Urodziłem się dwa razy

Pierwszy raz urodziłem się w roku 1955. Nad Wisłą. Byłem "warszawiakiem" - choć sam tego nie wiedziałem. Wtedy nie rozumiałem co to znaczy być obywatelem stolicy. Dzisiaj, znad Morza Północnego widzę, jakże uprzywilejowanym dzieckiem ja byłem. 

Warszawa 1970

Pierwsze urodziny

W roku 1955 oficjalnie otwarto Pałac Kultury i Nauki imienia Józefa Stalina i stadion X-lecia który obecnie przerabiano jest na Stadion Narodowy.

W roku 1955 urodziło się niemal 800 tysięcy dzieci w Polsce. Już nigdy przed tym ani po tym nie urodziło się tylu Polaków w jednym roku. Należę więc do licznego grona największego wyżu demograficznego jaki Polska kiedykolwiek znała.

Warszawa 1956
To ja Placu Zamkowym (na tle ruin zamku królewskiego) i z mamą na Rynku Starego Miasta ok. 1957 r.

Mojemu dzieciństwu towarzyszyły pieśni o mojej stolicy, czerwonym autobusie, trasie W-Z i mostach przez Wisłę. Wyrastałem na Mariensztacie. Warszawa była moim uniwersum.

Moje jedyne miejsce na ziemi

Jadąc z rodzicami na urlop nad morze patrzyłem z okna pędzącego pociągu na ludzi stojącymi z rowerami lub furą za szlabanem. Czekali - gdzieś w sinym polu - kiedy pociąg przejedzie. Patrzyłem na tych ludzi i starałem sobie wyobrazić jak jakbym tam stał – tak gdzieś za Koluszkami na polnej drodze przy szlabanie. Nie mogłem sobie tego wyobrazić. Cały świat to była tylko Warszawa.

Warszawa 1965
Jedno z pierwszych zdjęć jakie własnoręcznie zrobiłem z balkonu PKiN na centrum Warszawy w 1965.

Wtedy jeszcze "cały kraj budował stolicę". Reszta świata, reszta Polski to była dekoracja; Bałtyk, plaża, Mazury, mazowiecka wieś, Morskie Oko, Mikołajki.

Warszawa 1970
PKiN w 1970 i ja na rowerze na Wybrzeżu Kościuszkowskim ok. 1968.

Nie wyobrażałem sobie jak ktoś mógłby mieszkać w Kaliszu, Radomiu a cóż dopiero za granicą! Holandię znałem tylko z fragmentu Polskiej Kroniki Filmowej w kinie; z krótkiego reportażu o przeboju Venus grupy Shocking Blue. Miałem 26 lat gdy opuściłem moje miasto wsiadając do pociągu na Dworcu Gdańskim. Wtedy wiedziałem, że tego miasta już nigdy nie zobaczę.

Przyszłości nie znałem i ta przyszłość mnie bardzo zaskoczyła.

Holandia 1982
Smażalnia ryb w Scheveningen, Holandia w 1983 r. Jakże tu wszystko było obce.

Drugie urodziny

Drugi raz urodziłem się w roku 1981, w autobusie, w drodze z Amsterdamu do Schagen. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to są moje drugie urodziny.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem zieloną równinę w strugach deszczu i drogę rowerową z setkami rowerzystów w zielonych pelerynach. Wysiadając z autobusu, poczułem pod nogami żwir. Ten żwir był moim pierwszym krzykiem niemowlęcia które nie chce przyjść na świat. 

Musiałem się uczyć życia od początku. Zresetowane życie.

Złomowisko samochodów 1983
Holenderskie złomowisko samochodów w 1983 r. było atrakcją godną zwiedzania.

Teraz mam 26 lat polskich i 37 lat holenderskich, razem 63 lata i na te 63 wyglądam ale... je nie mam 63. lat w głowie. Ja mam 26 lat TAM i 37 lat TU. W Holandii urodziłem się w roku 1981 i od tego momentu zacząłem uczuć się mojej nowej ojczyzny. Miałem znacznie trudniej bo nie miałem rodziców którzy mogli by mnie czegoś nauczyć. Nie było internetu. Nie było Polaków którzy by coś poradzili. Jestem więc samoukiem, sierotą i znam Holandię na tyle na ile może ją znać 26-latek (a może i mniej): już sporo wiem ale jeszcze wiele do nauczenia. Nigdy nie dorównam mojemu holenderskiemu ani polskiemu rówieśnikowi. Dla wielu rodaków jestem i tak "Wiatrakiem".

 

  • Gdy ja odkrywam morski smak ostryg to mój holenderski rówieśnik robił to 37 lat temu.
  • Gdy ja odkrywam piękno Portugalii to mój holenderski rówieśnik robił to 37 lat temu.
  • Gdy ja odkrywam zalety respektu i poszanowania innych kultur to mój holenderski rówieśnik wyssał to z mlekiem matki.
  • Gdy ja odkrywam, że świat jest większy niż Warszawa, to mój holenderski rówieśnik wiedział to zanim się urodził.

Ja w tym czasie uczyłem się pić kawę z filiżanki i jeść frytki czytając w "Polityce" (którą wciąż prenumerowałem!) kursy walut które czyniły mnie bogatym - przeliczając guldeny na złotówki. Chociaż nigdy w życiu nie byłem tak biedny jak w Holandii.

kursy walut 1984
Kursy walut w Polsce z października 1984 r.

Dzisiaj po tylu latach nie wiem czy dobrze zrobiłem wybierając emigrację, uciekając z Polski. Może byłbym dzisiaj drugim Kaczyńskim lub zwykłym alkoholikiem? Może emigracja była najmądrzejszym co mogłem zrobić? Za dużo jest plusów i minusów aby obiektywnie to ocenić.

Upłynęło niemal 40 lat i w tym czasie świat się mocno zmienił a i człowiecze życie przechodzi różne fazy od euforii, przez depresję po wewnętrzny spokój.

Takim autobusem nr 116 marki Chausson jeździłem codziennie. Każdy obraz tego filmu to miejsce mego dzieciństwa. Z tymi ludźmi na filmie (może stalinowska propaganda?) walczą współcześni Polacy, odcinający się od historii, uważający ich za "komuchów". Moim zdaniem Polska 1955 roku była bardziej europejska niż w 2019 r.

[Aktualizacja 2019]