrobytu o jakim w ojczyźnie nie mogli marzyć.

Brama obozu dla uchodźców w Traiskirchen, Austria
Brama obozu dla uchodźców w Traiskirchen, Austria, 1997. Obóz otwarto w 1956 r. dla uchodźców z Węgier, następną falą uchodźców byli Czesi i Słowacy w 1968 r. Obóz zamknięto w 2015 roku.

Wielu Polaków opuściło Polskę za pośrednictwem obozu uchodźców w miasteczku Traiskirchen pod Wiedniem (w dawnych cesarskich koszarach), gdzie składali swoje paszporty i oficjalnie zgłaszali się o azyl. Austria była jedynym krajem zachodnim nie wymagającym wizy od Polaków. Szczególnie w roku 1981 dziesiątki tysięcy Polaków przewinęły się przez ten obóz w Traiskirchen. Większość z nich z braku miejsca w koszarach lokowano po hotelach na terenie całej Austrii gdzie przebywali od kilku miesięcy do ponad roku w oczekiwaniu na wizy do Australii, Kanady i Stanów Zjednoczonych.

Miasteczko Traiskirchen w Austrii
Miasteczko Traiskirchen w Austrii w roku 1997.

1997. List I

Dziękujemy niezmiernie za odpowiedz!

Pozdrawiamy Was bardzo, bardzo gorąco. Osobiście ogłaszałam się wiele razy we wszystkich guestbook, które znalazłam. Wasza odpowiedz jest druga jak dotychczas i to też od kogoś kogo nie znaliśmy.

Mojego męża poznałam na drugi dzień po przylocie do USA, listopad 1982 rok. Boże to było tak dawno, a wydaje się, ze wczoraj. Mąż przebywał blisko LINCU. Tak sobie tu jakoś radzimy, myślę, ze nieźle. To zależy co kto oczekiwał z emigracji. W każdym bądź razie pracujemy od pierwszego dnia i tak naprawdę to chciałabym osobiście, żeby przejść na bezrobocie, trochę bym odpoczęła.

Pracuje w Ait-incorp.com Jestem tu jedynym laborantem i chociaż nie zawsze zajęta to raczej zawsze potrzebna. Pracuje tu już 10 lat. Mąż natomiast od 12 lat jest tzw. maintenace w prywatnej szkole dla dzieci z dyxlesja (czy dobrze napisałam?). Maintenace w USA (to jak twierdza złośliwi Polacy) to woźny po polsku ale wielu z nich twierdzi, że gdy zrezygnujemy ze szkoły to oni są chętni do tej roboty, oferując nam łapówkę. Woźny w Ameryce nieźle zarabia ale musi naprawić urządzenie chłodniczo-ogrzewcze, bramy electroniczne, podłączyć siec komputerów i wiele innych rzeczy. Kilka lat temu dyrektor szkoły zaproponował nam także sprzątanie i koszenie trawy, wzięliśmy to jako biznes, bo to niezłe pieniądze nawet po zapłaceniu komuś za prace.

Mieszkamy w dzielnicy Atlanty (70 km. od centrum) Lawrenceville. Jest tu spokój, nie ma żadnej komunikacji publicznej, wiec trzeba koniecznie jeździć samochodem. Mieszkamy tak jak prawie wszyscy emigranci w typowym 3-sypialniowym domku, mamy średniej wielkości basen z tylu, który mąż wybudował z jak najmniejszym kosztem. Basen jest z podgrzewaną wodą wiec jeszcze w październiku możemy się kąpać. Kilka lat temu wybudowaliśmy podobny domek blisko jeziora, który obecnie wynajmujemy(nie są to ogromne pieniądze jak się niektórym wydaje). Dom wybudowaliśmy za gotówkę wiec cały dochód lokuje w US Stock, mając nadzieje, Że przed 50-tka przejdziemy na "emeryturę",

Ulica w miasteczku Lawrenceville, Georgia, USA
Osiedle w miasteczku Lawrenceville, Georgia, USA.

W przyszłym roku wybieramy się wreszcie do Polski po raz pierwszy. Obydwie matki nas odwiedziły a reszta rodziny jakoś nie potrafiła zdobyć się na przyjazd tutaj, bo wypadałoby pracować w USA (może za dużo pomagałam). Tak bardzo chcemy pokazać Davidowi Austrię, niestety musimy wybrać się na oddzielna wycieczkę łącząc Austrie z Italią. Z tylu domu mąż hoduje gołębie (hobby) wiec nie tak łatwo zostawić to ptactwo pod czyjaś opiekę. Istnieje tu klub gołębiarski z kilkoma Polakami i nawet pamiętam, że otrzymujemy katalogi gołębiarskie z Holandii.

