Nazywanie rzeczy po imieniu

Mój znajomy Holender ma polską żonę. Żona mówi bardzo dobrze po holendersku. Kiedyś ten znajomy powiedział mi, że jego żona nie używa rzeczowników. To dało mi do myślenia. Tym bardziej, że moja żona (także polska) również niechętnie używa rzeczowników. Może ja też?

"Każde zrozumienie powstaje w wyniku zrównania rzeczy nieporównywalnych" Friedrich Nietzsche

Być może się mylę, lecz jestem przekonany, że Holendrzy mają w sobie znacznie bardziej rozwiniętą zdolność zapamiętywania i używania imion niż my Polacy. Zapewne różne narody mają lepiej lub gorzej rozwinięte pewne cechy. Polacy lepiej znoszą alkohol, Holendrzy dyscyplinę, Szwajcarzy precyzję, itd.

Po imieniu

imionaZawsze mnie to właściwie zaskakiwało, jak moi holenderscy znajomi łatwo przyswajają sobie nowo usłyszane imię, niezależnie czy będzie to dla nich łatwe imię jak Marloes lub Daan czy zdawałoby się trudne polskie imię Mateusz lub Krzysztof. Owszem, nie wypowie ich poprawnie, ale nazwie po imieniu, na ile umie. Podobnie w pracy setki pracowników znają się po imieniu i po imieniu do siebie odnoszą. W szkole woźny i nauczyciele znają po imieniu wszystkie dzieci. Dzieci znają się po imieniu nawzajem. Ludzie którzy widują się sporadycznie witają się po imieniu. Pracownicy klubu fitness znają imiona wszystkich czterystu wpadających czasami na ćwiczenia klientów. Przeciętny Holender zna po imieniu setki muzyków, sportowców, itd.

Być może się mylę. Być może to tylko moje wybiórcze doświadczenie ale jestem zdania, że my Polacy chętnie omijamy imiona. Holendrzy nadają nawet chętnie imiona rzeczom jak np. ich własne domy. Wszystko musi mieć nazwę gdy my z wielką łatwością to omijamy mówiąc to, ten, on, itd.

Zauważyłem u naszych polskich żon (u innych widzi się więcej niż u siebie samego) jakże chętnie omijają nazywanie rzeczy po imieniu i mówiąc "połóż to tam", "ona zaraz tam będzie", "nie wiem gdzie to jest", "pojedziemy tam z nimi" itd. Ciężko się komunikuje z kobietą która zastępuje każdy rzeczownik "tym".

Trudno zapamiętać

Jak widzę to u siebie i innych Polaków, a szczególnie tych za granicą. Obserwuję wielkie trudności w zapamiętywaniu imion. Nie muszą to być zresztą imiona holenderskie, równie dobrze zapominam imion Magdy, Moniki, Ewy i Krzyśka jak Kevin, Tim, Martijn, Mandy i Chantal.

Nazwy ulic holenderskiego miasta, w którym mieszkamy dziesiątki lat, są dla nas także trudne lub niemożliwe do zapamiętania.

Generalnie, Polacy znający się wiele lat potrafią się świetnie obchodzić bez nazywania rzeczy po imieniu. Znajomi będą latami tylko "on" lub "pan", zresztą słówko "oni" zawiera w sobie niemal wszystko co nas otacza, a szczególnie wszystko co złe.

- Panie, co oni tam wyprawiają!