Ponuraki, fataliści, urodzeni pesymiści

To my. Polacy. Odnoszę wrażenie, że sukcesem Zachodniej Kultury jest ich niczym nieuzasadniony optymizm. Oni są jak dzieci. Wszystko ich cieszy. Cały czas śmieją się do życia. Może to nawet nie ważne, czy się śmieją „od serca”, tak naprawdę czy to tylko profesjonalny uśmiech z miłym „have a nice day”. Pozytywność się udziela.

Negatywność zaraża

Im głębiej na Zachód tym więcej (powierzchownego naszym zdaniem) optymizmu. W Holandii naród żyje na luzie, zawsze skory do zabawy i uśmiechu. Nieznane witane jest z uśmiechem z optymizmem a nie ze strachem. A co dopiero za oceanem! Można by było przypuszczać, że Amerykanie nie mają w tym roku powodów do optymizmu. Kryzys powinien ich mocno uderzyć po kieszeni a bezrobocie i komornik czekają już za rogiem. A co na to ten naród? Czy słychać lament i zawodzenie? Ależ gdzie tam! Oni są nadal optymistami i święcie wierzą, że jutro będzie lepiej! Z szerokim uśmiechem. The show must go on. Może dla wielu ta postawa Amerykanów jest godna pogardy, ale jakże jest efektywna! A my? Polacy? Tragedia. Masakra. Katastrofa. Zawsze i wszędzie. Przez wszystkie wieki wieków tak było i jest nadal. Świat jest przeciw nam, choć my jesteśmy tacy piękni.

martwisz się

Tacy wspaniali. Tacy bohaterscy. Tacy dobrzy. Tacy inteligentni. Tacy przez Los pokrzywdzeni.

Los nas krzywdził i nadal krzywdzi! A jeśli już nie Los to:

Faszysta i Komunista, Lewica i Prawica, Kozacy i Łajdacy, Rusini i Murzyni, Tatarzy i Szwedzi, Ropa i Europa, Prusacy i Krzyżacy, Koalicja i Opozycja, Węgrzy i Holendrzy.

Lament, cierpienie, załamywanie rąk i wrogie łypanie okiem na cały otaczający nas świat. Na świat który uwziął się aby nas zeszmacić, stłamsić, zdusić, zgwałcić, okraść a najchętniej wymordować. Sybir, Oświęcim, Katyń, Westerplatte, Powstanie, Sikorski, Sosabowski, Anders. Rozdrapujemy sobie te rany już setki lat i zrobiły nam się z tego paskudne ropne zapalenia którymi próbujemy egzaltować świat. A świat ma swoje interesy. Czasami rzuci nam pieniążek do puszki i idzie dalej, do pubu na piwo. A może my jesteśmy już za starym narodem? Narodem zgrzybiałych staruchów bojących się własnego cienia? Narodem który nie ma już tej dziecięcej naiwności i uśmiechu do obcego, nieznanego mu świata. Bez lęku.

W tym nowym roku życzę wszystkim wiary w siebie, wiary we własny sukces z szerokim uśmiechem na ustach!

Tyle będziesz miał z tego świata ile sobie sam weźmiesz!

Nikt ci nic nie poda.

Znikąd ratunku