Historia holenderskiej imigracji - pierwsza i druga powojenna fala
Holandia zawsze prosperowała z handlu międzynarodowego, przedsiębiorczości i przemysłu. Mozolną pracę fizyczną chętnie pozostawiano innym narodom gdzie robocizna była tańsza. Od kolonii do gastarbeiterów. W serii o mniejszościach narodowych Holandii opisujemy kolejne fale imigracji do Holandii ostatnich 75 lat.
Po wojnie
Obszar dzisiejszej Indonezji był już od XVI wieku w praktyce holenderska kolonią a w roku 1800 stała się nią oficjalnie. Indonezja nosiła nazwę Holenderskich Indii Wschodnich (Nederlands-Indië) a i do dzisiaj słowo Indië odnosi się w tym kraju do Indonezji a nie do Indii (zwanych tu India). Zaraz po kapitulacji Japonii, Holandia rozpoczęła wojnę o odzyskanie swojej największej kolonii.
W czasie II wojny światowej, od roku 1942, Japończycy okupowali Holenderskie Indie Wschodnie a mieszkających tam Holendrów internowali. W momencie gdy Japończycy przegrywali wojnę na Pacyfiku, zaczęli wspierać ruch narodowowyzwoleńczy z przywódcą Sukarno na czele. W 1945 roku w ogłoszono powstanie nowej niepodległej Republiki Indonezji czemu Holandia się stanowczo przeciwstawiła i wysłała całą swoja flotę wojenną w celu przeprowadzenia tzw. akcji policyjnej aby przywrócić przedwojenny stan rzeczy i utrzymać kolonię Holenderskich Indii.
- W okresie 1945-1965 do Holandii przybyło ponad 300 tys. "indyjskich Holendrów" (Indische Nederlanders) - jak nazywa się tą grupę mniejszości narodowej. Współcześnie pierwsza generacja Indonezyjczyków już odeszła, a trzecia nie jest klasyfikowana jako mniejszość lecz jako Holendrzy. Generalnie szacuje się, że w roku 2020 w Holandii żyje ok. 1,2 mln osób indonezyjskiego pochodzenia.
Molukańczycy
W tym też czasie Holendrzy obiecali mieszkańcom Moluków - szeregu wysp z olbrzymiego archipelagu wysp indonezyjskich - samostanowienie i niepodległość. Niestety tej obietnicy nie dotrzymali. Ani militarnie ani politycznie tej neokolonialnej wojny Holandia nie wygrała i pod naciskiem międzynarodowej opinii publicznej zmuszona była do zaakceptowania indonezyjskiej niepodległości w Boże Narodzenie 1949 roku. Tak naprawdę to do dziś Holandia się jeszcze nie bardzo pogodziła z utratą Holenderskich Indii.
Wieli Molukańczyków i innych mieszkańców wysp indonezyjskich czuło się opuszczonych i zdradzonych przez Holendrów którzy nie dotrzymali obietnicy utworzenia państwa Moluków. W latach 50-tych do Holandii przybyła duża fala (12,5 tys.) uchodźców z tych wysp. Wśród nich było także dużo Chińczyków zamieszkujących Moluki. Szybko po tym w całej Holandii powstało wiele chińsko-indyjskich (właściwie indonezyjskich) restauracji a potrawy tej kuchni weszły na stałe do holenderskiego jadłospisu. Chińczycy przyciągali następnie swoje rodziny do pracy w coraz lepiej prosperujących restauracjach.
Porwanie pociągu
Niezadowolenie z niedotrzymania holenderskich obietnic wyzwolenia kraju Moluków oraz złe warunki życia w Holandii, znalazło swój gwałtowny wyraz w roku 1977 kiedy to grupa młodych uzbrojonych Molukańczyków porwała pociąg, zatrzymując go w szczerym polu między Assen i Groningen i wzięła pasażerów za zakładników żądając od holenderskiego rządu działań na rzecz wyzwolenia Moluków. W brutalnej militarnej akcji odbicia pociągu zginęło 6 porywaczy.
Obecnie w Holandii żyje około 42 tys. Moluków.
Druga fala imigracji: powojenna odbudowa Holandii
Lata 50-te XX wieku w Holandii były latami odbudowy gospodarki po zniszczeniach wojennych i szybkiego wzrostu ekonomicznego. Jednocześnie w latach pięćdziesiątych wielu młodych Holendrów nie widziało dla siebie perspektyw w kraju odbudowującego swą gospodarkę po latach wojennej zapaści. Zaraz po wojnie panowała w Holandii bieda, reglamentacja towarów i bezrobocie. Obawiano się nawet przeludnienia Niderlandów. Całe rodziny emigrowały za ocean; do Ameryki i Australii. Tymczasem kraj szybko stawał na nogi i w 1950 r. potrzebował rąk do pracy. Szczególnie w przemyśle ciężkim i kopalniach węgla kamiennego w Limburgii.
Włosi i Hiszpanie
Nastał brak rąk do pracy w przemyśle ciężkim i wydobywczym. W latach 1950-1960 do Holandii przybywają za pracą bezrobotni Włosi z biednego południa i Sardynii znajdujący pracę głównie w kopalniach Limburgii. Na początku lat 60. przybywają Hiszpanie z Andaluzji i Estremadury i mieszkańcy portugalskich kolonii z Zielonego Przylądka i Angoli. W tych latach pracodawcy poszukali usilnie rąk do pracy w krajach wokół morza Śródziemnego. Przybywało także pracowników z Grecji i Jugosławii.
- W holenderskich kopalniach pracowało już od lat międzywojennych także sporo polskich górników. Polska po odzyskaniu niepodległości w latach dwudziestych i latach kryzysu lat trzydziestych borykała się z ogromnym bezrobociem (skąd my to znamy). Biura rekrutacyjne oferowały Polakom pracę w ciężkim przemyśle Holandii, Belgii i Francji. Także wielu polskich kombatantów II Wojny Światowej z alianckiej armii znalazło pracę w kopalniach Limburgii. W holenderskich kopalniach okresu międzywojennego pracowało 12 tys. gastarbeiterów.
Narodziny pojęcia "gastarbeiter"
Słowo Gastarbeiter powstało już w latach 40. w Niemczech w czasie II Wojny Światowej i słowem tym określano cudzoziemców pracujących dobrowolnie na rzecz III Rzeszy, w przeciwieństwie do słowa Zwangsarbeiter dla określenia robotników przymusowych. Słowo upowszechniło się w całej Europie w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Ciąg dalszy kolejnych fal imigrantów w Holandii:
- pierwsza i druga fala: Molukańczycy 1950 i Włosi 1950-1960
- trzecia fala: więcej gastarbeiterów z Turcji i Maroka 1960-1975
- czwarta i piąta fala: Karaiby 1975 i uchodźcy od 1990
- szósta fala: Polacy od 2004
[aktualizacja z 2008 r.]