Moja przygoda z Holandią - pojechałem zarobić

Sporo czytelników tego portalu pracowało w Holandii lub pracuje tam nadal. Dla mieszkających tutaj ten artykuł to raczej nic nowego. Może tylko kolejny artykuł do przeczytania z ciekawości wyłącznie aby porównać doświadczenia. Poniżej przygoda z Holandią Mariusza w 2009 r.

pojechałem pracować do Holandii

Pisze Mariusz, 19 lat.

Na początek wyjaśnię także od razu, że jest to mój pierwszy tego typu tekst w którym mogę podzielić się doświadczeniem z mojego życia z innymi osobami (pfff czuje się staro ;]), może zapoczątkować jakąś dyskusję, wrażenia, opinie, na temat który jest w tytule.

Cieszę się także niezmiernie, jeśli komuś swoim wywodem pomogę, wprowadzę ogólnie w temat lub jeśli ktoś to przeczyta w całości :P Tak więc radzę znaleźć chwilę wolnego czasu i spokoju, usiąść wygodnie, zrobić sobie herbatkę i czytać bo będzie tego troszkę więcej :), ale w tym przypadku sądzę, że im więcej tym lepiej, bo wszystko w jednym miejscu, w miarę przejrzyście i starannie poukładane mam nadzieję co najważniejsze bez krętactw i owijania w bawełnę, bo nie o to mi chodzi, odrobina informacji podana jak na tacy ;) W razie jakby ktoś miał pytania, chciałby porozmawiać to śmiało walcie na maila palerthe@gmail.com, pocztę sprawdzam często, odpowiem zawsze i z chęcią, tylko proszę się przedstawić na początku że ktoś z wiatrak.nl :)

Jak pisałem wcześniej może być sporo, na pewno cały wstęp, w którym postarałem się jeszcze nieco 'popolemizować', że tak to nazwę, coś można napisać krócej, komuś na pewno może nie pasować coś, nic nie poradzę, artykułu do gazety nie piszę, czas, miejsce i wolność słowa mnie nie ogranicza więc piszę co mi do głowy przyjdzie :). Błędy, byki na pewno się znajdą, lecz ich raczej staram się unikać :)
Zanim przejdę do konkretów po które pewnie tu większość zajrzała (wytrzymajcie już blisko :P), szczerze jakoś nigdy nie ciągnęło mnie by gdziekolwiek w internecie, na jakiejkolwiek stronie stworzyć artykuł na temat, który w dzisiejszych czasach trapi wiele dorosłych osób, jest zjawiskiem powszechnym, czyli pogoń za pieniądzem, w tym przypadku za granicę do Holandii, co dotknęło mnie pierwszy raz i jestem pewien, że nie ostatni. Temat ten przewija się od dawna już i wszędzie, jest to fakt, do którego niestety zmusza nas nasza szara rzeczywistość polska i przed czym nie uciekniemy, bynajmniej nie szybko. Nie mówię, że jest strasznie źle, bo aż tak źle nie jest jak było jeszcze parę/paręnaście lat temu, w porównaniu do innych państw powstałych m.in. po rozpadzie bloku radzieckiego jest o wiele wiele lepiej, lecz jeszcze nie tak dobrze, by porównywać nas do Zachodu. Na pewno nie teraz. Każdy wie, że sporo brakuje nam do krajów Zachodnich, co wiadomo, a co można odczuć dobitnie na własnej skórze, po dłuższym pobycie na zachodzie, zarabiając obcą walutę i wracając do ojczystego kraju.

Może się wydać dziwne/śmieszne, że pisze to osoba bardzo młoda, nie mająca jeszcze konkretnych planów na przyszłość, która mało jeszcze przeżyła, a sporo jeszcze przed nią. Racja, lecz ja od zawsze starałem się być realistą, wcześniej zdać sobie sprawę ze wszystkiego co ważne i przygotować się do samodzielności tak szybko, jak tylko to będzie możliwe. Myśli tak teraz spora liczba młodych, pełnoletnich osób. Obecnie jestem świeżo po liceum, zaraz po maturach wyjechałem do Holandii. Chciałem iść na studia, lecz te muszę odłożyć na rok niestety. We wrześniu zamierzam wrócić do Holandii, bądź krajów skandynawskich. Zobaczymy...

pojechałem pracować do Holandii

Czas mgnie jeszcze szybciej niż kiedyś, młode pokolenie Polaków które chce jakoś godniej żyć, kończąc studia, bądź szkołę średnią, czyli 19- 2x lat, staje przed dorosłością przed którą nie ucieknie. Nie każdy w tym momencie może liczyć na bogatych rodziców, którzy ułożą dostatnią przyszłość. Dziś większość stara się za wszelką cenę jak najszybciej uzyskać niezależność finansową itd. swoim sposobem. Jest to już naturalny fakt, i aby było stać taką osobę na "rozpoczęcie" lepszego życia w Polsce, większość odkłada wyższe wykształcenie na drugi plan i ucieka się właśnie do pracy za granicą. Jest to także pewnego rodzaju ucieczka od problemów, które zostawiamy w kraju. Niestety prędzej czy później i tak trzeba się z nimi zmierzyć. De facto jest to sposób najprostszy i w większości przypadków skuteczny. Smutne jest to, że często te osoby już stamtąd nie wracają...

Tą część wypowiedzi kieruję głównie do osób młodych, które są tu nowe, chcą się dowiedzieć jak najwięcej przed swoim wyjazdem, który mają już zapewne w planach i zamierzają "podbić" pierwszy raz kraj wiatraków i tulipanów :), mają pewne obawy, są ciekawe jak to wygląda, czego można się spodziewać, przez jakie biuro jechać najlepiej, no może nie najlepiej, ale przez jakie za pierwszym razem się nie rozczaruje, jakie są rzeczywiste wynagrodzenia, polityka niektórych agencji pracy, warunki mieszkalne oferowane przez niektóre agencje, ogólne wrażenia, sami Holendrzy, warunki życia tam, na co warto zwrócić uwagę, itd. nie chce im się szperać po różnych artykułach, forach by dowiedzieć się wszystkiego, znaleźć odpowiedzi na swoje przeróżne pytania, co jest dość czasochłonnym i nudnym zajęciem i nie zawsze znajdziecie to co chcecie, wiele tematów z pytaniami pozostaje niestety pustych. Mój post mam nadzieję, może być jedną z ciekawszych lektur, zaznaczę tu jeszcze, że fakt faktem, czas jaki spędziłem w Holandii jest krótki, wiem o wiele mniej zapewne od osób które siedzą tam sporo, ale osobiście jestem osobą bardzo ciekawską i bardzo otwartą na nowych ludzi, miejsca, przez 2 i pół miesiąca zwiedziłem największe miasta tego kraju, miałem okazję poprowadzić rozmowy na różne tematy z osobami starszymi, młodszymi, pracującymi przez przeróżne polskie biura, poznanymi gdzieś przypadkowo w jakimś mieście, którzy żyją tam, mają swoje firmy, a także podyskutować sobie z holendrami. Nie czas jest ważny, tylko jak go spożytkujemy.

Tak więc kończąc długi wstęp, przejdźmy do konkretów.

Najpierw zacznę od mojej współpracy z agencją pracy Randstad, potem opowiem o całej reszcie.

9 czerwca 2009 zacząłem pierwszy raz pracę w Holandii. Załapałem się przez Randstad, a dokładnie pierwsza umowę podpisywałem w PRANie w Gdańsku. W Holandii podpisywałem nową na 3 miechy z możliwością przedłużenia do nawet roku bez jakichkolwiek problemów.

Pierwszy wyjazd mój w ogóle gdziekolwiek do pracy za granicę, ogromny stres, czy sobie poradzę, ogólnie jak tam będzie, na szczęście jechałem z kumplem, więc trochę lepiej. Pierwsze dni oczywiście załamka, gdzie ja jestem, chcę z powrotem do Polski :) Początkowy kryzys psychiczny jak sądzę, lecz tydzień, dwa, poznanie nowych ludzi i o niebo lepiej. Mieszkałem na tzw. bungalow, tak to nazywaliśmy, w rzeczywistości brakowało im do prawdziwych bungalowów holenderskich duuużo. Były to duże campingi, lecz proszę tego nie porównywać już do takich małych campingów jak w Polsce :P . Były to domki ok. 20-25 metrów kwadratowych, tak sądzę na oko, nowe, 3 pokoje dwuosobowe, salon z kuchnią, i łazienka. Ogólnie domki 6-cio osobowe, w sumie nie takie złe, w 4 osoby żyło się bardzo dobrze, 6 to już jednak za dużo. Z tego co mi wiadomo w innych miejscach pracując przez Randstad dostaje się normalne mieszkania. Zresztą tu gdzie pracowałem wcześniej pracownicy posiadali 4 osobowe mieszkania w Rotterdamie, od lutego przeniesiono wszystkich na te "campingi". Zależy od szczęścia więc ^^ . Wracając do samego biura PRAN, współpracującym z Randstadt, on załatwia pracę a także wszystko co niezbędne, na miejscu w Holandii pracowałem dla Randstadu. Za busa ze Szczecina płaciłem 300zł i byłem na niego skazany, bo PRAN załatwiał i na miejscu trzeba było opłacić. Wracając do Polski, na necie znalazłem tańszą firmę Mar-Trans, 240 zł, polecam wracających do Gdańska i miast po drodze. Czas jazdy ok.12 h.

Sama współpraca z firmą Randstad nie była idealna, ale nie była jakaś zła, można rzec, była ok. Ogólnie , cieszę się, że nie trafiłem na lipę tak jak wiele osób. Co do wypłat, jak wspominałem mam 19 lat, a w Holandii są stawki wiekowe. Dla 19-sto latka, wychodzi jakoś ok 5,5 euro brutto, dla wieku 21 lat 7,58 euro brutto i zgodnie z prawem tyle powinno być na umowie. Mając 23 lata lub więcej dostaje się umowę od 8,9,10 euro brutto, pracując przez agencję polską. Tyle oczywiście jak wyżej napisałem powinno być, lecz niektóre agencje i tak niezależnie od wieku płacą grosze, dalej wspomnę o tym. Po każdym roku pracy w tej samej firmie podnoszona jest Ci stawka o jak dobrze kojarzę 1 euro, coś koło tego. W moim przypadku przy 19 latach na karku, miałem 7,49 brutto, po odliczeniu mieszkania, ubezpieczenia czyli 80 euro, zależy od zmiany nocka/dniówka miałem od 4,5 do 5,5 euro na rękę. Wypłaty, jeśli nie macie polskiego konta walutowego w euro, tak jak ja miałem, Pran współpracował z Citi Bankiem i tam w 15 minut założyłem sobie konto. Pieniądze jakieś kosmiczne nie były ale Randstad wywiązywał się z umowy, przelewy były robione w poniedziałek i regularnie co tydzień w środę miałem pieniądze na koncie, owszem zdarzało się, że ktoś nie dostał wypłaty, bądź nie dostawał 3 tygodnie ( fakt faktem nie upominał się o to, bo oszczędnie żył na tych euro które wziął z Polski), lecz były to niedopatrzenia w biurze (panuje tam takie zamieszanie, że sami nie wiedzą co się dzieje :P), ktoś miał niepodany w danych nr. konta, przekręcone nazwisko, czy coś, jedna wizyta w biurze i co do centa wszystko było regulowane przy następnej wypłacie, które są co tydzień. W Polsce jest tylko to zacofanie, że masz wypłatę co miesiąc. Grunt, aby dla pewności pilnować swoich godzin i pieniędzy.Na konta holenderskie pieniądze wpływają we wtorek. Niestety jeśli ktoś chce założyć sobie w Holandii konto teoretycznie wystarczy dowód, lecz w praktyce i tak wymagają od Ciebie paszportu. Najbardziej polecam bank ING w Polsce i od razu postarać się o kartę MasterCard, praktycznie wszędzie akceptowana, Visa już mniej, ja niestety dostałem darmową kartę Maestro. W Holandii także jest ING i sporo jest bankomatów tego banku. Prowizja jest wtedy znacznie mniejsza. Wypłata z obcego bankomatu niezależnie jakiej kwoty kosztowała mnie jednorazowo 2-3 euro. Mówiono mi w Citibank, że wypłacając w Holandii z bankomatów Euronetu i jakichś tam, już nie pamiętam nazwy mam za free, ale ich to ze świecą szukać.

zadowolony z pracy
Zadowolony z pracy?

Na samym początku z pracą było ok, numer Sofii wyrobiono nam po dwóch tygodniach, wszystkie formalności trwały pół godziny. Godzinowo w pracy wychodziło się różnie, przez pierwszy miesiąc pracowało się dużo, w umowie było przewidziane 40godzin, plus czasem nadgodziny. I fakt faktem, nadgodziny były i średnie przelewy za 5 dniówek było to ok. 200 euro na czysto. Za nocki do 40 euro więcej. Zdarzały się tygodnie gdzie przelew wynosił 300 euro, ale to sporadyczny przypadek. W drugim miesiącu już bywało gorzej, kończyło się wcześniej i nie przepracowywało tych gwarantowanych 40 godzin, tylko 35 na przykład, a wypłaty 160 euro, za nocki 200. Niestety taki okres, w zeszłym roku np. w wakacje było full roboty i ładne pieniądze, w te wakacje pracy było mniej, stąd te częste mniejsze wypłaty od lipca.

Pracowałem dwa i pół miesiąca, jako orderpicker (zbieranie zamówień, ładowanie różnych artykułów spożywczych na tzw. rollconteiners'y, metalowe kosze) w Albert Hejin (jedna z największych sieci supermarketów) na magazynie spożywczym w Delfgauw (Pod Hagą) na zimnej i ciepłej hali. Dobre jest to, że zaczynając pracę ma się 4 tygodnie szkolenia i za to normalną stawkę. W magazynie, jak w praktycznie każdym, gdzie kompletuje się zamówienia jest norma. W moim przypadku była to norma 425 przepracowanych min na dniówce i 395 na nocce. Aby uzyskać normę, trzeba było kompletować określoną liczbę zamówień, na każde zamówienie komputer wyznaczał optymalny czas, który powinien Ci minąć na wykonanie zamówienia, robiłeś tyle zamówień, aby w sumie uzyskać z nich wymaganą normę. Na początku ciężko było do tego dojść, z czasem jednak robiło się to bez problemu. Bywali tacy co w 2 tygodniu pracy już tę normę osiągali. Zależy od chęci i czy komuś zależy czy nie. Logiczne, po szkoleniu ktoś kto normy nie robił kilka razy pod rząd zostawał zwolniony(osobie zwolnionej przysługiwało uzbierane urlopowe i dodatek wakacyjny). Osoby robiące dużo ponad normę otrzymywały od Randstadu czapeczkę, albo bluzę, więc raczej nie warto zasuwać na pełnych obrotach, przynajmniej nie za te pieniądze ;] . Premii nie ma :P

Przyznam osobiście, że praca ta nie była wcale taka zła jak mi się wydawało na początku. Cudu nie było, ale jego akurat nie oczekiwałem. Grunt, że praca była cały czas, raz dłużej raz krócej, ale była. Wakacyjne, urlopowe, większa stawka na nockach, nadgodzinach, w weekendy itp. wszystko Ci się należało i opłata za mieszkanie, mniejsza niż w pozostałych agencjach. Randstad wywiązywał się z należnego wynagrodzenia zawsze. Na pewno było o wiele lepiej od prac w szklarniach, w których latem szczerze można się ugotować i wiele agencji polskich, zatrudniających tam Polaków płaciło grosze, za na prawdę ciężką pracę.