W Austrii przebywałam w Burgenland, który słynie z win. Jakie to były balangi, za 30 szylingów "krowa", ognisko, szefowa podrzuciła jakaś kiełbaskę, dzwoniliśmy wtedy po znajomych Austriaków i bawiliśmy się do rana. Niestety nikogo nie odnalazłam. A szkoda może zorganizowalibyśmy np. zjazd uchodźców. Byliśmy zresztą jedynymi emigrantami w tym rejonie.

To dziwne ale w jaki sposób wyjechaliście do Holandii? Czy holenderski jest trudnym językiem do nauki? Często oglądamy Holandie na travel channel, tam tez chciałabym kiedyś pojechać. Z naszym jedynakiem podróże w miejsca, które on nie wybrał to dosłownie koszmar. Wiec często jesteśmy na Florydzie i tamtejszych parkach (Universal Studio, Disneyworld, Epcoc Center i wiele innych miejsc gdzie można wydać pieniądze). W USA zwiedziliśmy Arizonę i oczywiście Grand Canyon (jest to miejsce, które polecam każdemu, o wiele ciekawsze niż Disneyworld). Mieszkaliśmy pierwsze dwa lata w Houston, Texas - tego miejsca nie polecam, gorąc, wilgoć i nic do zobaczenia.

Czy często odwiedzacie Polskę, czy w okolicy mieszka dużo Polaków? Napiszcie jeśli możecie. A co sadzicie o np. kanale w Internet jak poszukiwanie osób? Niestety tu tez niewiele osób nawet gdy posiada komputer, nie jest podłączona do Internet, po prostu nie wiedza jakie to ciekawe. Moje linki http://www.loop.com/~najmici strona jest ogromna, kliknijcie też tam na "pocztówki z" - jedna jest z Holandii.

Skąd pochodzicie z Polski? My z Gliwic(nie jesteśmy Ślązakami).

Pozdrawiamy raz jeszcze Jurkiewicze

PS: A może wasz młodszy syn chciałby zapytać o cos Davida? David jest zagorzałym graczem komputerowym i innych systemów np. Nintento 64 i ciągle jeszcze wręcz uwielbia wrestling-WCW. David rozumie prawie wszystko po polsku, odpowiada mieszanym językiem, niestety pisze i czyta po angielsku, bo nie mamy tu szkoły polskiej. W szkole uczy się niemieckiego ale twierdzi, że niepotrzebnie, bo wszyscy na świecie znają angielski.

1997. List II

Zazdrościmy Wam podroży do Austrii. Czytając wasz list przypomniały mi się wszystkie budynki w okolicy gdzie przebywałam. Próbowałam znaleźć coś na necie ale jest tylko opis po niemiecku z czego niewiele rozumiem ale pokazano dość dobra mapę okolicy. Znalazłam też informacje z waszego miasta, ale w jez. holenderskim. Jak piszesz jest to mieszanka ang. i niem. z czego nic nie zrozumiałam. Natomiast zdjęcia są ciekawe.

Musze przyznać, że mieliście o wiele łatwiejszy start niż my wszyscy w Ameryce. Nie miałam prawie żadnych możliwości nauki języka, uczyłam się z kaset i TV. Józek natomiast nauczył się najpierw hiszpańskiego, bo to był przecież Texas. To też dobrze, bo jeszcze teraz sporo rozumie. Tak dla ciekawości, mąż dyr. szkoły gdzie Józek pracuje był już 2 razy w Polsce ostatnio na Uniwersytecie w Poznaniu. Prowadził tam wykłady z biznesu (franchise) i tzw. mutal funds. Chyba cieszył się tam powodzeniem, bo znowu go zaprosili kiedy tylko będzie mógł przyjechać. Jak nam powiedział nie miał czasu zobaczyć więcej Polski ale np. nie podobała mu się Warszawa. Natomiast stwierdził, że polscy studenci są najlepsi w sciąganiu, nigdzie na świecie nie spotkał się z tym. Miał do wyboru kilkanaście krajów, ze względu na Józka pochodzenie wybrał Polskę. Jak nam powiedział był mile zaskoczony gdy np. zwykły urzędnik na poczcie mówił biegłym angielskim. 

Co jeszcze nowego, Davida szkoła ma nowego dyrektora. Nazywa się Grzeskiewicz, jest drugim pokoleniem Polaków. Przeprowadził się tu z północnego bardzo polskiego miasta Buffalo. Rozmawiałam z nim przy zapisach i opowiedział mi cala historie rodziny. Jak stwierdził w czasie krótkiego pobytu w Georgii tęskni za pierogami i gołąbkami. Ja natomiast tęsknie za austriacka bułką z dżemem i dobra kawusią. Do Polski możemy pojechać tylko na 2 tygodnie, natomiast następną wycieczkę po Europie tylko zorganizujemy innym razem, na pewno włączymy w to Austrie.

Patrząc na mapę Europy to wszystko jest tak blisko, wystarczy wsiąść w samochód i po krótkim czasie jesteście w innym kraju a tutaj wszędzie tak daleko, może dlatego benzyna jest stosunkowo ciągle tania (około 1 dol za galon) 1 galon = 3.78 litra. Jak to dobrze, że jutro sobota. Przyjdzie trochę gości, zrobimy jakieś rożno. Szkoda, że nie ma Was bliżej, bo pośmialibyśmy się razem.

Tymczasem pozdrawiamy, napiszcie przy okazji. Każdy list sprawia nam ogromną radość.

PS: Mam pytanie. Czy np. Super Nintendo system pracuje w Polsce? Wiem, że jest inne napięcie i natężenie prądu. Np. żelazko amerykańskie pracuje ze specjalna wtyczką ale nie jestem pewna czy systemy do gier działają na tych samych zasadach. VCR na pewno nie pracuje, taśmy musimy przegrywać na polski system. Chciałam sprawić niespodziankę dla mojego siostrzeńca.

1997. List III

Przepraszam, że tak długo nie pisałam. Zagoniony człowiek taki...kto to śpiewał? Józek zajęty jest do późnej nocy i jeszcze gołębie. Nawet lekarstwo dla ptaków jest z Holandii Janssen Pharmaceutica (niem. i angielski). 

Obawiam się, że znasz angielski lepiej od nas. Nasza znajomość wystarczy nam co prawda do życia, ludzie z południa maja trudności ze zrozumieniem słowiańskiego akcentu, wiec trzeba mówić do nich b. wolno. I często mylą Poland z Holland, pytając mnie dlaczego wyjechałam z Holandii. W Georgii nawet nauczyciel ang. z Polski potrzebuje kilka miesięcy aby cokolwiek zrozumieć co ci ludzie mówią. Toteż zdarza mi się, że ktoś zapyta mnie czy jestem z Anglii, bo Europejka mówiąca po ang.

David powiedział, że napisze cos do twojego syna ale dzisiaj ma kare i jest oburzony. Może jutro.

Czy u was tez młodzież ubiera się w "sagi" jeans spodnie gdzie rozporek sięga do kolan. Rany boskie nie jestem zacofana ale kto wymyślił taką modę, płakać się chce.

Dziękujemy serdecznie za zaproszenie, mamy nadzieje, że kiedyś Was odwiedzimy i na pewno nie sprawimy Wam nasza wizyta żadnego kłopotu.

Zapraszamy serdecznie do nas. Co prawda w Georgia nie ma za wiele do oglądania ale zawsze można zatrzymać się przejazdem.

Pogodę mamy wyśmienitą, dokładnie 27C. Dotychczas było ponad 30C. Basen jest jeszcze otwarty.

W małym miasteczku(Helen) w górach Georgii odbywa się dzisiaj Oktoberfest, jeśli David się zgodzi może podjedziemy tam. Nie uwidzisz tam nikogo oprócz białych Europejczyków, nie ten sam kraj.

Do Polski wybieramy się na pewno w czerwcu, 98. Chyba jednak wypożyczymy auto, bo jedna matka mieszka w Piotrkowie druga w Przemyślu, reszta rodziny na Śląsku. Oby tylko nie ukradli. Co prawda będzie ubezpieczenie ale czym później jeździć? W Lawrenceville gdzie mieszkamy samochody są otwarte cala noc, jeszcze nic nie zginęło.

Kilka odległości z Atlanty: Chicago 12 godz., Houston 11, Daytona Beach i Orlando 7 godz, Washington DC 10, Washington State - kilka dni. Np.do Arizony lecieliśmy samolotem, może kiedyś zrobimy sobie wycieczkę naokoło US, a jest co zobaczyć.

Pozdrawiamy Was serdecznie. Jurkiewicze

Ps: na naszym osiedlu mieszkają 2 czarne rodziny, jeden z nich nawet jeździ mercedesem wiec są to normalni ludzie. W Lawrenceville może 5% to czarni ale centrum i blisko centrum Atlanty - jest po prostu czarno, policjant stoi tam na każdym skrzyżowaniu pilnując spokoju a nie ruchu drogowego. To trzeba zobaczyć na własne oczy.

Przeczytaj także: