Granice Niderlandów

Każdy prawdziwy naród potrzebuje granicy. W końcu obywatele muszą wiedzieć, gdzie kończy się ich własny naród, a zaczyna sąsiad. Najbardziej widoczne granice to parkany lub mury. Holandia wyposażyła całą swoją granicę z Niemcami i Belgią w żeliwne lub kamienne słupy. 

Gdy były granice

Zaraz po wojnie przekroczenie granicy Holandii było ekscytującą przygodą. Jeśli przekroczyłeś granicę pociągiem, w przedziale pojawiali się dwaj celnicy, którzy dokładnie studiowali dokumenty podróży i patrzyli groźnie na walizkę. Jeśli wszystko poszło dobrze, dostałeś pieczęć w paszporcie. Ten znaczek był cennym dowodem, że byłeś za granicą.

Przekraczając granicę samochodem, zawsze trzeba było się zatrzymać z szansą, że cały samochód zostanie sprawdzony pod kątem kontrabandy. Ewentualną grzywnę trzeba było natychmiast zapłacić. Ponadto holenderski asfalt był wyraźnie inny od niemieckiego lub belgijskiego.

celnicy na granicy
Holenderska służba graniczna na niemieckiej granicy w 1946 r.

Współcześnie przejeżdżamy granice w niemal całej Europie z szybkością 120 km/h bez zatrzymania. Wizy, znaczki i urzędnicy graniczni w odblaskowych okularach przeciwsłonecznych są nadal, ale tylko w dziwnych i niebezpiecznych krajach. Spośród mniej lub bardziej normalnych narodów tylko Stany Zjednoczone mają zwyczaj traktować cudzoziemców jak potencjalnych zbrodniarzy.

Granica z Belgią, Holandią, Niemcami
Punkt graniczny styku trzech krajów: Belgia, Niemcy i Holandia.

Pierwsze zarysy granicy z Munster

80 lat trwało, zanim potężne imperium Habsburgów pogodziło się z utratą Niderlandów. Jak długo będą to robić Rosjanie wobec Ukrainy? Trudno powiedzieć, bo znam Polaków co się też nigdy nie pogodzili z utratą Wilna i Lwowa.
W 1648 r. Hiszpania zawarła w Munster pokój z Niderlandami (wielkości współczesnego Beneluxu) po wyczerpującej wojnie 80-letniej. Wszyscy mieli już dość tej wojny, kosztującej dużo pieniędzy i istnień ludzkich. Zresztą w tym samym czasie trwała także wojna 30-letnia w której bili się już wszyscy ze wszystkimi (więc to była pierwsza wojna światowa, bo świat to była Europa).
Ważną pośrednią konsekwencją traktatu pokojowego z Munster było to, że holenderska wiara reformowana (protestancka) stała się „kościołem państwowym” Republiki. Cały majątek Kościoła rzymskokatolickiego przejęli protestanci: kościoły, kaplice, klasztory i inne aktywa. Do 1795 r. katolicy musieli korzystać z "podziemnych kościołów": pozwolono im odprawiać nabożeństwa, ale nie w budynkach, które z zewnątrz były rozpoznawalne jako kościoły.
Istniejąca linia frontowa stała się granicą miedzy protestanckimi Niderlandami na północy i katolickimi Niderlandami na południu. 200 lat później wykrystalizowały się z tego dwa państwa Holandia i Belgia.

Definitywna granica z Belgią

Po tym, jak Belgowie oderwali się od Holandii w 1830 roku, minęło kolejne 13 lat, zanim powstało oznakowanie granicy. Z punktu obejmującego trzy kraje w Limburgii, wzdłuż granicy do wybrzeża Zelandii Flandrii umieszczono 365 żeliwnych słupów.

Punkt trzech krajów w Limburgii odwiedzały kiedyś miliony holenderskich uczniów podczas wycieczki szkolnej. Trudno powiedzieć czy ten punkt jest nadal atrakcją, aby odwiedzić trzy kraje w ciągu paru sekund. Niestety nie dostaniesz tam żadnych stempli w paszporcie. Ale ten punkt styku trzech krajów był kiedyś punktem czterech krajów.

Na kongresie wiedeńskim w 1814 i 1815 r. Prusy i Holandia nie mogły dojść do porozumienia w sprawie kopalni cynku na południe od wsi Vaals. Właśnie dlatego powstał neutralne karłowate państwo Moresnet, który wisiał jak rodzaj odłamka szkła na południowo-wschodnim krańcu Limburgii. Moresnetem zarządzali wspólnie Prusy i Holandia.

Moresnet, 344 hektary, początkowo miał 256 mieszkańców. Jednak rozwinęło się dobrze, ponieważ stał się rajem podatkowym. Traktat wersalski z 1919 r. położył kres Moresnetowi, który został dodany Belgii. Jednak nadal stoją tam solidne kamienne pale graniczne dawnego raju podatkowego. 