W umowie był także punkt, w którym pracownik po złożeniu wypowiedzenia w biurze z co najmniej dwutygodniowym wyprzedzeniem mógł przerwać współpracę nie ponosząc żadnych kar finansowych. Na początku skorzystało z tego kilka osób w tym ja, lecz potem było tych osób więcej i Randstadt postanowił tym osobom nie wypłacać dodatku wakacyjnego i niewykorzystanych godzin z urlopu. Teoretycznie nie mógł, ale tak robił, wymyślał jakąś fikcyjną karę i Twoje pieniążki zasilały budżet Randstadu. Cóż jakoś chcieli się bronić przed masową ucieczką pracowników do Polski. Większość młodych zatrudnionych osób po prostu miała pewne sprawy w kraju do załatwienia, a urlop najwcześniej możliwy po 3 miesiącach, czyli za późno, bądź osoby te wracały do szkół. Lecz jeśli ktoś zamierza dotrwać do końca kontraktu, czyli co najmniej te 3 miesiące dostanie na pewno wszystkie należne pieniądze ;] Dwaj znajomi których tam poznałem 4 raz byli w Holandii, także przez PRAN/Randstad i za każdym razem było w zasadzie ok. Co roku organizują sobie wyjazdy przez tą firmę i są zadowoleni. Z tego co mi wiadomo, do końca września kończą się kontrakty większości osób tam gdzie pracowałem, więc jeśli ktoś chce spróbować w Albert Heijn, a praca w sumie jest przyzwoita, firma jest bardzo duża, jedna z największych, więc nie spotkacie się z tym, że dziś nie ma pracy, może Pan/Pani wracać do domu. W sumie kokosów nie obiecują, ale najmniej też nie płacą i gwarantują ciągłość pracy, oraz należyte wynagrodzenie plus wszystkie dodatki.

W sumie zarobki osób młodych nie są duże, z punktu widzenia osób starszych pracujących w Holandii wręcz małe, ale przeliczając to na złotówki, przyznam szczerze, że za te pieniądze mogę wrócić i może wrócę. Bo stać mnie było na utrzymanie, jedzenie, zwiedzanie tego kraju, imprezowanie i jeszcze sobie odkładałem. Dla osoby młodej, bez np. żony i dzieci na utrzymaniu - akurat. Nie było tam problemem odłożyć sobie 1000 euro przez półtorej miesiąca. Trzy miesiące i 8 tys. zł na koncie, zależy jeszcze jak euro stoi. Proszę spróbować odłożyć tyle w Polsce, płacąc za mieszkanie, media i jedzenie :)

Jeśli ktoś ma ukończone 23 lata śmiało może szukać pracy przez biuro Tempo-Team , mają gdzieś na Śląsku biuro jak dobrze kojarzę, oferują normalne mieszkania i wynagrodzenie. Ogólnie OK, w Albert Heijn właśnie także osoby z tamtej agencji pracowały, ale od 23 lat wzwyż. Tylko tam podpisuje się już konkretną umowę na co najmniej pół roku.

Co do innych firm, np. OTTO. Odradzam naprawdę, może zdarzały się przypadki że było wszystko ok, ale proszę mi wierzyć, że to rzadkość. Miałem okazję odwiedzić raz duży camping plac, należący do OTTO,120 domków 4,5,6-osobowych. Z tego co mi opowiadano, praca losowa, tam gdzie ja byłem jedni pracowali przy pakowaniu książek, inni trafiali na kurczaki, pracując przy mięsie (całkiem wstrętna praca), za te same pieniądze, mniejsze niż moje w Randstadzie. Co prawda warunki mieszkalne, lecz to także miało swoją cenę :) Coś za coś ;) Krążyło tam takie wulgarne, ale szczere powiedzenie, cytuję: " Mamy motto jeb*** OTTO" :) Osoby które znam i tam pracowały na pewno nie wrócą do OTTO. Z wypłatami robili wałki, bo płacono im tzw. zaliczki a potem były problemy gdy przychodziły wyrównania wypłat, to co nie zostało wypłacone. Mieli też w zwyczaju naliczać jakieś swoje fikcyjne kary. Zresztą opinie o tej firmie na różnych forach potwierdzą me słowa.

