Emigranci marnują swoje dzieci

Rodzice są egoistami. Uważają, że co jest dobre dla nich - jest dobre dla ich potomstwa. Może to się sprawdza w ich własnym kraju i kulturze ale zdecydowanie nie na emigracji w kraju tak odmiennym jak Holandia, a zresztą a w jakimkolwiek innym kraju Zachodniej Europy.

Interes rodziców

Rodzice chętnie żyją w Holandii; tu zarabiają więcej niż w Polsce zarabiali, tu mogą odłożyć na audicę, wybudować dom w Polsce, pójść do restauracji, pojechać na urlop do egzotycznego kraju. Nieco poszpanować swoim holenderskim dorobkiem będąc w kraju. Holandia jest też miłym krajem. Lubią ją bo jej kompletnie nie znają. I tak żyją tylko Polską. Tutaj jest tylko KASA.

Interes polski

Rodzice robią też wszystko aby ich dzieci pozostały w stu procentach Polakami. To jest w ich interesie. Nie do pomyślenia aby moje dziecko mnie nie rozumiało. Wychowywanie w polskiej kulturze i języku jest w interesie wszystkich Polakówale takżę w interesie państwa polskiego, polskiej ambasady, oczywiście polskiego kościoła, polskich szkółek i wszystkich organizacji polonijnych żyjących z "polskości".

nauka polskiego dla dzieci za granicą
Wszelkie organizacje Polonijne, polskie przedstawicielstwa i sami rodzice są przekonani, że dzieci muszą znać i utrzymać język i kulturę ich rodziców na Zachodzie. Wszyscy urodzeni i wychowani w Polsce są zainteresowani utrzymaniem polskości u dzieci urodzonych i wychowywanych za granicą. Nikt nie liczy się z przyszłością tych dzieci.

Dzieci mają swój interes

Dzieci chcą żyć w SWOIM kraju. Nie okrakiem. Chcą nie być dyskryminowane na podwórku szkolnym. Dzieci są okrutne i dyskryminują nie gorzej od rodziców. Kto nie jest taki jak my będzie zadziobany.

Polskie dzieci mają z w holenderskiej szkole podstawowej opóźnienie rozwoju. Nie umysłowe lecz mentalnie. Nie władają dobrze językiem holenderskim i nie czują się "u siebie" w szkole. Bo szkoła, czyli te 23 godziny w tygodniu, jest jedynym miejscem gdzie muszą mówić po holendersku. Resztę czasu spędzają w domu z rodzicami, z polską telewizją, polskim komputerem, w polskim środowisku.

Odliczają dni kiedy będą ferie i będą mogły pojechać do babci. Bo babcia mieszka w ICH kraju. Tam są u siebie. Tam czują się w domu.

To musi być straszne gdy będąc dzieckiem żyjesz w niechcianym świecie. W świecie w którym holenderskie dzieci się z ciebie wyśmiewają, bo kaleczysz język i w każdym calu jesteś "Polak".

"Bezdomnii emocjonalnie" - młodzież drugiej generacji migrantów w Holandii. Pojęcie której pierwsza generacja nie jest w stanie poczuć lub zrozumieć

Charakterystyczną cechą polskich dzieci (także w kraju) jest ich nadopiekuńcze wychowanie; brak samodzielności, olbrzymia nieśmiałość, lękliwość, brak zaufania. W Polsce takich jest większość, nikogo to nie uderza, to stan normalny, ale w Holandii te dzieci muszą 23 godziny w tygodniu przebywać z holenderskimi dziećmi które są asertywne, wygadane, nawet wyszczekane lub brutalne, śmiałe i przede wszystkim czują się U SIEBIE.

Po 5 godzinach w szkole polskie dziecko wraca dosłownie "z zagranicy" do domu gdzie mu rodzice tłumaczą, że Holendrzy są pojebani, że czego Oni cię tam uczą? Co to za bzdury!? Czemu nie uczą cię nic o wielkim wysiłku zbrojnym Polaków?! Czemu przemilczają wszystko co ważne? Jak oni liczą?! Jak oni piszą?! Debile!

Ta domowa nauka nie idzie w las. Potęguje rozdwojenie jaźni. Potęguje brak tożsamości narodowej.

Nauczycielka szkoły podstawowej mówi mi zatroskana: "nie jestem w stanie dotrzeć do polskich dzieci. Są tacy zamknięci, bojaźliwi. Trudno o prawdziwy kontakt z nimi. Mają opóźnienie językowe. Na szczęście większość z nich jest bardzo inteligentna i tym nadrabiają. Gorzej gdy trafi się dziecko mniej inteligentne. Na podwórku szkolnym stoją w odosobnieniu. Nie zadają się z holenderskimi dziećmi".

polskie dzieci za granicą

Rozwój społeczny jest najważniejszy!

Ludzie tworzą złożone struktury społeczne, na które składa się wiele współpracujących i konkurujących ze sobą grup, od rodzin po narody. To, co czyni społeczeństwo ludzi wyjątkowym, to to, że znaczenie pokrewieństwa odgrywa o wiele mniej dominującą rolę.

Rozwój emocjonalny ma silny związek z rozwojem społecznym dzieci. Emocje odgrywają ważną rolę w kontaktach między ludźmi i adaptacji ludzi do ich otoczenia.

Pokolenie skazane na społeczne dno

Większość polskich emigrantów nie ma wyboru. Gdy już uważają, że Holandia jest dla nich lepsza niż własny kraj to ich sprawa. Są dorośli. Około 25% Polaków wykonujących pracę nie wymagającą żadnych kwalifikacji posiada dyplom wyższej uczelni. Praca sprzątaczki lub sztukatora nie była ich marzeniem, ale pieniądze osładzają gorycz niespełnionych ambicji. Oni i tak wiedzą kim są, skąd przyszli i dlaczego robią jak robią. Ale...

Dzieci tego nie wiedzą. Urodziły się już w takiej rozdwojonej rzeczywistości. Pięć godzin holenderskiej szkoły to katorga o której one nawet jeszcze nie wiedzą, bo innego świata nie znają.

Po tym pójdą do szkół średnich. Człowiek w stresie jest w stanie przenosić góry. Będą miały dobre oceny. Później pójdą na studia. Dostaną dyplomy najlepszych holenderskich uniwersytetów. Będą super-inteligentne. Ale...

Nigdy nie zrobią kariery jaką robią "normalni" mieszkańcy tego kraju. Zawsze te polskie geny, te geny które nijak nie przystają do holenderskich, nie pozwolą im żyć normalnie w tym kraju. Będą drugą generacją gastarbeiterów w Niderlandach. Często bezrobotni. Z gigantycznymi kompleksami i frustracjami. O ich życiu dowiemy się może za 20 lat.

przeciętny wiek w którym dziecko opuszcza dom rodzinny w Europie.
Polskie dzieci są znacznie dłużej "pod skrzydłami" rodziców co nie wychodzi im na dobre w samodzielnym życiu. Im dłużej pod opieką rodziców, tym mniej zaradne w życiu.

Jak temu zapobiec?

Są trzy wyjścia:

1. Rodzice muszą kompletnie odciąć się od Polski. Wyrzucić polski telewizor, internet, znajomych, przestać mówić po polsku. Jednym słowem zerwać całkowicie wszelkie kontakty z Polską i polskością. Starać się za wszelką cenę zostać Holendrem.

2. Zważywszy, że punkt pierwszy nie wchodzi w rachubę, drugą możliwością jest powrót do kraju. Już dzisiaj. Jeśli oczywiście twoim priorytetem w życiu jest dobro twojego dziecka.

3. Najpopularniejsza opcja i najłatwiejsze rozwiązanie egoistycznych rodziców to żyć jak żyjesz z przekonaniem, że MOJE dziecko da sobie wyśmienicie radę i będzie szczęśliwe wśród tych "Wiatraków".

  • Do powyższych konkluzji doszedłem po dziesiątkach latach obserwacji Polaków na emigracji, polskich znajomych w Holandii żyjących tu 10, 20 i 40 lat, w tym także siebie i swojej rodziny oraz po rozmowie z holenderską nauczycielką szkoły podstawowej która w ostatnich latach ma coraz więcej doświadczenia z polskimi dziećmi w klasie.

 

Przeczytaj także: