Współczesne wyobrażenia Holandii III

Analizując powstawanie stereotypowych wyobrażeń o Holandii, warto zastanowić się jak swój kraj i samych siebie postrzegali i postrzegają sami Holendrzy oraz jaką maja opinię w pośród innych nacji.

W interesujący sposób próbuje tego dokonać Richard Hill tworząc określony szkic cech odnoszących się do kultury i historii Holandii, a zrekonstruowany przez samych mieszkańców tego kraju. O największych zaletach i wadach pisze najsławniejszy historyk holenderski Johan Huizinga określając je jako: uczciwość, niechęć do wielkich słów, odporność na polityczne skrajności i wstręt do narodowego samouwielbienia, który idzie w parze z pewną potrzebą narodowego samoponiżania. Są też zwolennikami wolności indywidualnej, za co Europejczycy powinni im być wdzięczni [9].

Mamy szeroko otwarte okna naszego domu, pozwalamy wiać przez nie zarówno wiatrowi od morza jak i od lądu [10].

Ponadto holenderski historyk określając narodowy charakter swojej nacji ujmuje go mianem burgerlijk, - czyli mieszczańską mentalnością klasy średniej, która to zakorzeniona jest w tradycji XVI i XVII wieku i nawiązuje przede wszystkim do idei niezależności i sprzeciwu, jaki niderlandzcy mieszczanie wyrażali podczas hiszpańskiej ingerencji w ich sprawy. Pochodzi, także ona z ich kupieckiego usposobienia, które sprawiło, że unikanie konfliktu urosło wtedy do rangi swoistej postawy moralnej, z drugiej strony zdaniem Huizngi specyficzna mieszczańska mentalność stała się źródłem narodowych przywar takich jak: grubiaństwo, pycha i skąpstwo.

W artykule opublikowanym w „The Netherlands ‘ Journal of Sociology", Vol. 18 , 1982, s.62. pod tytułem What is typically Dutch? Bert van Heerikuizen rozszerza tą listę przywar o brak romantyzmu, emocjonalny chłód, brak wyobraźni i upartość [11]. Jeden z cytowanych w książce Hilla anonimowych mieszkańców uważa, że mamy skłonność do wymądrzania się w każdej sprawie, która do nas nie należy [12], z kolei socjolog Jan van Laarhoven opisuje Holandię jako (...) kraj praktycznej tolerancji i niepraktycznej pedanterii [13] potwierdzając tym samym wcześniej stereotypowe wyobrażenia.

Powyższą tezę potwierdza też inny holenderski socjolog pisząc My Holendrzy, uważamy, że trzeba ludziom doradzać, jeśli to nie my mamy słuchać rad [14].

Zaskakujące, więc wydaje się to, że zestawiając ze sobą dwa zupełnie odmienne spojrzenia na tą samą problematykę z dwóch zupełnie innych źródeł w odrębnych odstępach czasowych otrzymujemy dużo podobnych wniosków, świadczących o tym, że ukształtowane od XVI do XVIII wieku wyobrażenie Holendra nie uległo zbyt dużej zmianie. W dalszej części swojej pracy o stereotypach w Europie Richrad Hill kreśli obraz Holendra nieodbiegający od tego, jaki mieli polscy podróżnicy np. powtarzając argument o skąpstwie pisze Wyjeżdżając z Belgii do Holandii, od razu wiemy, że trafiliśmy do innego świata: autostrada zwęża się z czterech do trzech pasów, a potem do dwóch, znika oświetlenie. Wystarczy kilka chwil, by zrozumieć, że z kraju o szerokiej duszy przenieśliśmy się kraju fundamentalnie oszczędnego [15].

W dalszym fragmencie możemy znaleźć wyjaśnienie tej istotnej cechy narodowej W każdym razie reputacje skner zawdzięczają Holendrzy swojemu autowizerunkowi w nie mniejszym stopniu niż realiom: wiele znaczących niepowodzeń marketingowych można przypisać temu, że holenderscy menadżerowie nie docenili gotowości swych rodaków do płacenia wyższej ceny za lepszą jakość. Ale Holendrzy szybko się uczą! [16]. Tak samo jak polscy korespondenci autor przywołuje opinię o czystości Holendrów należy przy okazji dodać, że płaski i zalewany wodą krajobraz przyczynił się do ukształtowania się bardziej intymnego aspektu holenderskiego życia, a mianowicie obsesyjnej dbałości o czystość możliwej dzięki dostatkowi wody [17].

Oprócz wymienionych wyżej niezmiennych od stuleci cech-stereotypów, autor zwraca uwagę na inne istotne jego zdaniem problemy, np. dotyczące dostosowania do zmieniającego się świata naród rozsądny, uczą się dostosowywać do zmieniającego się świata i przy okazji tworzą społeczeństwo prawdziwe pluralistyczne i demokratyczne - aczkolwiek w opinii wielu osób przeorganizowane do poziomu kafkowskiego koszmaru sennego [18]. W innych miejscach zaś przypisuje on Holendrom poczucie wyższości i zarozumialstwa względem innych. Asertywność - często, choć nie zawsze złagodzona tolerancyjnością - stanowi dominującą cechę Holendrów. Jej źródłem jest po części pełne zaufanie do własnej społeczności, jakakolwiek by ona nie była, po części zaś fakt, że Holendrzy, z niewielkimi wyjątkami, są narodem względnie dobrze wykształconym. Mają, więc podstawy do poczucia wyższości, chociaż nie jest to miłe [19].

Źródłem poczucia wyższości jest nawet ich kultura kawowa, zadziwiająca obcokrajowców z mną włącznie [20].

Wspomniany wielokrotnie Richard Hill podsumowując rozdział o Holendrach pisze: A Holendrzy wracając do naszego tematu - są postrzegani jako dbający o czystość i zarazem oszczędni. Czemu nikt nie zaprzeczy [21]. W dalszym, więc ciągu Holender jawi się jako osobą skąpa, dbająca o czystość, trochę przemądrzała i nieskłonna do radykalnych osądów.

Zupełnie inaczej ocenia współczesną Holandię i jej mieszkańców urodzony tutaj, angielski pisarz, dziennikarz i komentator polityczny Jan Buruma, który pisze, że: Holandia trochę przypomina ekskluzywny klub. Ten klub narodowy ma swój regulamin, swoje szyfry znane wszystkim członkom, swoje pasje (futbol), swój sentymentalny monarchizm i poczucie rodzinnej wspólnoty, po holendersku nazywane „gezelligheid". To ciepłe „gezelligheid" można okazać osobie goszczącej w kraju, ale imigrant szybko poczuje się wykluczony z towarzystwa [22].

Przywiązanie do „gezelligheid" potwierdza profesor z Tilburga Hugo van der Poel, lecz uważa, że wiąże się to z domatorskim stylem bycia Holendrów. Swoją interpretacje opiera na analizie wnętrz, przedstawianych na obrazach starych mistrzów holenderskich [23]. Cytowany wcześniej holenderski socjolog Herman Vuijsie analizuje obecną sytuacje w sposób następujący: Świat patrzy ze zdziwieniem, bo Holandia zawsze wydawała się miłym i spokojnym krajem, gdzie zmiany zachodzą bardzo powoli. Prawda jest tak, że jesteśmy bardzo dziwnym krajem, który popada z skrajności w skrajność. Gdy dokonujemy jakiegoś wyboru, to brniemy w radykalizm. Aż pewnego dnia orientujemy się, że poszliśmy za daleko, i nagle zawracamy w zupełnie odwrotnym kierunku [24]. Analizując mentalność współczesnego społeczeństwa holenderskiego William Z. Shetter uważa, że: Dzisiejsi Holendrzy wciąż odnoszą się nieufnie do nazbyt spektakularnych sukcesów indywidualnych czy działania na pokaz, nie lubią zachowań postrzeganych jako obnoszenie się z dostatkiem materialnym, w życiu publicznym zachowują dyskretny dystans, staranie chroniąc strefę prywatności, z łatwością i bezwarunkowo akceptują outsiderów a przede wszystkim pielęgnują wszelkie instytucje społeczne, które to wszystko zabezpieczają [25]. (...)Holendrzy mają jeden z najbardziej zaludnionych krajów na świecie i mogą żyć jedynie dzięki jednoznacznej akceptacji niezmiernie drobiazgowego, zarazem elastycznego systemu współzależności [26]. Simon Schama porusza funkcjonujący od bardzo dawna i aktualny do dnia dzisiejszego problem sprzeczności pomiędzy surową kalwińską moralnością a materializmem [27] i pisze tak: Wracamy, więc do tego, od czego zaczęliśmy - do moralnej geografii holenderskiego umysłu, dryfującego między obawą przed potopem a nadzieją wybawienia, między zaspokajaniem apetytu a wypieraniem się go, między powściągliwym korzystaniem z dobrobytu a zatraceniem się w jego nadmiarze, (...) to jest klasyczna sprzeczność między materializmem a moralnością [28].

Powyższy problem autor ten przedstawia też bardziej ironicznie pisząc: Być Holendrem to znaczy mieć własny oryginalny sposób godzenia się z moralną dwuznacznością materializmu - przez życie z nią, na co dzień: w niedziele kazanie o broni jądrowej, w poniedziałek rytualne zamiatanie chodnika przed domem [29]. Ciekawe i niezwykle ważne jest postrzeganie holenderskiej mentalności przez przedstawicieli innych narodowości oraz to, jaki jest obraz Holandii wśród innych krajów.

Z kolei znany włoski dziennikarz Luigi Barzini w swojej książce Europejczycy charakteryzuje Holandię i jej mieszkańców w sposób następujący: Holandia jest krajem germańskim, ale w rzeczywistości - nie całkiem. Morze zbliżyło ją do Brytyjczyków. Angielski jest drugim językiem kraju. Francja pociągała Holendrów pod wieloma względami - swoją kulturą, elegancją, „art de vivre, filozofią a od końca XVIII wieku także ideami politycznymi. Podobnie jak francuscy chłopi im klasa średnia, Holendrzy żywią nabożny szacunek dla zysku, są obsesyjnie oszczędni i umieją sprytnie inwestować. Z tych samych powodów, co Wenecjanie i Brytyjczycy - moralnych, lecz także związanych z handlem i podróżami morskimi- czczą wolność i tolerancje, drogie sercu chrześcijan i postępowych liberalnych myślicieli, lecz także niezwykle istotne dla swobody handlu. Dzięki temu ich kraj był zawsze otwarty dla uchodźców: hiszpańskich i portugalskich Żydów z uciekających przed inkwizycją, Żydów z Rosji i Polski [30] uciekających przed pogromami, Żydów niemieckich uciekających przed Hitlerem, protestantów z krajów katolickich i katolików z krajów protestanckich, kupców i bankierów z Belgii, Francji i Niemiec, którym za bardzo dały się w we znaki ograniczenia narzucane przez merkantylistyczną kontrolę.

W Amsterdamie i Brukseli drukowano książki zakazane w innych krajach i szmuglowano je przez granice. Tradycja, o której mowa wzbogaciła Holendrów pod względem moralnym, kulturalnym, i finansowym. (Przyczyniła się miedzy innymi do tego,że holenderscy bankierzy finansowali rewolucję amerykańską) Akceptowali i szanowali wszystkie poglądy i wszystkie rasy. W sferze prywatnej Holendrzy zawsze byli kalwinistami i nadal są kalwinistami, ściśle przestrzegającymi zasad swej religii i studiującymi Biblię. Nawet Żydzi, katolicy i ateiści w tym kraju pozostają pod wpływem etyki kalwińskiej.(...) Kalwinizm ma oczywisty związek z powołaniem do handlu. Włochowi trudno jednak pojąc czy to kalwiniści ukształtowani przez surowe zasady religii stają się najlepszymi kupcami czy też kupcom najbardziej odpowiada kalwinizm jako najlepszy przewodnik do sukcesu w interesach? [31].

Lugii Barzini dostrzega także inną ważną cechę w mentalności tego narodu nie akcentowaną przez innych autorów, pacyfizm. Zamiłowanie do pokoju miało mieć związek zdaniem autora z stworzeniem postaw pod pomyślny rozwój gospodarczy kraju w XVII wieku i unikaniu jakichkolwiek konfliktów zbrojnych i koncentrowanie się na konsolidacji oraz obronie swojego dobrobytu, który mógł zostać utracony w razie wojen prowadzonych w Europie. Holenderski historyk Joris J.C. Voorhoeve twierdzi, że nurt pacyfistyczny w polityce wzmocnił się wraz zawarciem Pokoju westfalskiego, w którym uznano niezależność Zjednoczonych Prowincji i ustanowiono zasady polityki niezaangażowania, która polegała na dążeniu do przyjacielskich stosunków oraz zawierania morskich i handlowych traktatów z wszystkimi, ale bez angażowania się po czyjeś stronie [32].

Voorhoeve analizując zagadnienie pacyfizmu w Holandii twierdzi, że: Tak pożądane przez Holendrów pokój i stabilizacja bywały zagrożone za każdym zachwianiem się europejskiej równowagi sił [...] Holendrzy starali się naprawiać sytuację, ale ich wysiłki dyplomatyczne nie były stanowcze i zdecydowane w momencie, gdy ich polityka zagraniczna ograniczała się do dążenia do pokoju i zysku za wszelką cenę państwo podupadło (...) później w XIX wieku niezaangażowanie, nie uczestniczenie w polityce międzynarodowej i ścisła neutralność stały się obsesją. Kraj odszedł od polityki mocarstwowej i zajął się wyłącznie reformami wewnętrznymi, sprawami kolonii oraz międzynarodowym handlem i finansami [33].

Oprócz inspiracji płynących z konsolidowania bogactwa impulsem dla holenderskiego pacyfizmu była specyficzna odmiana kalwinizmu sławiącego idee pokoju, rozbrojenia i braterstwo wszystkich ludzi. Wraz z wzrastającą laicyzacją i mniejszą rolą kościołów pokojowe poglądy pacyfistyczne zyskiwały masowe poparcie pośród socjalistów [34]. Holendrzy jednak nobilitowali ufność w to, że inni będą przestrzegać umów, ślepe przywiązanie do ideałów pacyfizmu, obronę praw człowieka, świętość neutralizmu. Nie uważali się za słaby naród usiłujący w niespokojnych czasach jakoś przetrwać w otoczeniu wojowniczych sąsiadów, ale za „jedynych normalnych ludzi w tym zwariowanym świecie „ (istotnie nimi byli, co pociągało za sobą katastrofalne skutki), „wyspę normalności wśród powszechnego szaleństwa" czy latarnie morską w mrokach tego świata". Byli przekonani, że ich historyczna misja polega na tym, by" nie dać się ponieść namiętności do wojny i strzec wartości moralnych całego rodzaju ludzkiego, a zwłaszcza Europy" [35].

Wspominany wyżej urodzony w Holandii angielski pisarz i publicysta Jan Buruma zwraca uwaga na „dramatyczną przemianę" społeczeństwa holenderskiego w latach sześćdziesiątych, która miała istotny wpływ na określenie się aktualnie panującego modelu „multikulturalizmu" oraz problemów powstałych w wyniku jego funkcjonowania W latach sześćdziesiątych społeczeństwo przeszło dramatyczną przemianę. Jeszcze w połowie tamtej dekady większość czasu antenowego w weekendy zajęta była przez katolickie i protestanckie audycje religijne lub świeckich kaznodziejów, którzy mówili o problemach moralnych z ateistycznej perspektywy. Gdy w roku 1964 w telewizyjnym programie satyrycznym wykorzystano „Ojcze Nas" w dość niewinnym - z dzisiejszej perspektywy - skeczu, odpowiedzią były tysiące listów od oburzonych widzów. W niektórych grożono autorom śmiercią. Potem na fali rewolty 1968 roku nastąpiła gwałtowna sekularyzacja, której efektów ciągle doświadczamy. Najostrzejsze ataki pod adresem muzułmanów pochodzą dziś z strony ludzi, którzy wychowali się w głęboko religijnych rodzinach, a w latach 60 i 70 stali się radykalnymi lewakami. Określali się wtedy jako zwolennicy multikulturalizmu. W ostatniej dekadzie dokonali zwrotu niemal o 180 stopni. Ci ludzie boją się powrotu religii, tego, że w miejsce moralności protestanckiej czy katolickiej, której opresywności doświadczyli na własnej skórze, pojawi się równie opresywne muzułmańskie normy obyczajowe [36].

Jan Buruma analizuje, również, jaki wpływ na holenderską mentalność, dogmaty multikulturalizmu i aktualną politykę miał Holocaust i sposób zagłady Żydów w samej Holandii Przez ostatnie dwieście lat Holandia była spokojnym burżuazyjnym społeczeństwem. W takim społeczeństwie inaczej niż w warunkach dyktatury lub okupacji, ludzie nie są poddawani poważnym testom charakteru. II wojna światowa była najbardziej dramatycznym wydarzeniem tego okresu. Nic, zatem dziwnego, że powraca w różnych politycznych debatach. Trauma Holocaustu sprawiła, że w latach 70 i 80 trudno było kwestionować dogmatyczny multikulturalizm, bo wszelką krytykę zachowania mniejszości etnicznych - również tą uzasadnioną - uznawano za rasizm, próbę ponownego stygmatyzowania mniejszości. Dużą rolę odegrało zbiorowe poczucie winy, że Holendrzy nie zdołali uratować Żydów oraz że po wojnie państwo trochę zbyt szybko przejęło pozostawioną przez nich własność, czemu towarzyszyły nastroje antysemickie. Z drugiej strony muzułmańskich radykałów kojarzy się z nazistami uważając ich za nowe egzystencjalne zagrożenie zarówno dla Żydów, jak i zachodnich wolności [37].

Patryk Piwocki

<<< część II | część IV >>>

______________________

9 Z. Herbert Martwa natura z wędzidłem Warszawa 2003,s.12. 10 J.Balicki Amstrdamskie Abc. Warszawa 1974, s.181. 11, 12, 13, 14 M. Korzewski O Tolerancji w społeczeństwie i Prawie Holenderskim, Kraków 200, s.156. 15, 16, 17, 18, 19, 20, 21 R. Hill, My Europejczycy Warszawa 2004, s.167. 22 J. Buruma Kryzys holenderskiego multikulturalizmu., Europa 2005. 23 R Hill, My Europejczycy Warszawa 2004, s.170. 24, 25, 26 „Gazeta Wyborcza" 13.04.2006 27 Dzisiaj wskutek dużego zlaicyzowania społeczeństwa bardziej trafne będzie stwierdzenie o post-kalwińskiej moralności, czy katalogu pewnych postaw czy zachowań, który nie jest związany z wyznaniem kalwińskim, ale ma w nim swoje korzenie. 28 Simon Schama Zakłopotanie bogatych[w] w Richard Hill, My Europejczycy Warszawa 2004 s168-169. 29 R. Hill My Europejczycy Warszawa 2004 s.166. 30 Stefan Bratkowski w wstępie do tej książki zauważa pewną nieścisłość wobec prezentowanych przez Barziniego faktów odnośnie Żydów uciekających przed prześladowaniami z Polski i Rosji do Holandii, Bratkowski twierdzi, że w XVII wieku nie było jeszcze Żydów w Rosji a do XVIII wieku ciągnęli oni z całej Europy do Polski, zaś kiedy w XIX wieku uciekali przed pogromami z Rosji a nie z Polski jak pisze autor to nie uciekali do Niderlandów. 31, 32 L Barzini Europejczycy, Warszawa 2001 s, 226-227. 33, 34, 35 Joris J.C. Voorhoeve Peace, Profits, and Principles.s. 25 [w] Luigi Barzini, Europejczycy Warszawa 2001 s,228. 36, 37 J. Buruma, Multikulturalizm jest całkowicie skompromitowany, Europa 3.03.2007.