Są także inne firmy na które warto zwrócić uwagę np. Axel, mniej na TNS, obydwie ze Śląska. Axel, dokładnie nie wiem jak to wyglądało, ale osoby pracujące tam nie narzekały, pracowały ponad rok, więc można próbować. Odnośnie TNSu zależy na co się trafi i mogą spróbować jedynie osoby poniżej 23 roku życia. Starsze oczekujące większych pieniędzy, rozczarują się. Znajomy(21 lat) znalazł fajną pracę na poczcie, rozładowywanie i załadowywanie samochodów ciężarowych w przesyłki. Praca była, pieniądze także. Znajome natomiast niezależnie od wieku czy miały 28 lat czy 19 zarabiały najniższą stawkę pracując na 3 zmiany, np. jedna od 4 nad ranem do 12/14 po południu. Pracowały przy taśmie, robiły kanapki do samolotów. Zdarzało się tak, że nie miały pracy,
i robiły 2 dni w tygodniu :/ Żałosne.

Sporo biur ma także oddziały w Holandii, np. Randstad, Tempo-Team, oraz biura holenderskie. Osoba znająca język angielski bądź holenderski zawsze tam także może szukać pracy, choć w holenderskich biurach jednak zdecydowana większość wymaga holenderskiego i także zameldowania.

Jeśli jednak ktoś zna język holenderski dobrze, zawsze może postarać się o meldunek holenderski i już jako Holender starać się o pracę.

Tam gdzie ja mieszkałem mieliśmy supermarket w którym na kasie pracowała Polka. Meldunek, język i w zwykłym supermarkecie, gdzie u nas zarabiają najniższą krajową często, właśnie jako kasjerka miała 13,50 euro na godzinę.... Czyli więcej niż osoby mające pełną stawkę przez polskie agencje pracy. Jest różnica :)

Co do samej Holandii, tutaj dużo już pisać nie będę bo wszystko można tu już bardzo łatwo znaleźć.
Osoba znająca angielski na poziomie komunikatywnym chociaż załatwi praktycznie wszystko. Zdecydowana większość młodych a także tych starszych holendrów potrafi dobrze posługiwać się tym językiem, w pracy, sklepach, urzędach, placówkach zdrowia itd.

Sama Holandia, kraj naprawdę piękny, byłem często w Niemczech na przykład i jest o wiele ładniej. Śliczne domki nad kanałami, wiatraki, tulipany. Wiele osób twierdzi, że Rotterdam jest miastem ładniejszym od Amsterdamu. Ja tam uważam, że obydwa miasta mają swój specyficzny urok, nie zapominając tu o Hadze, która także robi wrażenie. W większości uprzejmi ludzie niezależnie od grupy wiekowej, choć wiadomo zdarzały się wyjątki, szczególnie jeśli chodzi o kontakty z niektórymi holendrami narodowości tureckiej, proszę tutaj nie przejmować się aż tak tym, wiele razy byłem w większych miastach wieczorami, raz po prostu był taki mały niemiły incydent, ale mniejsza z tym, nic się nie stało i nie wskazywało na to :P W samej pracy u mnie było dużo Polaków, Holendrów, Turków i czarnoskórych pracowników. Niezależnie od pochodzenia, prawie każdy był miły, miał poczucie humoru i mimo, że dzieliła nas często bariera językowa, zawsze jakoś było się z czego pośmiać. Klimat w pracy przyjemny ;) Piszę prawie każdy, bo niektórzy nie, że chamscy, ale jacyś tacy mało towarzyscy :P Po prostu chodzili do pracy odbębnić swoje. Ogólnie w pracy za bójkę, słowne obrażanie kogoś było zwolnienie bez jakiejkolwiek dyskusji i tłumaczenia. Wylatywały obydwie strony, nawet jeśli tylko jedna zawiniła.

Jeszcze bym pisał i pisał, ale starczy tego ;)

Życzę powodzenia w podbijaniu Holandii :)
Mi pozostaje od przyszłego miesiąca też rozglądanie się za czymś, może w Danii, tam można teraz ładnie zarobić, a jak nie to może znów Holandia ^^ :P

Pozdrawiam
Mariusz

2009 r.