Holenderska służba zdrowia II

Pierwszy kontakt Polaka z holenderską służbą zdrowia ujawnia jak duże są różnice kulturowe między tymi narodami. Polska służba zdrowia po 45 latach komunizmu stała się także proletariacka, "lekarz stał w służbie robotnika" - status doktora był równy robotnikowi.

wydatki służby zdrowia w UE

Pragmatyczna służba zdrowia

Ten proces równości społecznej mocno się ugruntował i trwa nadal choć już dzisiaj pozycja polskiego lekarza pomału wyrasta ponad proletariat. Zupełnie inaczej było i jest w Holandii. Tutaj Pan Lekarz miał zawsze wysoki status społeczny a już szczególnie wysoki lekarze specjaliści. Chirurg, pilot, fizyk jądrowy i minister stoją na szczycie drabiny społecznej.

Służba zdrowia w Holandii stoi na na najwyższym światowym poziomie ale... lekarz holenderski nie jest Polakiem i jego sposoby leczenia i stosunku do chorób jest często zdecydowanie inny niż lekarza polskiego. Dostać się na "audiencję" do lekarza specjalisty nie jest łatwe. Na drodze to wizyty u laryngologa, internisty lub ortopedy stoi mur telefonicznych automatycznych sekretarek robiących "afspraak" (zapis) do lekarza domowego. Gdy już się przebijesz przez ten mur i wkroczysz do gabinetu lekarza domowego - który ci kulturalnie rękę poda na przywitanie i się przedstawi - masz szanse dostać "verwijskaart" (skierowanie) do wymaganego specjalisty. Szansa jest mała. Musisz mieć naprawdę dolegliwości z którymi lekarz domowy nie może sobie sam poradzić.

Teraz stajesz przed następnym murem telefonicznych "afspraakcentrum" (centrum rejestracji) - a zważywszy, że większość Polaków nie włada zbyt dobrze językiem holenderskim - telefoniczne umówienie daty i godziny bywa problemem. Termin przyjęcia przez lekarza specjalisty (szczególnie tych popularnych jak okulista, laryngolog i pediatra) może być długi.

Lobby lekarskie utrzymuje tradycyjnie ilość lekarzy na minimalnym poziomie poprzez ścisłą reglamentację miejsc na studiach medycznych. Lekarzy jest strukturalnie za mało. Ale wygląda na to, że coś się w Holandii zmienia... Statystyki od kilku lat pokazują niepokojący wzrost umieralności niemowląt, komplikacji ciążowych a nawet kilka wypadków zgony kobiet przy porodzie w wymiarze większym niż średnia europejska. Wreszcie zaczęto się zastanawiać, czy to samozadowolenie "wspaniałych lekarzy" jest uzasadnione. W roku 2020 system opieki zdrowotnej działa już znacznie lepiej. 

Ranking służby zdrowia w Europie.
Ranking służby zdrowia w Europie, 2018.

Gdy emocje wygrywają z rozumem

Generalnie co nas różni od małpy to nasze kierowanie się emocjami, od których małpy są wolne. Choroba, szczególnie choroba dziecka to masa emocji polskich matek których holenderski lekarz nie bardzo rozumie. Holendrzy są po prostu znacznie mniej emocjonalni niż Polacy. Skąd w Polakach tyle emocji chorobowych graniczących z hipochondrią?

Jeszcze sto lat temu gdy dziecko zachorowało, miało 50% szansy przeżycia. Odra, błonica, biegunka, ospa, gruźlica itd. dziesiątkowały rodziny. Nie ma żadnych danych jaka była umieralność dzieci w Polsce do 1939, ale sądząc po tym jak nadal mocno wielu polskich rodziców wpada w trwogę przy najlżejszych objawach gorączki u dziecka, podejrzewam, że jest to dziedzictwo z nie tak dawnych jeszcze czasów gdy nie było szczepionek i antybiotyków.

    wiedza medyczna

    Nasza wiedza medyczna

    Który naród, ile wiadomości nt. zdrowia i wiedzy medycznej czerpie z internetu? Widać w Europie duże różnice. Holendrzy czerpią z internetu wiele wiedzy, Polacy średnio (chociaż są takimi specjalistami medycyny!) a Niemcy internet olewają. To zresztą częściej jest wpadająca w oko cechą Niemców; internet ich tak nie kręci jak Holendrów. Oczywiście "czerpanie wiedzy z internetu nt. zdrowia" też niewiele mówi, bo jak zawsze porównuje źródła polskie i holenderskie - to tak jakbym porównywał myszę (NL) ze słoniem (PL). Polskie źródła wiedzy odpowiadają polskiemu zapotrzebowaniu, nie inaczej jest z holenderskimi źródłami.

    [Aktualizacja od 2010 r.]

    Przeczytaj także: