Kieliszek jenever czyli picie po holendersku

Eskimosi mają czterdzieści słów na określenie śniegu. Polacy maja co najmniej tyle samo słów na określenie stanu nietrzeźwości. Holendrzy mają czterdzieści słów dla nazwy "kieliszka jenever" (gin).

Spożycie alkoholi destylowanych (jenever) było w Holandii największe 200 lat temu. Szczególnie robotnicy, najemnicy pili dużo. Zresztą wypłatę otrzymywali w pubie. Kastelijn (barman, właściciel pubu) spełniał często funkcję agencji pracy i chętniej przydzielał pracę robotnikom/marynarzom/stoczniowcom dużo pijącym bo na tym zarabiał. Także operatorzy mostów zwodzonych i śluz dorabiali sprzedażą alkoholu. Barka przepłynęła dopiero gdy szyper wypił parę kielichów. Wielu wykonywujących proste zawody robotników i parobków dostawała od szefa przydział jenevera (holenderski gin). Robotnicy torfowisk wypijali dwie setki jenevera podczas pracy. Polewanie robotnikom alkoholu podczas pracy było powszechnie przyjęte. Niejeden w piątek nie otrzymywał wypłaty bo ją już przez tydzień przepił "in de kroeg" (w pubie). W tych czasach każdy mógł bez ograniczeń produkować i sprzedawać alkohol. Dopiero, gdy pod koniec XIX w. pijaństwo prostego ludu było tak powszechne, wprowadzono w 1881 r. prawo ograniczające handel alkoholem i podnoszące akcyzę. Do roku 1920 spożycie alkoholu gwałtownie spadło, następnie zaczęło powoli rosnąć po wojnie a od 1960 r. rosło szybko. Do dziś dnia pozostała w Holandii tradycja "vrijdagmiddagborrel" - w piątek po pracy wspólny kieliszek lub piwko z kolegami przed pójściem do domu. Mimo to Holandia nie znała zjawiska Izby Wytrzeźwień tak powszechnej we wschodniej Europie nawet dzisiaj.

Café-cultuur

Wśród holenderskich subkultur jedną z najpopularniejszych jest kultura knajpowa (café-cultuur). Holenderskie café (pub, bar, knajpa) rządzi się swoją specyficzną kulturą sięgającą tradycjami średniowiecza. Jest to nam nawet niezbyt proste do wytłumaczenia ponieważ my takiej kultury nigdy nie mieliśmy i nie znamy, o czym świadczą nawet słowa obcego pochodzenia w naszym języku: bar, caffe, knajpa, pub. W naszym języku były karczmy, gospody, szynki, mordownie ale te rzadko miały pozytywny wydźwięk. Ale i w Polsce obyczaje się szybko zmieniają od XXI w.

Jenever czyli ojciec ginu

Z tej knajpowej kultury spisałem słowa jakimi w Holandii określa się kieliszek jenevera, (czasami pisanego genever) czyli popularnego holenderskiego ginu lub jałowcówki. Słów zliczyłem 43 choć zapewne to nie są wszystkie:

  • borrel, bitter, dum, foezel, genever, gin, glaasje, hartsterking, hartversterking, hassebassie, huppelwater, jandoedel, jonge klare, jajem, jenever, jonkie, klare, keil, kortnat, korenbrandewijn, krik, kwak, neus, petroleum, plant, pait, schiedammer nat, neut, mammetje, opfrisser, oorlam, pikketanissie, pierenverschrikker, schnaps, slokje, soldeerwater, snaps, schaap, schalkenwater, taaie, vrucht.
kieliszek w Holandii

Jenever w tradycyjnym pubie wlewa barman (kastelein) do tradycyjnego kieliszka (borrelglas) o pojemności 40 ml. Alkohol wlewany jest po wrąbek, z meniskiem, co amsterdamczycy nazywają "een over het IJ kijkertje" (wolno tłumacząc: widok na jezioro). Tu muszę dodać, że picie mocnych alkoholi szybko w Holandii spada na rzecz wina i innych fantazyjnych napojów.

Dobrej jakości jenever jest serwowany lekko schłodzony gdyż mocne zamrażanie alkoholu zabija smak co się często stosuje przy serwowaniu kiepskich alkoholi. Najlepsze jenevery spożywane są w temperaturze pokojowej, co najlepiej oddaje smak i ma zastosowanie do niemal wszystkich spożywanych przez nas pokarmów (poza lodami) - temperatura pokojowa oddaje pełen smak produktu.

kieliszek w Holandii

Czasami, dla potrzebujących mocniejszej dawki, kieliszek jenever pity jest razem z piwem co nazywa się "kopstoot" (z główki). Belgowie lubią zatopić kieliszek jenevera w szklance piwa i ten napój zwą "duikboot" (łódź podwodna).

Stolicą holenderskiego jenevera jest miasto Schidam skąd pochodzą wszystkie gorzelnie i m.in. znany w Polsce Bols. Polecam także wybitny flamandzki film "De Helaasheid Der Dingen" (dosłownie: Niestetność Rzeczy) który wiele mówi o café-cultuur w Niderlandach.

Współcześnie jenever (zwany także bardziej z francuska genever) wyszedł z mody, szczególnie u młodych Holendrów. 

kieliszek w Holandii

Holenderska kultura kieliszka

My, Polacy mamy opinię narodu lubiącego głęboko zaglądać do kieliszka. Jak my mamy swoją kulturę picia tak i Holendrzy mają swoją "kulturę kieliszka" (borrelcultuur). Słowo "kieliszek" (borrel) ma specjalne znaczenie i jest często używane, choć niekoniecznie musi oznaczać rzeczywiście kieliszek mocnego alkoholu.

Co prawda Holender pijący kieliszek mocnego alkoholu to już coraz rzadszy widok w tym kraju. Piwo i wino wyparło skutecznie kieliszki. Jednak słowo "kieliszek" (borrel) pozostało i ma szczególną kulturową rolę.

Borrel ma wiele nazw zastępczych: glaasje, neut, slokje, bittertje, afzakkertje (rozchodniaczek), slaapmuts (kieliszek na dobranoc), i wiele innych.

Istnieją także kieliszkowe zakąski - borrelhapjes i kieliszkowe orzeszki - borrelnootjes.

A najważniejszy jest borrelpraat - czyli z reguły głupie gadki przy kieliszku.

Popularnym powiedzonkiem jest również "dat scheelt een slok op een borrel" - co oznacza dużą różnicę.

Kieliszek po robocie

Najbardziej kontrowersyjnym obyczajem  staje się obecnie... holenderska kultura kieliszka czyli borrelcultuurBorelcultuur to wspólne picie szklanki czy kieliszka pracowników po pracy. Wiele instytucji próbuje walczyć z tym odwiecznym obyczajem. 

Starą tradycją był i często nadal jest "kieliszek" na koniec tygodnia w pracy. Z czasem z kieliszka jenever zrobiła się szklanka piwa lub wina ale nazwa "borrel" (kieliszek) pozostała do dzisiaj. Za to od czasów covidu zmienił się dzień kieliszka. Do tej pory był to piątek po pracy (vrijdagmiddagborrel) a teraz coraz częściej jest to czwartek (donderdagmiddagborrel) bo w piątek naród pracuje już w domu albo nie pracuje w ogóle.

Narady menadżerskie, zebrania rad gminnych, piątkowe zakończenie tygodnia w urzędach i fabrykach kończą się tradycyjnie kieliszkiem (u robotników najczęściej piwem). Nic dziwnego, że w piątek (lub już w czwartek) po południu, na holenderskich drogach wyjątkowy tłok i pełno jest podchmielonych kierowców. 

kieliszek po Holendersku

Prawo dwóch kieliszków

Już w XIX wieku przy opracowywaniu w holenderskim parlamencie ustaw spożycia alkoholu parlamentariusz Herman Schaepman postulował aby każdy robotnik miał prawo wypić dwa kieliszki.

Istnieje pojęcie "standardowej szklanki" - jednostki miary spożywanego alkoholu. Takie dwie standardowe miarki pozwalają usiąść za kierownicą.

Do dzisiaj holenderską niepisaną regułą kierowców jest, że dopuszczalne jest siadanie za kierownicą po wypiciu maksymalnie dwóch kieliszków. Mogą to być dwa kieliszki wódki lub dwa kieliszki wina lub dwie szklanki piwa. Według holenderskiego prawa, za kierownicą dopuszczalne jest 0,5 promila alkoholu - to z reguły akurat tyle.

Zobacz więcej alkoholowych tematów: