Święty lód narodu panczenistów

Im bardziej zimą spada temperatura w Holandii tym bardziej podnosi się gorączka łyżwiarska w Niderlandach. Holendrzy kochają rowery i kolarstwo, kochają piłkę nożną ale lód i łyżwy kochają najbardziej i gdy mróz skuje lodem kanały wychodzą na wierzch ich odwieczne instynkty, uczucia których my nie potrafimy dobrze zrozumieć.

Holenderscy łyżwiarze
Od wieków mieszkańcy Fryzji i Holland poruszali się zimą na łyżwach, po zamarzniętych kanałach.

Jeśli coś rozgrzewa Holendrów najbardziej to jest... mróz!

Łyżwy mają wbudowane w DNA. Wielki respekt Holendrów zdobywa ten kto ich pokona na łyżwach. Uczucia te mógłbym może tylko porównać do naszej ekscytacji na wiadomość, że w lesie wysypały borowiki lub ojczyzna jest w zagrożeniu.

Gdy holenderskie dziecko nauczy się chodzić, uczy się kolejno: jazdy na łyżwach (od 3 lat), jazdy na rowerze (5 lat) i pływania (5 lat).

W Polsce mówi się o odczuwalnej temperaturze powietrza, w Holandii o odczuwalnej grubości lodu.

Gdy przez kilka dni temperatura spadnie poniżej zera, wiadomość o grubość lodu jest najważniejszą wiadomością kraju. Media z podnieceniem oznajmiają ile centymetrów lodu już mamy; 5, 8 cm - to za mało, 12 - rokuje nadzieje na Wyścig Wyścigów. Telewizja wznawia archiwalne materiały z historycznych zawodów, wielkich momentów lodowej chwały tego narodu. Handel już wyprzedaje zapasy łyżew, czyli "noren" - holenderskie łyżwy choć zwane tam "norwegi", łyżwy panczenistów.

Holendrzy na łyżwach
Starzy i dzieci - wszyscy na łyżwach.
  • Na poważne, dłuższe zawody panczeny zakłada się na gołe stopy, bez skarpetki - wówczas skórzany but lepiej trzyma się stopy. 
  • Lód musi być naturalny - to jest najlepszy lód według holenderskich łyżwiarzy. Po kanałach na bezkresnych polderach północy Niderlandów.

Holender na widok zamarzającego kanału dostaje gorączki podniecenia. Bierze wolne w pracy, ostrzy łyżwy i pędzi na kanały ślizgać się na "naturalnym lodzie" (natuurijs). Są to łyżwiarskie wyprawy w kraj, w przyrodę, gdzie w ciągu dnia co ambitniejsi potrafią przejechać 50, 100 a nawet więcej kilometrów po gęstej sieci holenderskich kanałów.

na łyżwach po kanałach

Od 1997 roku nie było surowej zimy

Dzieci uczą się jeździć na łyżwach gdy tylko nauczą się chodzić, przynajmniej jeśli zima na to pozwala. Już od lat zimy w Holandii są łagodne, zbyt mało mrozów i za krótko aby kanały zamarzły solidnie. Z reguły zdarza się tylko tydzień lub dwa z mrozami wystarczającymi na łyżwiarstwo na węższych kanałach. W roku 1997 była ostatnia naprawdę mroźna zima w Holandii. Możliwości łyżwiarstwa na sztucznych torach jest dosyć ale to nie jest "prawdziwy" lód, nie daje tej satysfakcji co szybki rajd po kanałach. Jedyny lód jaki naprawdę dla Holendra się liczy jest lodem naturalnym, w przyrodzie, wśród pól, wsi i miasteczek, wśród łąk, polderów, trzcin i ostrego, mroźnego wiatru ze wschodu. Na czas mrozów, wydawane są miejscami nawet zakazy żeglugi aby barki nie zniszczyły torów lodowych.

Gdy były mroźne zimy
Gdy były mroźne zimy...

Woda nie zamarza wszędzie równo. Śnieg jest wrogiem lodu. Jest wiele punktów z za cienkim lodem, szczególnie pod licznymi mostami. Ryzyko załamania lodu jest duże. Pękający z trzaskiem lód pod łyżwami nie odstrasza Holendrów. Przy szybkości dochodzącej do 60 km/godz. tylko Holendrzy umieją omijać przeszkody na lodzie jak dziury i pęknięcia. Wyczynowy łyżwiarz halowy z zagranicy nie ma szans na holenderskich kanałach w wyścigu z fryzyjskim chłopem który "czuje" ten lód. Załamanie się lodu jest wliczonym ryzykiem. Łyżwiarze wiedzą jak wyciągnąć się z przerębla - mają do tego nawet specjalne narzędzie zawieszone na szyi.

Holenderską lodową pasję można porównać do polskiej pasji zbierania grzybów; choć jest ryzyko trującego grzybka a tu załamania lodu – nikt się tego nie boi.

zima 2012
Zima 2012 byłą wystarczająco zimna aby płytkie wody zamarzły. Mieszkańcy wylegli na lodowiska.

Jak ratować życie w przerębli?

Na YouTube więcej łyżwiarskiej brawury w Holandii: "Człowiek w przerębli", "Załamanie lodu pod grubaskiem", "Uciecha z cienkiego lodu", "Dzieci uczą się ratować spod lodu".

Co robić gdy jednak lód się pod tobą załamie? Może szansa jest mała, ale nigdy nie wiadomo. Warto uważnie obejrzeć:

Jak wydostać się z przerębli.

Cecha narodowa ukształtowana w "Małej Epoce Lodowej"

Holandia jest krajem dosłownie w wodzie. Przez wieki najłatwiejszym sposobem transportu i poruszania się zimą były płozy na lodzie. Jednak klimat się zmienia. Nauce wiadomo już, że szczególnie XVII wiek charakteryzował się wyjątkowo mroźnymi zimami przez co zwane jest "Małą epoką lodową" trwającą od XVI do XVIII wieku.

Kanałów w Holandii było zawsze więcej niż dróg więc przemieszczanie się na łyżwach było znacznie szybsze i łatwiejsze niż chodzenie na piechotę. Pamiętajmy, że nawet rower jest dość nowoczesnym wynalazkiem rozpowszechnionym dopiero na początku XX wieku. Poza tym przypuszcza się, że holenderski stosunek do lodu ma coś z poczucia zwycięstwa nad wodą z którą ten naród stale walczy. Gdy mróz zetnie wodę - człowiek może po niej jeździć, być jej panem, zobaczyć ląd - swój kraj z perspektywy z jakiej go normalnie nie widzi; jakby od środka, od strony wody. Do tego lód w pewien sposób spłaszcza struktury społeczne, demokratyzuje. Na lodzie wszyscy są równi a Holender kocha równość, nie lubi wywyższania się. Na lodzie ten najbogatszy, najlepiej ubrany, najbardziej szanowany pośliźnie się tak samo pociesznie i bezradnie jak i biedak.

Wyścig Wyścigów

Zawody łyżwiarskie na kanałach i jeziorach odbywają się w Holandii już od XIII wieku. Do mitycznych rozmiarów urósł fryzyjski Wyścig Jedenastu Miast gdzie cały naród w 200-kilometrowym wyścigu może się zmierzyć ze sobą samym w walce z zimnem i wycieczeniem. Zwycięzca tego wyścigu zostaje bohaterem narodowym na wieki niczym Sobieski w Polsce. Każde holenderskie dziecko zna nazwiska zwycięzców Reiniera Papinga (1963), Everta van Benthem  (1985 i 86) i Henka Angenenta  (1997).

Łyżwiarstwo w okolicach Hagi zimą 2012 r.

Holenderscy malarze chętnie malowali zimowe krajobrazy pełne psocących łyżwiarzy. Nic dziwnego; ludzie się ogrzewali się mocnym grzańcem o nazwie "zopie" (nieprzetłumaczalne!), sprzedawanym w kramach na lodzie.

Wokół łyżwiarstwa na naturalnym lodzie w mroźnej scenerii rozkładają się kramy z typowo holenderskimi zimowymi specjałami: snert, koek i zopie.

Holenderski zimowy krajobraz z łyżwiarzami.
Obraz haskiego malarza Andreas Schelfhout z ok. 1830 r. przedstawiający łyżwiarzy przy kiosku na lodzie gdzie sprzedawany jest "zopie" - gorący mocny napój alkoholowy składający się z grzanego piwa, cynamonu, soku z cytryny, brązowego cukru, jajek i rumu.

Snert - to popularna, gwarowa nazwa erwtensoep czyli holenderskiej grochówki z zielonego, łuskanego grochu z nieodzownym rookworst (wędzona kiełbasa, rodzaj serdelka), zupa jedzona wyłącznie zimą.

Koek – czyli ciastko (niekoniecznie zimowe) to zazwyczaj gevulde koek; ciastko z nadzieniem marcepanowym.

Zopie – gorący napój. W kramach na lodzie sprzedawało się niegdyś ciastka i zopie. Zopie był mieszanką ciemnego piwa z rumem, jajkiem i przyprawami na gorąco. Współcześnie jest to zazwyczaj kakao na gorąco, czasami z rumem.

na lodowisku łyżwiarze Holandia
"Koek & zopie" - stara tradycja czegoś do zjedzenia i gorącego napoju na lodowisku.

Holenderskie paradoksy

Holenderska miłość do mrozu i zamarzniętych kanałów nie przeszkadza w tym aby nie cierpieli śniegu. Śnieg jest prawdziwym utrapieniem i oprócz ulepienia bałwana z dziećmi nie ma z niego żadnego pożytku w tym kraju. Nie spotkałem Holendra aby się cieszył na widok padającego śniegu.

Holendrzy kochają lód, kochają łyżwy, kochają także hokej, ale... tylko hokej na trawie. Hokej na lodzie ich kompletnie nie interesuje.

Przeczytaj także:

[update z 2009]