Samotnia polskiego kierowcy ciężarówki

Od Helsinek do Lizbony i od Glasgow do Istambułu na drogach Europy królują ciężarówki z polskimi kierowcami. Czasami są to polskie firmy, czasami zagraniczne, ale zawsze są to polscy kierowcy. Spotkasz ich na każdym parkingu w Holandii i reszty Europy.

Niedawno w piękny upalny dzień zatrzymaliśmy się z zona na parkingu gdzieś w środku Portugalii  w drodze z Evory do pustynnego kraju Extramadura. Naszym zwyczajem urządziliśmy tam sobie piknik w cieniu drzew. Oprócz nas na parkingu stała tylko jedna mała ciężarówka. Katem oka zobaczyłem wysiadającego kierowcę i od razu wiedziałem, że to Polak. Polacy są rożni; mali, duzi, czarni lub blondyni ale jest też jeden typ Polaka - model Polaka którego poznaję z daleka. To nie jest tylko jego wygląd ale także jego "body language"; jego sposób poruszania się, chodzenia, patrzenia, stawiania nóg, no i fryzura. To są mało uchwytne cechy które w miarę mieszkania za granicą widać coraz wyraźniej, chyba tylko na tle innego narodu, po latach izolacji od Polski. Kierowca wyraźnie ucieszył się słysząc polska mowę. W trakcie przygotowywania obiadu wypiliśmy wino, poczęstowaliśmy go gorącym posiłkiem który w międzyczasie sporządziliśmy słuchając jego potoku słów. Chłopak musiał się wygadać.

Polski kierowca żyje jak pustelnik. Tygodniami włóczy się po świecie. Jest samotny. Nie ma do kogo się odezwać, z kim podzielić wrażeniami. Chociaż przejeżdża przez najpiękniejsze miejsca w Europie on zna tylko asfalt, przydrożne parkingi, publiczne toalety i prysznice, rampy rozładunkowe, zona commercial, poligono industrial, parc industriel, bedrijventerrein czyli teren przemysłowy. Przepierkę robi w umywalce na stacji benzynowej a jak ma szczęście to trafi się lepsza stacja benzynowa z prysznicami za 2 euro. Jedzenie kupuje sobie po drodze w tanim supermarkecie, to czego nie może zabrać ze sobą z kraju albo gdy mus się zapasy skończą. Po przydrożnych restauracjach nie jada bo są drogie, szkoda kasy. Zlecenia przewozowe dostaje telefonicznie z bazy w Polsce lub od Polaka pracującego w jednej z tysięcy firm transportowych w cale Europie. Dzisiaj jest w Cardiff a pojutrze w Apeldoorn, następnie ma załadunek w Zwolle i jedzie do Hanoweru a stamtąd do Mediolanu, Stuttgartu, Tuluzy, Salamanki i powrotem do Londynu przez Metz. Tak mijają mu tygodnie na tej polskiej drodze.

W domu czeka młoda żona. Są dwa lata po ślubie. Ona ma dopiero 22 lata, jest 4 lata od niego młodsza. Zbierają na własny dom. Dzieci jeszcze nie ma. Żona nie pracuje bo w ich miasteczku pracy nie ma ale dorabia tu i tam, w restauracji, na weselach. A on siedzi za kierownicą i tęskni. I myśli o niej. Co teraz robi? Czy jest mu wierna? Jak poszła jej lekcja jazdy? Odzywa się jego komórka. To żona dzwoni. Słychać jej wzburzony głos. Lekcja jazdy poszła jej bardzo źle. Bardzo się zdenerwowała i chyba nie zda egzaminu, co ma robić dalej, zrozpaczona. Kierowca stoi w środku upalnej Portugalii, w cieniu, pod dębem korkowym i łagodnym głosem ją uspokaja i pociesza; niech się nie martwi, żeby wzięła dodatkową lekcję, pieniądze niech weźmie z konta. Niech mu nie mówi przykrych rzeczy bo on po tym nie śpi nocami - pod rozgwieżdżonym niebem Andaluzji, na parkingu, w szoferce. A szoferka jest standardowa w takiej małej ciężarówce;  nie ma miejsca na spanie. Pytam się go czy mu się Portugalia podoba. - Nieeeee... - Nic tu ładnego nie widział - To pastuchy! Hiszpania zresztą też. Ani żaden inny kraj. No, może jeszcze góry.

droga w Andaluzji

Rozmawiając z nim mam dylemat czy mu zazdrościć czy współczuć. Może on patrzy na mnie jak na bogatego faceta z limuzyną na żółtych blachach co sobie świat zwiedza i ma portfel pełen kasy. Mam mu współczuć takiego życia?. Może on jest szczęśliwszy ode mnie? Gdy byłem młody „też nie miałem lekko” – jak to mówią faceci w moim wieku. Może on za 30 lat będzie miał lepiej niż ja kiedykolwiek miałem i mieć będę? Ja nadal nie mam własnego domu a on za rok czy dwa wybuduje swój dom, taki jaki on chce: swój dom w swojej wsi, wśród swoich sąsiadów i swojej rodziny. Polski szofer stoi na parkingu i czeka na telefon, na następny adres załadunku. Jak będzie miał pecha będzie tam stał do jutra. Nie ma płaconej stałej pensji, zarabia tylko za każdy przejechany kilometr, według zlecenia. 20 groszy za kilometr. Polskie drogi są różne.