Polskie dzieci za granicą

Szkoła podstawowa w Holandii, to 23 godziny tygodniowo. Z reguły te 23 godziny to jedyny "fizyczny" kontakt z polskich dzieci z Holandią. Resztę czasu spędzają na polskiej wyspie emigrantów. Rodzice chętnie utrwalają polskość swojego potomstwa.

Poziom alfabetyzacji wśród holenderskiej młodzieży spada. Czytanie wypycha wizualizacja ekranu telefonu. Badania alfabetyzacji, jak to np. robi PISA pomijają jeden b. ważny fakt. W Holandii szybko rośnie ilość dzieci dwujęzycznych: arabsko-holenderskich, polsko-holenderskich i innych. Dzieci potrafią co prawda świetnie władać dwoma językami, jednak ta dwujęzyczność idzie kosztem ich "vocabulaire" czyli zasobu słów. Innymi słowy dzieci dwunarodowe mają uboższy język w porównaniu z dziećmi jednonarodowymi.
Może to też tłumaczyć niebywały sukces tiktokowej "literatury" która zastąpiła słowo pisane.

Migracyjne dzieci w czasach zarazy

Jest marzec 2020 r. Świat w szponach koronawirusa. Holenderskie szkoły zamknięte na co najmniej 2 miesiące. Być może już do letnich wakacji. 

W 2014 r. mieszkało w Holandii 28 tys. polskich dzieci [źródło]. Nowszych danych brak, także szacuję, że w 2020 r. w tym kraju żyje co najmniej 40 tys. polskich dzieci. Według ocen holenderskiej oświaty wiele cudzoziemskich dzieci jest opóźnionych w języku ale także wielu innych aspektach życia w Niderlandach.

polskie dzieci na emigracji

Achterstand, czyli opóźnienie

Zamknięte szkoły oznaczają  m.in., że wiele polskich dzieci w Holandii - dzieci które mają i tak mocno zawężone możliwości integracji w ich nowej ojczyźnie do 23 godziny tygodniowo szkoły podstawowej - nie będzie miało w ogóle kontaktu z krajem w którym dorastają. Za to będą wiedzieć wszystko o egzotycznym kraju leżącym 1500 km na wschód od Amsterdamu. 

polskie dzieci na emigracji

Dzieciństwo na obczyźnie

Temat ten nie jest obojętny żadnej polskiej matce w Holandii. Mamy tu do czynienia z trzema kategoriami polskich matek:

  1. Polskie matki i holenderscy ojcowie,
  2. Polskie matki i polscy ojcowie,
  3. Polskie matki wychowujące dzieci samotnie.

Pierwsza grupa matek narażona jest na najgwałtowniejsze zderzenie kulturowe; jej własnych, polskich wyobrażeń o wychowaniu dzieci z holenderskimi tradycjami jej męża w domu jak i poza domem, wśród holenderskich rówieśników i w szkole. Z drugiej strona te matki wtopione w holenderskie rodziny najszybciej uczą się języka, przyswajają sobie holenderskie normy i wartości oraz wyrabiają jakiś konsensus między polskim i holenderskim wychowaniem dzieci.

Druga grupa obojga polskich rodziców tkwi dużo dłużej i mocniej w polskich tradycjach, integrują się dłużej (lub wcale) przez co ich dzieci wyrastają w podwójnym świecie wartości; świecie wewnętrznym (domowym, polskim) i zewnętrznym (poza domem, holenderskim). W tej grupie można się spodziewać, że dzieci będą miały podobne problemy jakie ma druga generacja Turków w Holandii; dość wysoka przestępczość i relatywnie niski poziom uzyskanej edukacji i statusu społecznego w porównaniu do ich holenderskich rówieśników.

Trzecia grupa samotnych matek jest najtrudniejsza do określenia. Wśród nich są kobiety bardzo zaradne i przebojowe, dające sobie dobrze radę w Holandii ale i takie które całą energię wkładają w znalezienie nowego tatusia dla swoich dzieci, co dzieciom nie wychodzi na dobre ale czyni je wyjątkowo samodzielnymi, dobrze dający sobie radę w Holandii. W tej grupie jest także sporo dzieci z problemami psychicznymi.

polskie dzieci na emigracji

Introwertyzm za granicą wzrasta do potęgi

Obce onieśmiela podwójnie. W porównaniu do dzieci holenderskich, dzieci polskie wychowywane są znacznie bardziej opiekuńczo i ochronnie. Polak wyrosły w kraju gdzie długo w historii czyhało na niego wiele zagrożeń, jak bieda, głód, choroby i brak oświaty kładzie na to dzisiaj znacznie większy nacisk w wychowaniu swoich dzieci niż to czyni Holender, który od wieków żyje już w znacznie bezpieczniejszej i zamożniejszej społeczności. Polscy rodzice przykładają znacznie więcej uwagi do tego czy ich pociechy są ciepło ubrane i najedzone. Wkładają wiele starań aby ich dzieci się dobrze uczyły i zdobywały najwyższy stopień wykształcenia. Jednym słowem, starają się swoim dzieciom uchylić nieba.

Efektem tego są dzieci dość mocno rozpieszczone, wyrastając w tak ochronnym środowisku, niezbyt śmiałe, introwertyczne i trudno dające sobie radę wśród konkurencji holenderskich rówieśników, gdzie dzieci są wychowywane dość swobodnie ale i samodzielnie i zdyscyplinowanie.

Podam przykład dość kontrastowy ale symbolizujący różnice wychowania dzieci. W Holandii nie do rzadkości należą dzieci które już od 12-tego roku życia szukają sobie możliwości zarobienia "kieszonkowego" na swoje wydatki, co jest zresztą stymulowane przez rodziców aby dzieci uczyły się obchodzić z pieniędzmi i znać wartość zarobionych pieniędzy. Tak więc dzieci 12-14-letnie pracują w szklarni, roznoszą gazetki reklamowe itp. W Polsce w wielu rodzinach, szczególnie w miastach jest nie do pomyślenia aby ich dziecko w tym wieku pracowało fizycznie i zarabiało pieniądze. Wielu młodych Polaków nie skala się pracą przed napisaniem pracy magisterskiej.

  • Nie oczekuję aby powyższe dzielili polscy rodzice w Holandii. To zrozumiałe. Ich normy wartości oraz nieznajomość Holandii, języka, kultury czyni niemożliwym spojrzenie na problem z boku. To trochę jak rozmowa ze ślepym o kolorach. 

[Aktualizacja z 2008 r.]

Przeczytaj także: