Trzy generacje Polaków w Holandii

Jeszcze niedługo przed ucieczką z Polski pracowałem przy wydawaniu serii zeszytów historycznych. Jeden z nich poświęcony był polskim wyzwolicielom Bredy. Nie śniło mi się wówczas, w 1979 r., że stanę przed nimi twarz w twarz w Holandii.

Moje spotkanie z Historią

Gdy osiedlałem się w Holandii 50 lat temu, jedynymi Polakami w tym kraju byli polscy weterani drugiej wojny światowej. To byli Polacy urodzeni ok. 1920 r. Opuścili Polskę lub Rosję w latach 1939=1942 i "ich" Polska była tą Polską sanacyjną, wiejską, kresową, strasznie zacofaną. W niczym nie podobną do Holandii. W niczym też nie podobną do Polski Ludowej w której ja się wychowałem, urodzony w 1950 r. W moich oczach byli prehistorycznymi stworami, niczym dinozaury z Parku Jurajskiego. Archaiczna mowa, sposób myślenia, zachowania. Dla wielu z nich nowoczesnością był nadal prąd elektryczny i prysznic w łazience. A mimo wszystko dla wielu z nich najcięższe czasy przyszły dopiero po wojnie, w tej wolnej i demokratycznej Holandii w której nie umieli się znaleźć.

Trzy generacje Polaków w Holandii
Trzy generacje Polaków w Holandii: żołnierze drugiej wojny światowej, uchodźcy polityczni jak ja i fala migrantów zarobkowych XXI wieku.

Minęło 30 lat i nadszedł rok 2005.
W Holandii masowo zaczęli osiedlać się w wielkiej liczbie NOWI Polacy, urodzeni po roku 1980. Dzieci późnej Komuny. Milenialsi. Z reguły byli to ludzie z prowincji,  gdzie w roku 2005 nie widzieli dla siebie przyszłości. Z reguły ludzie z wiejskiej kultury która nijak przystaje do mieszczańskiej kultury Holendrów.
W przeciwieństwie do ich rodaków w Polsce ta nowa Polonia także się nie rozwija. Trzymają się kurczowo tego co wnieśli z ojczyzny ze strachu by nie stracić polskiej tożsamości (choć nie wiedzą co to jest tożsamość).
Jeszcze tego nie wiedzą, jeszcze tego nie czują, ale już stają się mamutami ostatniej generacji PRL-u.

Holender który poznał Polaków od podszewki

Miałem znajomego Holendra - Toma Peetersa - który w momencie pisania tego artykułu w 2013 r. był już sędziwym staruszkiem, który od 1944 roku - jako młody chłopak - obracał się w środowisku polskich żołnierzy, wyzwolicieli jego miasta Bredy. Człowiek wielce zasłużony dla polskiej sprawy w Holandii, autor wielu książek o polskim udziale w wyzwoleniu Europy. Korespondowaliśmy ze sobą, bywałem w jego domu.

Thom Peeters i jego książka o polskich żołnierzach w Bredzie
Tom Peeters i jego książka o polskich żołnierzach wyzwalających Bredę w październiku 1944 r.

Przytaczam fragment jego listu z 2013 r. do mnie, który pozwoliłem sobie przetłumaczyć i za jego zgodą opublikować.

"... Nie będę i nie mogę się z tobą spierać, gdyż jesteś już zaprawionym kosmopolitą; ani Polak, ani Holender.
   Podziały między Polakami są mi dobrze znane: nigdy i nigdzie nie przeżyłem tylu przegrzanych i zacietrzewionych dyskusji jakich doświadczyłem w kręgach polskich weteranów i często zupełnie niesprawiedliwie stawałem się celem nienawistnych uwag pod moim adresem.
   Aby utrzymać w ryzach tak skłócony naród potrzebny był zawsze dyktator jak Piłsudski i inni przywódcy armii.
   Wielu rodziców tych naszych polskich weteranów w Holandii zostało ofiarami trzeciego rozbioru Polski co musiało mieć efekt na kolejne generacje w tym kraju"

Tom Peeters (ur. 1930, zmarł w 2020) napisał tutaj swoje wspomnienia z okupacji i wyzwolenia przez Polaków: Gdy Polacy wkroczyli do Bredy >>>