Odłożone życie emigranta
Polak opuszczający swój kraj dla pieniędzy skazuje siebie na izolacje społeczną i wieczne pragnienie powrotu. Lata spędzone na emigracji zarobkowej są odłożonym życiem. W pewnym momencie okazuje się, że odłożył całe swoje życie.
Choć większość czytelników Wiatraka nie identyfikuje się z tysiącami polskich robotników sezonowych, to jednak właśnie ta zdecydowanie największa grupa rzutuje na wizerunek wszystkich Polaków w Niderlandach.
Tęsknota za ojczyzną postrzegana jest przez Polaków nobilitująco. Za ojczyzną tęsknił Mickiewicz, Słowacki, Norwid i cała plejada innych którzy jednak wybierali wygodę życia na Zachodzie w miejsce polskiej błotnistej drogi.

Polskie getto
W miejscowości Zundert leżącej na belgijskiej granicy, w połowie drogi z Rotterdamu do Antwerpii znajduje się największe polskie getto w Holandii. W dwóch parkach kempingowych mieszka według różnych szacunków 2.500 do 4.000 obywateli tzw. MOE-landów (Midden- en Oost-Europese landen). W praktyce pod tym zbiorem MOE kryją się głównie Polacy i ewentualnie nieco Rumunów, Bułgarów i Litwinów.
Od co najmniej 20 lat funkcjonują pod Zundert parki domków kempingowych. Wielu z tych robotników pracuje już także 10 lat jako robotnicy sezonowi.
Holendrzy boją się ekscesów, pijaństwa, kradzieży, chuligaństwa itp. Regionalne gazety regularnie relacjonują polskie burdy w pubach, pijaństwo w miejscach publicznych, kradzieże, pobicia i nawet zabójstwa. Między sobą zwą Polaków „kwadratowe mordy". Gmina Zundert wprowadziła niegdyś nawet zakaz sprzedaży alkoholu Polakom.
Polacy i sąsiadujący z nimi Holendrzy żyją kompletnie obok siebie. Nie zachodzi jakakolwiek integracja.

Odłożone życie
- Znam Polaków którzy już 40 lat "wracają" do Polski. Te 40 lat odkładają na bok - mają niedościgniony ideał raju w ojczyźnie. Szczególnie wiele Polek które wyszły kiedyś "z miłości" za Holendra żyją tylko dlatego, że czasami wrócą do "siebie". Tymczasem integracja (i asymilacja) to piękna rzecz. Zwala ciężki kamień z serca, wyzwala. Czyni uniezależnionym od gniazda z którego się wyleciało.
Mieszkaniec Zunder wspomina jak 50 lat temu pojawili się w jego mieście pierwsi gastarbeiterzy z Maroka. Mieszkają do dziś w dzielnicy zwanej "dzielnicą problemów".
- Podobną sytuację mamy dzisiaj z Polakami - mówi.
- To są ludzie z odłożonym życiem - opuścili swój kraj ale nigdzie nie dojechali. Żyją w Niczyim Świecie.
- Swoje życie "zaparkowali" na kampingu. Pracują, marzą i oszczędzają.

Jak króliki
Co roku w Zundert odbywa się Kwiatowe Corso - słynna w Holandii i unikalna parada kwiecistych pojazdów.
W ramach miejscowego projektu zorganizowano w 2012 r. wycieczkę grupie około siedemdziesięciu MOE-landers* do hangarów gdzie budowano pojazdy na tą paradę.
Relacja Holendra: "De Zundertnaren en MOE-landers stonden elkaar aanvankelijk aan te gapen als konijnen tegen de koplamp van een auto" czyli po polsku "Mieszkańcy Zundert i Polacy gapili się na siebie jak króliki w światła samochodowych reflektorów".
Kompletny brak zrozumienia i zainteresowania. Dwa światy nie mające ze sobą nic wspólnego.
Wiele tysięcy Polaków w Holandii odłożyło swoje życie na później. Gapią się w światła reflektorów i wyciągają swoje włąsne, królicze konkluzje.
* MOE-land - w skrócie "kraj Europy Środkowo-Wschodniej" ale także słowo "moe" znaczy "zmęczony".
Update z 2012 r.