Część granic Holandii tworzą rzeki, ale granica między Holandią i Belgią wydaje się być kompletnie losowa, niedbale rozproszona. Słupy graniczne stoją między łąkami, na rogach ogrodów lub ukryte w żywopłotach. Najpiękniejsza sytuacja granicy belgijsko-holenderskiej występuje we wsiach Baarle-Hertog i Baarle-Nassau. Układ jest tak skomplikowany, że nie zostały ustawione żadne pale graniczne. Bardzo dziwna sytuacja, której źródła sięgają jeszcze średniowiecza. Granica została oficjalnie zapisana dopiero w 1995 roku.

Pale graniczne

Gdy Belgia odseparowała się od Niderlandów postawiono w 1843 r. wzdłuż 458-kilometrowej nowej granicy 388 takich ponumerowanych pali. Pale są odlane z żeliwa przez firmę z Luik (Liège) i ważą 372 kg a jednak kilka z nich zginęło. Pal nr 1 stoi na trójstyku (drielandenpunt) NL-D-B w Limburgii. Enklawa Baarle-Nassau z niezwykle skomplikowaną linią graniczną przecinającą całe miasteczko postawiono w 1976 kopię pala z dwoma numerami i datą 1198 r. - kiedy ta enklawa powstała. W czasie pierwszej wojny światowej Holandia utrzymała status neutralnego państwa a niemiecki okupant Belgii założył wzdłuż całej granicy zasieki z drutu kolczastego pod napięciem 2000 Volt. W dwóch miejscach ten tzw. Drut Śmierci (dodendraad) się zachował do dziś. Pale graniczne Holandii z Niemcami są zwykłymi brzydkimi, kamiennymi słupami z których numer pierwszy postawiono w 1815 r. w Schengen w Luxemburgu (dawniej także Niderlandy). Przed tą datą Niemcy (Prusy) nie istniały.

pal graniczny Holandia-Niemcy
Kamienny pal graniczny, położony na granicy holendersko-niemieckiej przy drodze Veenhuisweg w Aalten. Po stronie holenderskiej herb Gelderland i z datą 1766, po stronie niemieckiej herb Münster.

Granica z Niemcami

Wzdłuż granicy niemieckiej słupy graniczne są starsze niż współczesne niemieckie państwo z 1871 r. Na południowym obszarze przygranicznym słupy pochodzą z królestwa Prus, na północnym obszarze przygranicznym z królestwa Hanoweru. Gdyby to zależało od Holandii, wszystkie te posterunki graniczne stałyby się zbędne po 1945 r., ponieważ rząd zażądał rozległego obszaru wzdłuż granicy holendersko-niemieckiej jako rekompensaty za okupację niemiecką.

Były różne plany, ale w końcu Holandia poprosiła o 1840 kilometrów kwadratowych w 1947 roku, zamieszkałym przez 160 tys. ludzi. Zamiarem było usunięcie Niemców z tego obszaru.

To holenderskie żądanie zostało ostatecznie słusznie odrzucone przez Wysoką Komisję Sojuszniczą, która nadzorowała Republikę Federalną Niemiec. Alianci uważali, że Niemcy wystarczająco już ucierpiały. W końcu Holandia uzyskała 69 kilometrów kwadratowych w 1949 r., z których większość stanowiły miasta Elten i Tudderen. Tereny te zostały natychmiast zajęte przez wojska holenderskie. Mieszkańcy Niemiec mogli pozostać i otrzymali paszport zawierający wymowną uwagę: "traktowany jak Holender".
Holandia nie miała wiele pożytku z tego obszaru. Niemcy chcieli go odzyskać i byli gotowi zapłacić za to ogromną sumę. Elten i Tudderen ponownie wróciły do Niemiec w sierpniu 1963 r. Doprowadziło to do zabawnej sytuacji w Elten.

W tamtych latach masło było znacznie tańsze w Holandii niż w Niemczech. W związku z tym należało uiścić znaczną opłatę przywozową do Niemiec. W przeddzień powrotu Elten do Niemiec handlarze postawili w miasteczku dużą liczbę ciężarówek załadowanych masłem. Następnego dnia ciężarówki nie były już w Holandii, ale w Niemczech, co zapobiegło opłatom importowym. Szacuje się, że tej nocy, znanej również jako Butternacht, zarobiono około 50-60 milionów guldenów.

Jeśli kiedykolwiek Unia Europejska pochłonie Holandię, to możemy być pewni, że posterunki graniczne pozostaną przez wieki, jako monumentalne wspomnienie po kraju, który kiedyś tu był.

Przeczytaj także: