Zakaz używania smartfonów podczas jazdy na rowerze

Rowerzysta jest w Holandii świętą krową. I słusznie. Rowerzysta jest zbyt kruchy i delikatny w konfrontacji z samochodem. Dlatego jest chroniony przepisami i normami kulturowymi dającymi mu dużo wolności w ruchu ulicznym. Policja patrzy z reguły przez palce na wykroczenia rowerzystów. Jednak wzrastająca od 2016 r. ilość wypadków zmusiła rząd do drakońskiej decyzji.

Tą drakońską decyzją - przynajmniej w oczach młodzieży holenderskiej - jest zakaz używania smartfonów podczas jazdy. Nie wolno go nawet trzymać w ręku. Młodzież na rowerach z telefonem w ręku to był powszechny widok w ostatnich latach. Zresztą nie tylko na rowerach.

To wykroczenie jest od 1 lipca 2019 karane grzywną w wysokości 95 euro. To cena taniej sukienki. 95 euro to dużo dla młodych ludzi. 

Zakaz używania smartfonów podczas jazdy na rowerze

Jestem więc zadowolony z każdego prawa, które chroni nasze dzieci przed czającym się niebezpieczeństwem; tylko te przepisy muszą oczywiście być egzekwowane. Wątpliwe, czy tak się stanie. Na przykład oficjalnie zabronione jest również jazda na rowerze po pijanemu, ale nie znam nikogo, kto byłby za to karany. Także nie znam nikogo, kto nigdy nie jechał pijany na rowerze. Jazda na rowerze po pijanemu w ruchliwym mieście jest być może nawet bardziej niebezpieczna niż jazda ze smartfonem w ręku, bieganie z nożyczkami, jedzenie jabłek na leżąco i chodzenie dziewczynek z obcymi starymi facetami.

Zakaz używania smartfonów podczas jazdy na rowerze
to kosztuje € 95,-

Pijany rowerzysta

Znajoma regularnie jeździła pijana na rowerze. Regularnie też się na nim przewracała. Ale około 20 lat temu upadła tak nieszczęśliwie, że podjęła odważną decyzję ekstremalnie silnej woli: rygorystycznie z dnia na dzień przestała jeździć na rowerze.

Sam wielokrotnie wracałem do domu zygzakiem i często koło roweru rozmyślnie wpadało na krawężnik zmuszając mnie do obserwowania ulicy z perspektywy żaby. To bolało dopiero na drugi dzień. 

Więcej o rowerach w Holandii: