Polska panna młoda w Holandii

Zapewne już wszyscy to zauważyli, że na Wiatraku najbardziej aktywne są polskie panie zamężne z Holendrem. Te panie mają wiele wspólnych cech. Jedną z ważniejszych cech jest ich rzadki kontakt z innymi rodakami i brak możliwości "wygadania" się w ojczystym języku.

Rola języka ojczystego jest często niedoceniana. Własny język jest naszym dziedzictwem kulturowym i żebyśmy znali płynnie holenderski i angielski to i tak te słowa (np.: ik hou van je) nie będą zawierały tego ładunku emocjonalnego jak gdy to wypowiesz we własnym języku w którym się wychowaliśmy.

Ludzie bez duszy

Dla większości z tych pań ich holenderski mąż pozostanie na zawsze Holendrem z którym w wielu obszarach życia nie daje się komunikować tak jak z Polakiem. Według mojej (polskiej) żony Holendrzy nie mają duszy. Zgadzam się z nią tylko na tyle, że nasza "słowiańska dusza" to coś innego niż ich germańska.

Specjaliści od reklamy to zauważyli, że przetłumaczenie reklamy telewizyjnej z jednego języka na drugi nie  przynosi zamierzonych efektów bo słowa maja swoją "duszę", historię, kulturę i emocję - specyficzną dla każdego języka.

Polskie panie mieszkają więc rozproszone po całym kraju; od fryzyjskiego miasteczka, przez małą wioskę w Drenthe lub Limburgii po duże miasto jak Haga. Niektóre z nich mają na co dzień kontakt z innymi rodakami ale większość nie.

ślub

Kto wchodzi między wrony zaczyna krakać jak i one

Zdarzają się kobiety które oderwane dość gwałtownie od swojej "polskości" i pozbawione towarzyskich kontaktów z rodakami dziwaczeją i izolują się całkowicie od świata zewnętrznego.  Głęboki kontrast między ich kulturą i obyczajami a kulturą i obyczajami jej nowego, holenderskiego środowiska doprowadza czasami do różnych skrzywień charakteru. Jaki to ma wpływ na ich dzieci - trudno jest ocenić, ale na pewno większy niż my, rodzice myślimy. Także z powodu samego miejsca zamieszkania każda z tych Pań ma inne doświadczenia i inaczej postrzega tan kraj. Do tego ich holenderscy małżonkowie wywodzą się sami z bardzo różnych środowisk, stopnia wykształcenia i kultury.

Małżonkowie i ich holenderskie rodziny (rodzeństwo, rodzice) też mają ogromny wpływ na to jak ich polskie żony postrzegają  Holandię i jak się w niej czują. Zrozumiałe jest, że kobieta która staje na progu obcego, holenderskiego domu męża, z dwoma walizeczkami, bez środków materialnych, bez języka i wsparcia własnej rodziny a jedynie z nadzieją na lepsze jutro, znajduje się w słabej pozycji i o zawód nie jest trudno. Na to nakłada się jeszcze "staż pobytu" w Holandii gdzie w rożnym wieku występują różne fazy poznawania tego kraju i jego mieszkańców.

Uważam, że dzień w którym zacząłem żyć w Holandii stał się w pewnym sensie dniem mojego holenderskiego urodzenia. Gdy więc mieszkam tu 10 lat to mam "holenderski umysł" 10-latka a gdy mieszkam tu już 25 lat to jestem 25-latkiem itd. Na staż pobytu nakłada się z kolei jeszcze nasze pochodzenie z Polski; jedna pani będzie z małej wioski na wschodzie Polski, inna z Krakowa czy ze Śląska. Mało kto zdaje sobie sprawę, że w Polsce są także bardzo duże kulturowe różnice regionalne i w połączeniu z dużymi różnicami regionalnymi w Holandii dochodzi do czasami pociesznych dyskusji na temat chodzenia w butach lub sposobu jedzenia widelcem.

piękna i bogaty

Desperatki

Brabancki chłop to nie to samo co amsterdamski księgowy. Polak nie rozpoznaje statusu społecznego ani poziomu wykształcenia cudzoziemca. Ślub z "zagraniczniakiem" to ślepy przypadek.

Ekonomiczna przewaga Holandii (a na pewno do niedawna zdecydowana przewaga) powoduje, że wciąż znajdują się kobiety pochopnie opuszczające swój kraj z nadzieją na lepsze życie w Holandii u boku Holendra. W tej grupie jest dużo "kobiet z przeszłością"; z rozbitych małżeństw, już dobrze po trzydziestce, z dwojgiem dzieci w wieku 6 - 14 lat, desperacko próbujących ułożyć sobie życie na nowo, lepsze życie, nowe życie w nowym świecie. Te kobiety nie zauważają przy tym jak straszną krzywdę robią często swoim dorastającym dzieciom - wręcz przeciwnie; są przekonane, że uszczęśliwiają swoje pociechy tym holenderskim domem z ładnym komputerem, PlayStation i rowerem.

Niestety dla dzieci ważniejsi są ich koledzy i koleżanki z klasy i podwórka niż dobra materialne obcej Holandii gdzie nie ma już możliwości poplotkowania z serdeczną przyjaciółką.

Niewiele z tych kobiet zdaje sobie sprawę, że często mężczyzna szukający żony we Wschodniej Europie nie robi tego bez powodu. Nie potrafił znaleźć lub utrzymać przy sobie partnerki z własnego kraju. On też jest mężczyzną zdesperowanym, z społecznymi lub co gorsza psychicznymi dewiacjami, który nie mógł sobie dotąd znaleźć "normalnej" żony w swoim otoczeniu, więc szuka jej w Europie Wschodniej lub krajach trzeciego świata. Szansa na trafienie na "trudnego" osobnika jest bardzo duża.

Sama adaptacja w holenderskim domu jest olbrzymim wyzwaniem, a co dopiero jak na to nakłada się jeszcze holenderski partner który jest starym, zdziwaczałym kawalerem lub co gorsza rozwodnikiem szukającym we "Wschodniej Europie" een lekker mokkeltje do zabawy. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że polskie kobiety nie mają zbyt wysokiej reputacji i respektu wśród Holendrów co tylko pogarsza ich status.

Już słyszę głosy protestu. Proszę, dla przykładu wbić w wyszukiwarce Google.nl słowa: "poolse dames" (polskie kobiety) aby się o zgrozo przekonać, że rezultatem będą strony oferujące Poolse Dames te Koop Aangeboden (do kupienia polskie kobiety) lub Nieuw betaalbare poolse dames (nowe tanie polskie kobiety). Dla porównania proszę wbić w google "Duitse dames, Hongaarse dames, Franse dames".  Dodam do tego jeszcze, że co najmniej 30% kobiet w holenderskiej prostytucji pochodzi z Europy Wschodniej - na szczęście bez wyszczególnienia z jakich krajów konkretnie i o ile kobiet tu chodzi.

Cały film "Polska narzeczona" (1998) z angielskimi podpisami.

Polecam obejrzeć wyśmienity holenderski film "De Poolse bruid" (Polska Panna Młoda) z 1998 roku. Film wielokrotnie nagrodzony. Opowieść o Polsce i chłopie z Groningenw w reżyseri... Algierczyka. Może właśnie cudzoziemiec widzi nas i Holendrów lepiej?

  • Powyższy artykuł nie tyczy się tych wszystkich pań które mają wspaniałych holenderskich mężów, żyją szczęśliwie i (na szczęście) nie zgadzają się z niczym co powyżej napisałem. Niestety jest jednak wciąż wiele wypadków gdzie niewiedza i naiwność a czasami nawet głupota doprowadzają do dużych ludzkich tragedii. Myśl, że warto o tym pisać dla nauki i przestrogi.

Wszystkim samotnym paniom dedykuję piosenkę Jana Pietrzaka "Czy te oczy mogą kłamać?" - „A gdy się zejdą, raz i drugi, kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością, bardzo się męczą, męczą przez czas długi, co zrobić, co zrobić z tą miłością?"

  • Tylko młode drzewko daje się przesadzić a i to nie w każdym klimacie. Niegdyś górale posadzili w ogrodzie watykańskim sosenkę podhalańską w prezencie dla Ojca Świętego. Codziennie papież mógł obserwować jak ta sosenka marnieje... aż uschła.